Rozdział 1

1K 51 27
                                    

"Nie na wszystko można znaleźć wytłumaczenie. Niektóre rzeczy zdarzają się i już, trzeba je zaakceptować, czasem jako przekleństwo, a czasem jako dar."
Rosa Ventrella - Ogród oleandrów

Od 30 minut siedzimy na twardych krzesłach w szpitalnej poczekalni. Nienawidzę szpitali! Naprawdę ich nienawidzę! Zapach chorób i środków odkarzających przyprawia mnie o mdłości. Biel ścian sprawia, że bolą mnie oczy.... A dziś z każdą mijajacą sekundą zaczynam wariować z nudów. Ile, do cholery, można tu czekać??? Próbowałam już wszystkiego. Liczyłam uderzenia swojego serca, ale w którymś momencie się zgubiłam i zrezygnowałam z tego. Potem próbowałam zabawy z dzieciństwa. Polega na wyodrębnieniu z otaczających dźwięków jednego i dopasowaniu go gdzieś, przerabianiu go w wyobraźni. Niestety w tej paskudnej poczekalni panuje taka cisza, że ciężko znaleźć jednen dźwięk a co dopiero kilka. Razem z nami jest tu jeszcze pare osób, ale nikt nic do nikogo nie mówi, wszyscy są pogrążeni we własnych myśli. To naprawdę przerażające, ta cała cisza. Nawet moja mama, kiedy zaczęłam coś mówić, spojrzała na mnie tak, że od razu się zamknęłam. To chyba kolejny powód, dla którego nienawidzę szpitali. Cisza, która aż dzwoni w uszach. Taka, która sprawia, że myślisz o rzeczach, o których nie chcesz myśleć.Wszyscy chodzą na paluszkach, bo tu leżą chorzy, nie wolno ci się śmiać, bo tu leżą chorzy, rodzice uciszają swoje dzieci, bo tu leżą chorzy. Nie wiem, jak ci ludzie mają wyzdrowieć skoro są odcinani od wszelkich doznań a ich jedyny widok to białe, szpitalne ściany. Naprawdę można zwariować.

Wystukuje palcami dziwny rytm na kolanie, co w tym cichym pomieszczeniu brzmi niemal jak młot pneuatyczny i zastanawiam się, po co właściwie tu siedzimy. Mama zaciągnęła mnie tu, bo od jakiegoś czasu chodzę bardzo zmęczona, męczą mnie bóle głowy i ostatnio w szkole poszła mi krew z nosa. Według mnie to nic takiego, nie wiem po co robić aferę. Po co zawracać sobie tym głowę. Może jestem trochę zmęczona, ale to normalne, mam dużo stresu w szkole. Jestem niemal pewna, że lekarz powie mojej mamie, to samo co ja jej powtarzałam przez cały czas, zaleci mi odpoczywać i jeść więcej owoców i warzyw, może wypisze zwolnienie z wf-u . No i będzie po sprawie, tyle czekania, stracony cały dzień i usłyszymy coś co sama mogłabym sobie zalecić.

A mogłabym teraz plotkować z Natalie...

- Cornelia Brave. - Słyszę głos dochodzący zza uchylonych drzwi.

- Nel, to my. - Czy moja mama myśli, że mogłabym tego nie usłyszeć. W tej ciszy brzmiało to prawie jak wybuch wulkanu. Przyrzekam.

- Nareszcie - mamroczę tylko pod nosem w odpowiedzi.

Zbieram swoje rzeczy i wchodzimy do gabinetu. Moja lekarka, doktor Steven, to przemiła kobieta po 50-tce. Leczy mnie odkąd pamiętam. Widziała każde moje przeziębienie, rozbite kolana i głowy, pomagała przy wysypkach i odwodnieniu. Widziała jak dorastalam i z niemowlaka zmieniałam się w dziecko, z dziecka w nastolatkę i z nastolatki w młodą kobietę. Zerkam na jej pomarszczoną twarz, na której spodziewam się zobaczyć uroczy uśmiech, ale zamiast tego widzę zmartwiony wzrok.
Pewnie jest zmęczona - wmawiam sobie, ale czuję ukłucie jakiegoś dziwnego niepokoju. Coś takiego, co w zasadzie nie ma żadnego uzasadnienia a jednak...

Siadamy na krzesłach a ona dłuższą chwilę nam się przygląda. Czuję, jak przyspiesza mi serce a w gabinecie nagle robi się duszno. 

- Cornelio... - zaczyna, a mi z niewiadomych powodów robi się niedobrze. Ona nie używa mojego pełnego imienia. Nigdy. Dlaczego teraz tak do mnie powiedziała? - Nel, posłuchaj, przebadaliśmy twoją krew. Wyniki wyszły bardzo niepokojące... Yyy... Powtórzyliśmy badania. Dwa razy. Przykro mi...

- O czym pani mówi, pani doktor? - moja mama zadaje pytanie, na które ja nie mam odwagi.

Nie wiem czemu, ale robi mi się duszno. Bardzo. O Boże, chyba zapomniałam jak się oddycha. Chyba nie chcę znać odpowiedzi.

Na ż a d n e pytania.

Chyba się boje. Modlę się w duchu, żeby lekarka powiedziała, że to anemia, albo coś rownie błahego. Proszę. Błagam. Błagam...

- Naprawdę mi przykro, bardzo... Nel, słoneczko, to białaczka. Ostra białaczka szpikowa. Przykro mi.

I stabilny świat w jednej chwili się wali.

Życie jest piękne - FRAGMENT KSIĄŻKI (Całość Dostępna w Księgarniach)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz