Rozdział 20

259 23 1
                                    

PERSPEKTYWA EVE

– STO LAT, STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM!

Dzisiaj był ten dzień. W końcu osiemnaście lat. Dorosłość. Mogę pić ( oczywiście nie piję, bo jestem w ciąży).  Mogłam zrobić sobie tatuaż.  Mogłam podejmować własne decyzje. Niestety czytałam, że kobiety w ciąży nie powinny robić sobie tatuaży, wiec akurat na to musze poczekać.

– Dziękuję – uśmiechnęłam się do pięciu chłopców.

Obudzili mnie piękną, urodzinową piosenką urodzinową i przynieśli mi naleśniki jagodowe.  Dzięki bogu, nie czułam się źle.

– Zayn powiedział, że to są twoje ulubione – Niall uśmiechnął się, przysuwając stos naleśników bliżej mnie.

– Miał racje – powiedziałam przenosząc wzrok na przystojnego chłopaka, stojącego naprzeciw mnie.

– Co chcesz robić dzisiaj, Panno Osiemnaście Lat? – zapytał Louis, mierzwiąc moje włosy gdy grzebałam w przyniesionym posiłku.

– Jeść – odpowiedziałam z pełnymi ustami.

– Co jeszcze? – zapytał Liam.

– Naprawdę nie musimy nic robić, nie wiem. – wzruszyłam ramionami.

– Okej, ale chociaż wręczymy prezenty – krzyknął Louis, wybiegając z pokoju, a po chwili wracając z rękami pełnymi opakowań.

– Chłopcy, nie musieliście.  – pokręciłam głową.

– Właściwie, to wszystko ode mnie. – Louis uśmiechnął się dumnie – Dbam tylko o siebie.

Wszyscy na chwilę opuścili pokój, wracając każdy z tą samą ilością prezentów. Wszyscy rzucili się na łóżko obok mnie, tam gdzie zwykle śpi Zayn.

– To zbyt wiele – powiedziałam.

– Kochanie, proszę. To nie zrobiło nam różnicy. Trzeba pamiętać kim jesteśmy. – Harry uśmiechnął się i podał mi jeden ze swoich prezentów. Rozdarłam opakowanie, odsłaniając pudełko. W środku znajdował się bardzo ładny pierścionek z kamieniem.

– To jest pierścień nastroju, dzięki niemu będziemy zawsze wiedzieli czy masz zły humor, czy nie.

Zaśmiałam się i założyłam go.

– Dziękuję.

Prezenty Harry’ego skończyły się po pierścionku, koszulce z napisem „Kocham Harry’ego Stylesa”, karcie podarunkowej z TopShopu, lakierze do paznokci, pięknych pantoflach, książkach o ciąży, kartce z życzeniami, którą postanowiłam przeczytać później, i jak zdarzyłam się zorientować ich nowym albumie. Cały czas uśmiechał się bezczelnie, powodując mój śmiech.

– Bardzo dziękuję, Harry – uśmiechnęłam się, sięgając rękami by go uścisnąć i dać buziaka w policzek.

Prezenty Louisa były bardziej, um, losowe.  Dostałam kubek, naprawdę ładne okulary przeciwsłoneczne, opakowanie lepkich, świecących w ciemności gwiazdek, wspaniałą sukienkę, krakersy, parę sandałów, i poduszkę. Przybrałam pytający wyraz twarzy.

– Eleanor trochę ci pomogła, prawda?

– Tak – uśmiechnął się nieśmiało. Zaśmiałam się i podziękowałam mu tak, jak wcześniej Harry’emu.

Następny był Niall. Wręczył mi pudełko czekoladek, kartę zniżkową z Nandos, uroczą bransoletkę, kilka obudów na telefon, jakieś płyny i spraye, miły koc dla dziecka, z niebieskim słoniem. To było absolutnie urocze. Nie mogłam pomóc, pękając przy kolejnym prezencie z Ameryki. Snuggie. To koc, który można nosić.  

Changes (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz