Rozdział 6

594 46 6
                                    

"W którym momencie pęka niebo? W tym, w którym przestajesz czuć siebie w sobie."

**** Oczami Natalie ****

Wzdrygam się, gdy ręka chłopaka sunie wzdłuż mojego kręgosłupa. Próbuje przypomnieć sobie jego imię. Tom a może jakiś John... Zawsze pamiętam ich imiona, nie ważne czy znam ich pięć minut czy pięć lat. Ale teraz nie mogę sobie przypomnieć. Teraz nie mogę myśleć. Patrzę w sufit i liczę gwiazdki przykejone tam odkąd skończyłam 7 lat. Znam ich układ na pamięć. Liczyłam je miliardy razy. Kiedy się bałam, kiedy było mi smutno, kiedy potrzebowałam nie myśleć. Uspokajają mnie w jakiś dziecinny, naiwny sposób.

Jedna, dwie, trzy...

Jedenaście, dwanaście, trzynaście, czternaście...

Trzydzieści...

Jego ręka sunie do góry, coraz wyżej i wyżej. Czuję jego ciepły oddech na skórze, kiedy jego usta muskają moją nagą szyję. Pachnie pastą do zębów i czymś jeszcze. Powstrzymuję dreszcz obrzydzenia.

Zastanawiam się, kiedy to się zaczęło. Od kiedy właściwie co tydzień w moim pokoju jest inny chłopak. Od kiedy pozwalam sobie robić z nimi różne rzeczy. Od kiedy przestałam być beztroskim dzieckiem. Chyba zaczęłam, gdy tata odszedł. Robię to, nie wiem, żeby zrobić ojcu na złość, a może, żeby udowodnić sobie, że mogę go nimi zastąpić, że nie jest mi do niczego potrzebny. Żeby oderwać się od bolesnej rzeczywistości. A może po prostu, bo tak chcę...

Ale dziś coś jest nie tak. Mimo, że chłopak jest przystojny, w ten pewny siebie sposób. On doskonale wie, że za pomocą jednego spojrzenia może mieć każdą. Podobałby mi się w każdej innej sytuacji. Ale nie dziś... Teraz powstrzymuję wzdrygnięcia za każdym razem, gdy jego skóra ociera się o moją. Zdaję sobie sprawę, że to nic nie da. W żaden sposób nie zmieni tego co czuję i nie zmieni sytuacji Nel. Dzisiaj to nie łagodzi bólu ani nie wypełnia pustki. Nie zagłusza uporczywego głosu, który powtarza, że życie jest niesprawiedliwe i że coś takiego nie ma prawa mieć miejsca. Dziś jest obrzydliwe i pozbawione czegokolwiek, co można uznać za dobre. Mam ochotę wymiotować.

- Nie mogę. - Wysuwam się z pod niego i siadam na skraju łóżka. On też siada i patrzy na mnie zaskoczony. Pewnie nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Dziewczyny są w stanie zrobić wszystko, żeby chociaż na nie spojrzał. Patrzę na niego i próbuje ubrać w słowa gonitwę myśli. Przeczesuje ręką włosy. - Przepraszam cie. Naprawdę nie mogę. Nic z tego nie będzie.

- Zrobiłem coś nie tak? - Jego brew unosi się w dość zabawny sposób w górę, wyrażając niezrozumienie. - Coś się stało?

- Nie, nie. Po prostu nie chcę, nie mogę. To byłoby nie fair w stosunku do ciebie. Myślałam, że to pomoże mi sobie z czymś poradzić, ale nie mogę tak. Nie chcę, o tym mówić... Powinieneś wyjść. - Podaję mu z podłogi jego ciemny T-shirt, bez słowa wciąga go przez głowę i wstaje. Pcham go lekko w stronę okna.

- Jesteś pewna?

- Taa - mówię cicho a on nagle staje i obraca się w stronę mojego biurka. Bazgrze coś na jednej z kartek, które tam leżą.

- W razie czego - mówi i cicho wychodzi przez okno. Jestem mu wdzięczna, że nie robi awantur. Nie miałabym na nie siły.

Zamykam za nim okno i czekam dopóki się nie oddala. Podchodzę potem do biurka i patrzę na zgrabne cyferki, które razem z pewnością tworzą numer telefonu. "W razie czego" - przypominam sobie, co powiedział zaraz przed wyjściem. Zganiatam kartkę i wyrzucam ją do kosza.

- Natalie, ojciec dzwonił. - Obracam się do mamy stojącej w drzwiach. Udaję, że nic się nie stało, zresztą jak zawsze. Mama o niczym nie wie, albo udaje, że nie wie, bo nic ją to nie obchodzi. Nasze stosunki wyglądają tak odkąd ojciec odszedł. Ja udaję, że wszystko w porządku, ona udaje, że mi wierzy i że też sobie radzi. - Zaprasza cie na weekend.

- Bez niej? - pytam beznamiętnie.

- Powiedział, że zapraszają cie oboje. Razem z nią - mówi równie obojętnie.

- Powiedziałam mu już. Nie będę się z nim spotykać dopóki ona przy tym będzie. - Patrzę na mamę i przypominam sobie dzień z przed 3 lat. Wróciłam ze szkoły a ojca już nie było. Nigdy nie wrócił. Znalazł sobie nową dziewczynę niewiele starszą ode mnie i teraz prowadzi nowe życie. Życie bez nas. Nienawidzę go za to, ale do mamy też mam żal, bo nie zrobiła nic, żeby go zatrzymać, ani nic co mogłoby go sprowadzić z powrotem. Załamała się i tyle, zostawiając mnie ze wszystkim samą.

- Mam mu to powiedzieć?

- Jeżeli zapaomniał... - mamroczę i czekam aż mama wyjdzie.

- Jak się trzymasz? - pyta tak cicho, że zastanawiam się, czy się nie przesłyszałam. Raczej nie, bo mama nadal stoi oparta o framugę z jedną ręką na klamce.

- Jest okej. Nel, wyzdrowieje. Na pewno - mówię, zapewniając raczej siebie niż ją. Mój głos się łamie mimo, że staram się żeby brzmiał pewnie.

- Tak, na pewno - mamrocze mama i wychodzi. Tak po prostu. Patrzę jak jej sylwetka znika za drzwiami. Jak zawsze znika.

Czuję, że zaraz sie rozpłaczę. Łzy z niesłychaną siłą cisną mi się do oczu. Przykładam dłoń do czoła i robię głęboki wdech. Zagryzam wargi, żeby powstrzymać szloch. Jest mi przykro, czuję się odepchnięta. I samotna, bo tracę siebie. W tej chwili czuję się, jak duch szczęśliwej dziewczyny z przed trzech lat. Teraz też jestem szczęśliwa, ale w inny sposób. Teraz ze wszystkim radzę sobie sama, bo chociaż mama zadaje pytania, to nie czeka na odpowiedź, nie zastanawia się nad tym, że mogę kłamać. Rozmawiając ze mną, słucha, ale nie słyszy. Patrzy, ale nie widzi. Za bardzo skupia się na swoich uczuciach, aby zauważyć moje. A ja jestem załamana, nie radzę sobie. Czuję, jakby ktoś po trochu okardał mnie ze mnie samej. I nie ma nikogo, kto może mi pomóc... bo Nel, do której bym poszła, jest w jeszcze gorszej sytuacji. Także muszę radzić sobie sama, muszę być silna. Zresztą jak zawsze. Chociaż tak trudno być silnym, kiedy cały świat na około się sypie. Jednak dam radę, jak zawsze. Dla Nel... i dla siebie.

Cześć :-) ten rozdział jest trochę inny niż poprzednie, ale chciałam przybliżyć Wam postać Natalie, jak ona czuje się w tej sytuacji i coś w stylu dlaczego jest taka jaka jest. Mam nadzieję, że ten rozdział ma wogóle jakiś sens...
A przy okazji chciałbym podziękować wszyyyystkim, którzy czytają tę książkę. Także dziękuję za Wasz czas, bo to dla mnie naprawdę ważne, mam nadzieję, że Ci, którzy czytają nie są zawiedzeni.

Życie jest piękne - FRAGMENT KSIĄŻKI (Całość Dostępna w Księgarniach)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz