Moje życie to.... hmmm, w sumie ciężko je określić.
Dwudziestka już dawno na karku, a jedyne co robię w swoim życiu to praca, od niedawna opiekowanie się psem, czytanie mangi i śledzenie życia gwiazd. Czasami zamieniam się w psychofankę i potrafię spędzić godziny stalkując jakiś sławnych ludzi lub chłonąc wiedzę bezużyteczną na ich temat. O tak. Cała ja.
Aktualnie leżę na łóżku przeglądając insta i sprawdzając co nowego u moich idoli, aby odciągnąć swoje myśli od tego, że dzisiaj znowu jest poniedziałek i zaraz muszę się ogarniać do roboty. Właśnie wpisuję komentarz pod nowym postem Matt'a Harnacke'iego* kiedy na moim brzuchu ląduje wielka puszysta kulka.
- Też cię kocham Zygmunt. - zwracam się do kundelka, który radośnie merdając ogonkiem, próbuje oznajmić mi, że powinnam już wstawać i się nim zająć - Oj ty mały łobuzie. - mówię głaszcząc go po głowie i podnosząc się powoli z łóżka - Chodź Gienek, dam ci jeść. - na dźwięk ostatniego słowa psiak zrywa się natychmiast i biegnie do swoich misek.
Wstaję i podążam za nim, a następnie nasypuję mu jego ulubioną karmę.
- Smacznego Gustaw. - mówię i otwieram lodówkę wyjmując z niej jajka na omleta
Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie nazywam psa jednym imieniem. Odpowiedź nie jest bardzo skomplikowana. Przygarnęłam go ze schroniska dwa dni temu. Nie reagował na żadne imię, ponieważ poprzedni właściciel miał go gdzieś, więc mogłam mu jakieś wybrać, jednak nie potrafiłam się zdecydować, więc stwierdziłam, że na razie nie będzie miał jasno określonego imienia. W końcu i tak mu to jest obojętne, a dla mnie wystarczy, że reaguje na chodź, do nogi, siad, jeść i spacer.
Wylewam na patelnię przygotowane już ciasto na omleta i czekam jak się przypiecze.
Po skończonym śniadaniu, wyprowadzam jeszcze psa na krótki spacer, a potem szybko się ogarniam i wychodzę do pracy.
Pracuję w kawiarni, która znajduje się na tej samej ulicy co moje mieszkanie, więc całe szczęście droga nie zajmuje mi długo.
- Cześć Sara! - zwracam się do współpracownicy, wchodząc do lokalu
- O hejka! Dobrze, że już jesteś. - odpowiada i rzuca mi fartuch przez ladę. Jakimś cudem go łapię i kieruję się do mojej szafki, aby zostawić niepotrzebne rzeczy
- Przeleciałabyś jeszcze wszystkie stoliki ścierką? - mówi do mnie blondynka, z błagalną miną, gdy tylko pojawiam się w zasięgu jej wzroku
- Ehh no dobra. Znaj moją dobroć. - mówię i zabieram się za robotę
- Dziękuję! Kocham cię całym sercem! Jesteś najlepszą, najmilszą, najwspanialszą i najznakomitszą osobą jaką znam! - odpowiada Sara, robiąc serduszko z dłoni w moją stronę, na co śmieję się tylko pod nosem i kręcę głową
- Mam nadzieję, że nie będzie dzisiaj dużo klientów. - mówię, zmieniając temat
- Chyba właśnie wywołałaś pierwszych. - odzywa się blondynka ze wzrokiem skierowanym za drzwi wejściowe kawiarni
- Ehh... - wzdycham tylko, gdy słyszę dźwięk dzwoneczka oznajmiającego pierwszych klientów i podnoszę się znad stolika, obracając w ich kierunku
Momentalnie moje źrenice się poszerzają i gapię się na nich w całkowitym szoku.
- C-zeźć! - odzywa się czarnowłosy azjata w okularach, po czym wraz ze swoim przyjacielem wybucha śmiechem na swoją łamaną polszczyznę. Ja natomiast nadal nie mogę uwierzyć w to co widzę.
Przede mną stoi Eddy Chen i Brett Yang - moi mentorzy, jeśli chodzi o muzykę klasyczną i grę na skrzypcach ( tak gram na skrzypcach ) oraz youtuberzy, których filmiki zawsze potrafiły poprawić mi humor. Czuje się jak zamurowana i nie jestem w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
CZYTASZ
Kawiarnia sław
FanfictionA co jeśli nagle w twoim życiu zaczęli pojawiać się twoi najwięksi idole? . . . . O to fanfiction?¿ nie jestem pewna jak to określić. Będą pojawiać się tu krótkie historie z życia pewnej dziewczyny, w którym z niewiadomych przyczyn zaczęły się poja...