IV

198 25 15
                                    

Hej kochani, przepraszam, że dawno nic nie wrzucałam :< Jak już wspominałam, mam mało czasu, teraz na dodatek nie wiadomo jak będzie ze szkołą i to wszystko mnie dobija. Ten rozdział napisałam już jakiś czas temu, ale wahałam się z publikacją. Chciałam go jakoś poprawić, ale nie mam szczerze do tego głowy, także za błędy i nieścisłości przepraszam ;-;


Następnego dnia chłopak został brutalnie obudzony o jego zdaniem nieludzkiej porze. Było jeszcze ciemno, a księżyc i lampy uliczne oświetlały okolice, gdy wampir wparował do jego pokoju i zaczął potrząsać jego ramieniem.

- Wstawaj bachorze, musimy się zbierać - oznajmił, chwytając za róg kołdry i ściągając ją ze śpiącego nastolatka.

- Mhm, jeszcze pięć minut mamo...- wymamrotał przez sen, po czym obrucił się na drugą stronę.

Rudzielec westchnął i nie mając już ochoty na wymyślanie innych, niezbyt bolesnych sposobów na obudzenie, chwycił go za koszulkę i mocno pociągnął, ściągając go w ten sposób z mebla.

Wilkołak wydał z siebie okrzyk zaskoczenia, gdy wylądował twarzą na twardej podłodze. Do jego zaspanego mózgu jeszcze nie do końca docierało co się dzieje, więc po podniesieniu się do siadu szybko zaczął się cofać, aż jego plecy nie natrafiły na stojące za nim łóżko.

- Nie strasz mnie tak więcej, Danna! - warknął, gdy w końcu zauważył stojącą nad nim postać. - Myślałem, że ktoś się włamał i chciał mnie zabić, hm!

- Gdyby tak rzeczywiście było, już dawno byłbyś martwy. Jestem tu od dobrych dziesięciu minut, a ty dopiero teraz to zauważyłeś - prychnął wyraźnie zirytowany Akasuna, sekundę później marszcząc brwi na dziwny zwrot, którego użył wobec niego podopieczny. - Jak... Jak mnie nazwałeś?

- Danna, hm - powtórzył, podnosząc się w tym samym czasie z podłogi. - Znalazłem to w jakiejś książce... Jesteś moim opiekunem, a ja chcę ci okazać w ten sposób szacunek - wyjaśnił, przemilczając fakt, że to słowo miało dwa różne znaczenia.

- Cokolwiek - rzucił beznamiętnie Sasori. - Ubieraj się, zaraz wyjeżdżamy. Do tego konkretnego miejsca mamy trzy godziny jazdy, a ja muszę na razie omijać promienie słoneczne szerokim łukiem.

Blondyn pokiwał głową, całym sercem starając się, aby jego niechęć nie została zauważona, a gdy mężczyzna wyszedł z pokoju, wydał z siebie głośne westchnięcie. Jedna jego część chciała jak najszybciej odzyskać pamięć, ale druga czuła się bezpiecznie w pobliżu rudowłosego wampira i była aż zanadto świadoma, że gdy wspomnienia wrócą, a jego zdrowie fizyczne się poprawi, będzie musiał odejść.

Chłopak otworzył szafę, chwycił pierwsze lepsze rzeczy i się przebrał, a ubrania w których spał, rzucił niedbale na łóżko. Nie zamierzał tego sprzątać i to nie dlatego, bo Sasori go ponaglał - był zdecydowanie zbyt leniwy.

Zszedł na dół, mając zamiar jeszcze doprowadzić swoje włosy do w miarę znośnego stanu. Słyszał jak jego opiekun krzątał się w kuchni, jednak nagle rozległ się trzask tłuczonego szkła, a sekundę później kilka głośnych przekleństw. W głowie nastolatka zapaliła się czerwona lampka i szybko pobiegł do pomieszczenia. Zastał tam schylającego się i zbierającego ostre odłamki Akasunę.

- Co się stało, Danna, hm? - zapytał troskliwie, dołączając do wampira.

- To nic - odparł oschle. - Zostaw i szykuj się, poradzę sobie.

Nastolatek nie wierzył mu w najmniejszym stopniu. Uparcie zbierał resztki odłamków, a gdy prawa dłoń rudzielca mignęła mu przed oczami, szybko ją chwycił i przyciągnął bliżej swojej twarzy, krzywiąc się na widok groźnie wyglądającego poparzenia.

Mój wilczku || SasoDei||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz