"...życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć."
Éric-Emmanuel Schmitt – Oskar i pani Róża
Siedzę na łóżku z kolanami podciągniętymi pod brodę i patrzę w ścianę. Właściwie nic innego nie robię od... yyy jakiegoś czasu. W zasadzie od ponad tygodnia. 10 dni. 240 godzin. 14 400 minut. Myślę, o tym co się stało i jak bardzo dziwne to jest. Jednego dnia wszystko jest dobrze a drugiego dowiadujesz się, że jesteś śmiertelnie chory. Zastanawiasz się wtedy co teraz, co masz dalej robić. Ja ciągle rozważam, czy wściec się na los czy zrobić coś żeby zasłużyć, na to co dostałam. Mimo wszystko, czuję się jakbym znalazła się w jakimś innym wymiarze, wszystko na około jest takie same, Ziemia się nie zawaliła, ale mój świat jest tak inny, że nie poznaję swojego życia. Nic nie jest takie jak było. Nie chodzę do szkoły, bo powiedziałam, że nie mam na to ochoty. Mama tylko przytaknęła i wciasnęła wychowawcy, że jestem przeziębiona. Powiedziała, że resztę wytłumaczy potem... Jestem tym zmęczona... nie, jestem raczej wściekła, że moi rodzice zachowują się, jakby każdy ich ruch mógł sprawić, że mój stan się pogorszy. Mam dość tego, że chodzą po domu na palcach, że, kiedy do mnie mówią to szeptem. Nigdy nie myślałam, że coś takiego powiem, ale marzę żeby mama nawrzeszczała na mnie, że pożyczyłam jej bluzkę, chcę żeby tata wszedł do pokoju i powiedział, że natychmiast mam sprzątnąć, bo mój pokój wygląda jak chlew. Chcę żeby ktoś kazał mi wynieść śmieci czy odkurzyć dom. Chcę mojego poprzedniego życia, chcę żeby wszystko znów było normalnie. Potrzebuję nudnej codzienności i powrotu do bycia zwykłą nastolatką. Naprawdę nie chcę musieć odpowiadać na pytanie o sens mojego życia.
Z zamyślenia wyrywa mnie dzwonek telefonu piosenką Eda Sheerana. Zerkam na wyświetlacz chociaż doskonale wiem, kto dzwoni. Widzę roześmianą twarz Natalie. Ignoruję połączenie tak samo jak zignorowałam trzysta poprzednich. Tak samo jak ignorowałam walenie w okno, które zamknęłam pierwszy raz od zawsze. Ignoruję ją i nienawidzę się za to.
Zamykam oczy i próbuję się odciąć od świata, od myśli.
- Natalie dzwoniła na domowy... - Słyszę zmartwiony głos mamy, który wyrywa mnie z zamyślenia. Jestem zaskoczona, bo mama od tygodnia nie wchodziła do mojego pokoju nie pytając na wejściu, jak się czuje. Podnoszę wzrok i patrzę na nią. - Dzwoniła na domowy i powiedziała, że na pewno porwali cie kosmici i muszę natychmiast sprawdzić, czy nie zostawili jakichś śladów w twoim pokoju, bo inaczej ona wybiera się do NASA, żeby cię szukać.
Mimowolnie się uśmiecham. Cała Natalie.
- Nie odzywacie się do siebie? - pyta mama lekko podniesionym głosem a ja nie odpowiadam tylko spuszczam wzrok. - Ona o niczym nie wie?
Prawie nie zauważalnie kręcę głową. Mama palcem wskazującym podnosi moją brodę, zmuszając mnie do spojrzenia na nią.
- Nel, ona o niczym nie wie? Musisz jej powiedzieć. To twoja przyjaciółka.
- Nie chcę. Nie mogę. Przez to wszystko się zmieni. Nic nie będzie już takie same - mówię ochrypłym glosem.
- A teraz jest dobrze? Wszystko jest, tak jak było kiedyś? - pyta, wstaje i podchodzi do okna. Chwilę się z nim szarpie. - To okno nie było zamknięte od... Nigdy nie było zamknięte, Nel.
Z powrotem siada koło mnie. Wiem, że ma rację. Po policzku płynie mi łza, a mama ociera ją palcem, tak jak kiedyś, gdy byłam mała i płakałam z powodu nocnych koszmarów. Chciałabym żeby to właśnie o to chodziło. Ale teraz tamten czas wydaje mi się tak bardzo odległy, o milion lat świetlnych.
- Nie... Nie wiem jak, boję się. Co ja mam jej powiedzieć? Jak? Nie umiem. - Mama patrzy na mnie smutno. Tak patrzy tylko matka, której dziecko cierpi. Tylko ona czuje ten ból swojego dziecka.
- Nel, córeczko, po prostu powiedz jej prawdę. To Natalie, poradzi sobie - mówi, całuje mnie w czoło i wychodzi, zostawiając mnie z tym całym bałaganem w mojej głowie, z tymi wszystkimi myślami.
***
Jest środek nocy, ale nie mogę spać. Ubieram ciepłą bluzę i buty i wychodzę przez okno. Okno Natalie jest zaledwie dwa kroki od mojego. Otwieram je, oczywiście nie jest zamknięte, tak jak moje było do zeszłego tygodnia. Nie pamietam żebym kiedykolwiek wchodziła do Natalie drzwiami. Ten sposób wchodzenia jest dla nas normą. Cicho przeskakuję przez parapet i zdejmuję buty. Patrzę na leżącą na łóżku przyjaciółkę. Nie śpi, ale słucha muzyki, więc jest w innym świecie. Natalie wygląda jak anioł, ma prawie białą skórę, długie włosy w kolorze miedzi i duże brązowe oczy. I jest aniołem, aniołem z charakterkiem.
***
Mam 7 lat. To jest mój pierwszy dzień w nowej szkole. Przeprowadziliśmy się zaledwie dwa tygodnie temu. Wszystko jest obce i nieznane. Jestem przerażona i mam ochotę uciec z powrotem do domu. Chcę do mamy. Chcę stąd iść. Rozglądam się po klasie pełnej dzieci. Bawią się wesoło i przekrzykują na wzajem. Naprawdę mam ochotę się schować. Próbuję ukryć twarz w moich blond włosach i choć na moment stać się niewidzialną. I wtedy podchodzi do mnie dziewczynka w kasztanowo-miedzianych warkoczach. Jest bardzo ładna i ma w oczach wesołe iskierki.
- Cześć, jestem Nat - mówi z uśmiechem i ciągnie mnie za rękę wprowadzając do zabawy. Tak jakbyśmy znały się od zawsze.
Od tamtego czasu ją kocham.
***Podchodzę do niej i wyciagam z jej uszu słuchawki. Natalie podskakuje i piszczy.
- Czy ty jesteś nienormalna, wariatko?! Chcesz żebym dostała zawału serca? - krzyczy a ja jakimś cudem się uśmiecham, mimo całej sytuacji.
- Przepraszam - mamroczę, śmiejąc się cicho.
- O matko, ty jednak żyjesz, jednak kosmici znają litość - przytula mnie.
- Co u ciebie, Nat? - pytam, żeby jakoś opóźnić nieuniknione.
- To co zwykle. Wczoraj w fitnesie spotkałam faceta. Istne ciacho. Wygląda jak Apollo. Ach, te mięśnie i w ogóle - mówi rozmarzanym głosem.
- Zamierzasz go poderwac?
- Zobaczymy co się da zrobić - puszcza mi oko, a ja doskonale wiem, że jeśli założy sobie, że go w sobie rozkocha to to zrobi. - A wracając, Nel, jakim cudem dowiaduję się, że cie nie będzie w szkole od nauczyciela? - patrzy na mnie wyczekująco a ja wiem, że jeżeli nie zrobię tego teraz, to nie zrobię nigdy. Nabieram w płuca powietrza a potem powoli je wypuszczam. Natalie w tym czasie kładzie mi głowę na kolanach.
- Nat, pamietasz jak tak źle się czułam i bolała mnie głowa... - Natalie momentalnie poważnieje. To jeden z powodów, za które ją kocham. Potrafi w zaledwie sekundę przejść z roześmianej przyjaciółki flirciary w poważną słuchaczkę zdolną unieść najgorszą wiadomość. - Natalie, mam białaczkę.
Cześć wszystkim, którzy są tak niesamowici i czytają tę historię. Mam nadzieję, że się Wam podoba i że jest ona cokolwiek warta. Głosujcie, komentujcie itd.
Ps. Niestety zaczęła się szkoła, więc rozdziały będę dodawała w miarę moich możliwości. Piszę je na bieżąco, więc trochę to trwa, bo muszę wszystko przemyśleć, ponieważ to opowiadanie jest dla mnie czymś ważnym. Dziękuję i do kolejnego razu :-)
CZYTASZ
Życie jest piękne - FRAGMENT KSIĄŻKI (Całość Dostępna w Księgarniach)
Novela JuvenilCo zrobisz... kiedy w jednej chwili twoje życie diametralnie się zmieni? Kiedy wszystko, czego pragnęłaś zawali się niczym domek z kart? Czy odnajdziesz nadzieję? Czy będziesz miała odwagę spróbować? Czy potrafisz pięknie żyć? Cornelia to 17-letnia...