* Harry *Czwarty miesiąc nadszedł już tak szybko. Mój brzuszek był co raz większy. Dzisiaj mam wizytę u ginekologa, ale Lou nie mógł przyjść ze mną, więc za błaganiem Nialla wziąłem jego ze sobą. Czekaliśmy już na moją kolej. Tleniony rozglądał się wszędzie i zagadywał każdą ciężarną kobietę na poczekalni.
- Harry zapraszam. - powiedziała pielęgniarka.
Oboje z Irlandczykiem wstaliśmy i weszliśmy do gabinetu. Ja od razu po wejściu stanąłem na wagę a kobieta w kitlu zapisała coś na mojej karcie zdrowia. Niall usiadł przy biurku zagadując panią doktor.
- Dobrze panie Styles, proszę położyć się na leżance. - poleciła kobieta a ja to wykonałem.
Jak zwykle najpierw żel, potem jeździmy po brzuchu głowicą. Pani Payne przyglądała się obrazowi na ekranie w wielkiej konsternacji.
- Tam widać główkę - zauważył Niall pokazując punkt na ekranie.
- Zgadza się, tam jest głowa. - odparła pani doktor.
- Wszystko z nimi w porządku? - zapytałem leżąc spokojnie.
- Tak. Widzę już nawet płeć dzieci. - odparła.
Uśmiechnąłem się szeroko co nie umknęło uwadze doktorki. Kobieta odwzajemnił uśmiech dalej jeżdżąc głowicą po moim brzuchu.
- Zgaduje, że chcesz wiedzieć co nosisz pod sercem. - mruknęła kobieta.
- Bardzo bym chciał pani doktor. - odparłem radośnie.
- Z tego co widzę, to będziesz miał trzy córeczki i synka. - oznajmiła.
Zrobiłem oczy jak pięć złotych po czym opadłem bezwiednie na leżankę. Niall natomiast szczerzył się jak jebnięty. Po skończonym badaniu usiadłem obok blondyna na fotelu o obserwowałem co robi pani doktor.
- Znowu jakieś badania? - zapytałem.
- Tak, badania krwi, znowu i za 6 tygodni na wizytę u mnie. - odpowiedziała podając mi kartkę.
- Dobrze, no to do zobaczenia.
Kobieta pożegnała się z nami i wyszliśmy z gabinetu. Boże 3 baby i jeden chłop. Lou oszaleje jak się dowie. Muszę mu to jakoś łagodnie przekazać żeby znowu nie zemdlał.
Szliśmy sobie spacerkiem w stronę mojego domu, do czasu gdy Niall zauważył w witrynie różowe śpioszki.
- Chodź, zobaczymy jakie jeszcze mają. - jęczał mi nad uchem.
Burknąłem z dezaprobatą ale koniec końców weszliśmy do sklepu dla niemowląt pooglądać te ubranka.
Siedzieliśmy w tym sklepie dobrą godzinę. Tleniony uparł się, że kupi 3 pary różowych śpioszków i jedną niebieską. Szczerze wyglądało to uroczo jak je tak trzymał w ręku więc jebnąłem mu fotkę i wysłałem Liamowi, niech ma chłopak widzę, że Nią to dobry materiał na ojca.
Wchodziliśmy właśnie do domu kiedy Niall od razu wyczuł zapachy z kuchni i tam pobiegł, ja nie miałem siły na nic, więc spocząłem w salonie na kanapie oglądając TV.
Nawet nie wiedząc kiedy zasnąłem oglądając jakiś film, obudziłem się czując przeczesywanie włosów. Uchyliłem jedno oko a nade mną była twarz Lou, na której widniał rozczulony uśmiech.
- hmm - mruknąłem, przeciągając się.
- przysnąłeś kochanie, jak było u lekarza? - spytał, powoli wstałem siadając i robiąc miejsce szatynowi. Akurat do salonu weszła babcia, zasiadając ze szklanką wody w dłoni. Szatyn usiadł z mną przytulając mnie od tyłu.
- tylko mi nie zemdlej - powiedziałem a twarz szatyna, przybrała zaniepokojony wyraz.
- Tak? - jak chuj zemdleje, kurde on zawsze tak, źle reaguje na ważne informację. I potem kurwa narzeka, że sobie guza nabił.
- Znam płeć dzieci - powiedziałem spokojnie, przemieszczają się tak, że siedziałem twarzą do Lou.
- O mów, mów - widać babcia była bardzo podekscytowana, aby dowiedzieć się o płci dzieci.
Louis poprawił się na kanapie, przesuwając się tak, że siedział prawie na rogu. Wstałem więc odsuwając, stolik kawowy.
- Dobra, więc będziemy mieli trzy córki i syna. - powiedziałem spokojnie, babcia zaczęła piszczeć, a Lou zrobił wielkie oczy. Otwierając usta.
- Że, trzy córki i jeden syn? - spytał głupio co mogłem się po nim spodziewać. Kiwnąłem głową na tak, a szatyn zakrył usta dłonią. - Mój Boże - sapną i zemdlał. Upadając na podłogę, całe szczęście odsunąłem stolik. Babcia pisnęła, a ja siedziałem dalej niewzruszony.
- Tak, wiedziałem, że tak będzie. - wzruszyłem ramionami, zabierając się za ocucenie Lou.
****
Wiecie ci jest najgorsze podczas ciąży, pobudki o drugiej w nocy z najbardziej absurdalną zachcianką.
- Lou...Lou - szturchałem ramieniem szatyna, który w najlepsze spał obok.
- Hmmmm- jęknął szatyn, przecierając twarz i otwierając jedno oko. - Co się stało? - spytał rozbudzają się i siadając do pionu.
- Jesteśmy głodni - położyłem dłoń na wypukłym brzuchu, masując go lekko.
Louis westchnął siadając na krańcu łóżka.- Co dla moich miłości? - posłał mi zaspany uśmiech po chwili ziewając.
- Melona i ogórki - powiedziałem, a szatyn zrobił wielkie oczy.
- Ehh, skąd ja Ci wezmę melona i ogórki? - dobrze znał odpowiedź, ale jełop grał na zwłokę. Co myślał, że zapomnę. Jego niedoczekanie.
- Ze sklepu? - założyłem ręce na pierś co trochę śmiesznie, wyglądało bo leżały na brzuchu, który przez czworaczki był już spory.
- Dobrze - szatyn wstał ubierając na bokserki, w których spał dresy i bluzę. Podszedł do mnie całując w usta po czym wyszedł do sklepu całodobowego.
Ja położyłem się wygodnie, czekając na mojego mężczyznę nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
####
❣️
CZYTASZ
My uncle ✔︎ || Larry
FanfictionHarry ma 17 lat Louis ma 40 lat Harry lubi Louisa. Louis lubi Harrego Harry zakochał się w Lou Louis zakochał się w Hazzie. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że Lou to wujek Harry'ego. Dużo niespodziewanych zwrotów akcji, dużo łez, śmiechu...