Rozdział 10

8.6K 337 52
                                    

Lekcję pomału dobiegały końca. Nauczyciele byli w niezłym szoku w końcu jeszcze nie zdażyło się, żebyśmy z Antoniem nie przeszkadzali na lekcji.

Sama niewiele pamiętam z tych zajęć. W ogóle nie mogłam się skupić na słowach nauczycieli. Przez cały ten czas nie odezwałam się do chłopaka. Choć kusiło mnie, aby spytać się czego ode mnie, oczekuje to z nieznanych dla mnie powodów, bałam się jego odpowiedzi. Nigdy nie lubiłam żyć w niepewności, bo wychodzę z założenia, że lepiej wiedzieć niż nie. Można się wtedy przygotować, do przyszłych wydarzeń jednak nie potrafiłam. Naprawdę dziwne uczucie, kiedy strach cię całkowicie paraliżuje, przed jakimkolwiek  działaniem. Zazwyczaj udawało mi się go pokonać i wręcz zmuszał mnie do działania.

W przerwie postanowiłam zadzwonić do brata, bo dawno z nim nie rozmawiałam. Nigdy bym się do tego nie przyznała, ale dźwięk jego głosu sprawia, że czuję się spokojnie i bezpiecznie. Może to pozwoli mi się uspokoić na tyle, bym zaczęła logicznie myśleć.

- Cześć Set. Co tam? - spytałam i z trudem przełknęłam ślinę.

- Cześć Kira. Dawno nie rozmawialiśmy. Muszę cię pochwalić, jeszcze nie dostałem od dyrektorki żadnej skargi na twój temat. - przynajmniej jedna dobra rzecz dzisiaj pomyślałam.

- A co u Rity i Livi?

- Na szczęście moje kotki dużo lepiej się czują.

No tak zapomniałam wspomnieć, że moja bratanica też jest kotołakiem. Lekarze mówili, że jest naprawdę małe prawdopodobieństwo, żeby Rita urodzi wilkołaka. Z powodu tego, że jest ich naprawdę mało, a przyroda w jakiś sposób musi sobie pradzić, aby nie wyginęły. Wspominali też o tym, że nie może urodzić hybrydy, ponieważ są one bezpłodne.

Oczywiście w każdej regule znajdzie się wyjątek, jak na razie takiego nie znaleziono. Pewnie dlatego, że potomstwo hybryd mogłoby być bardzo niebezpieczne. Chociaż oni nie planują mieć większej ilości dzieci, nie dlatego, że nie chcą po prostu Rita, mogłaby tego nie przeżyć.
Ledwo udało się ją uratować po pierwszej ciąży wiec, po co ryzykować.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Oczywiście nie powiedziałem mu o tym, że już pierwszego dnia zostałam ukarana i jestem przywiązana do wampira. Lepiej, żeby myślał, że jestem grzeczna.

Gdy w końcu zabrzmiał ostatni dzwonek, w końcu ile można żyć w niepewności, udaliśmy się do pokoju Ant- Mena.

Po drodze widziałam Axela, który całował się z wampirem. Od razu poznałam go, bo siedzieliśmy przy jednym stoliku. Z tego, co pamiętam. Nazywa się Sam. Rzadko odzywał się, głównie coś czytał, zazwyczaj jakiś klasyk. Patrząc na tą scenę, przypomniało mi się, jak zachował się czarnowłosy. Pomógł Axelowi, gdy ten miał poważne kłopoty. Zrobił to, mimo że nie przepada za zmiennymi. Może nie jest wcale taki zły? Ta myśl pozwoliła mi zapanować nad strachem, może nie całkowicie, ale chociaż częściowo.

- No dobra co ode mnie oczekujesz? - spytałam od razu, gdy przekroczyliśmy próg pokoju.

Próbowałam ukryć swój lęk i choć mój głos się nie załamał, to wiedziałam, że w moich oczach widać było mój strach. .

- Ale ty jesteś niecierpliwa, piesku. - odparł z uśmiechem i wyższością słyszalną w  głosie.

- Nie nazywaj mnie pieskiem! - mimo lęku głośno na niego warknęłam. Jak można łatwo się domyślić, chłopak w ogóle się tym nie przejął.

- Naprawdę w tej sytuacji, będziesz mi się stawiała? - powiedział z uniesioną brwią.

Po krótkim przemyśleniu mojej obecnej sytuacji musiałam przyznać mu rację. W końcu obiecałam mu, że zrobię wszystko, co zechce, a ja zawsze dotrzymuje słowa.

- Dobra skoro już doszłaś do prawidłowego wniosku, to chce od ciebie jednej rzeczy. - powiedział. Odgarnął swoją zimną dłonią moje włosy do tyłu, aż przeszły mnie dreszcze. Po krótkiej chwili dodał. - Chce twojej krwi.

- Coo? - spytałam przerażona. - Przecież jest to zabronione?

- Jest. Chyba że ktoś dobrowolnie wyrazi na to zgodę. Więc jaka jest twoja decyzja?

- Tylko ten jeden raz?

- Tylko ten jeden raz, chyba że będziesz prosiła o więcej. - szepnął mi do ucha.

- Chyba cię pogięło. Jeden raz i nikomu o tym nie mówimy. - spojrzałam na chłopaka w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Ok.

- No to dalej. Chcę już mieć to za sobą. - powiedziałam pewnie i odchyliłam głowę tak, aby miał lepszy dostęp do mojej szyi.

-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem — odparł prześmiewczo i nim zdążyłam się odgryźć, on ugryzł mnie.

Wbił swoje kły w moją szyję. Na początku zabolało, jakby ugryzienie końskiej muchy po chwili jednak zalała mnie ogromną falą przyjemności. Czemu nikt mnie o tym nie ostrzegł! Nawet w pełni nie czułam takiego pożądania jak teraz.

Wampir pomału pił moją krew i jednoczenie, delikatnie położył mnie na łóżku. Ręce nadal miał na moich biodrach ja jednak nieświadomie zacisnęłam swojej na jego czarnych jak noc włosach. Czułam jak oczy, zachodzą mi mgłą z powodu pożądania i niekontrolowanie zaczęłam pojękiwać mu do ucha. Nie wiem, jak długo to trwało, kiedy zaczęłam zasypiać. Antonio oderwał się od moje szyi i gdy byłam na granicy świadomości, usłyszałam jak, mówi ,,Jak na tak pyskatą osobę, naprawdę słodko i dobrze smakujesz. " Po czym pocałował mnie w czoło i życzył mi dobrej noc. Jednak tego nie mogę być pewna.

N.A.R.A

Nigdy cię nie chciałam [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz