Rozdział VII

170 13 22
                                    

Zapadła niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć.
- No cóż było minęło, heh - odezwałam się w końcu.
- Nie mogę sobie nawet wyobrazić, przez co przechodziłaś... - powiedział cicho Gilan.
- Jakoś żyłam - wzruszyłam ramionami - O wiele łatwiej jest sobie radzić jak się nie patrzy w przeszłość. Dlatego wolę myśleć, że wszystko co się kiedyś stało sprawia, że jesteśmy teraz w tym miejscu. W końcu gdyby nie moja ucieczka przed domem dziecka w zamku, to nie nauczyłabym się kamuflażu, nie zwróciłabym uwagi Halta i nie poznałabym ciebie - gestem dłoni wskazałam na chłopaka. Lilia prychła zdawając się mówić "ej, a o mnie to już zapomniałaś?". Zachichotałam i poklepałam ją delikatnie po szyi.
- Nie bądź zazdrosna przecież się cieszę, że ciebie poznałam.
Gilan na moją rozmowę z klaczą się uśmiechnął. Nagle Blaise I Lilia zastrzygli uszami. Dodatkowo wyczułam spięcie mięśni wierzchowca. Spuściłam głowę, aby kaptur zsunął mi się jeszcze bardziej na twarz.
- Ktoś nas obserwuje - szepnęłam do chłopaka, starając się jak najmniej ruszać ustami. Lilia słysząc, że też ostrzegłam towarzysza, rozluźniła się. Podniosłam głowę i rozejrzałam się poruszając tylko oczami. Po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę, że to podejrzane, że nagle urwaliśmy rozmowę. Postanowiłam spowrotem zagaić jakiś temat.
- Więc w sumie wszystko wyszło na dobre - spojrzałam na Gilana. A raczej skierowałam tam tylko głowę bo oczami cały czas się rozglądałam. Ugh nic nie widzę. Żadnego ruchu. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, że nie mogę namierzyć mojego obserwatora. Chociaż tak rozmyślając skoro Halt mnie przez ten cały rok obserwował, a ja o tym nie wiedziałam to nie pierwszy. Tak właściwie nawet jeśli go namierze wzrokiem to co zrobimy? Nie mamy przy sobie swoich łuków. Jedynie co, to możemy go jakoś zgubić w lesie... Ale to będzie trudne z dwoma wierzchowcami. Wznowiliśmy powolną jazdę prowadząc rozmowę. Wymijaliśmy tematy, które mogłyby naszemu obserwatorowi zdradzić za dużo. Robi się już ciemniej. Powinniśmy wracać, więc zawróciliśmy, ale jeszcze za nim naprawdę udamy się w drogę powrotną to poczekamy aż się jeszcze bardziej ściemni. Łatwiej zgubimy gościa. Spojrzałam na Gilana.
- To co wraca- dostrzegłam za nim ruch. I już wiedziałam gdzie nasz obserwator się znajduje. To na pewno nie był żaden zwiadowca. Bo nie jest nawet w połowie tak zwinny jak oni. Jedyne co mu pozwoliło się kamuflować to spore krzaki i bezruch. Ale na nasze szczęście się ruszył w najmniej odpowiednim momencie i teraz go widzę prawie dokładnie. Prawie, ponieważ jest ciemno i nie ma tu żadnego światła poza wschodzącym księżycem. Zmróżyłam oczy i pozwoliłam kapturowi opaść mi jeszcze bardziej na twarz. Nie wiem w sumie co zrobić. Nie jestem pewna czy ma broń i nie mam pojęcia kto to. Zaraz zrobię coś bardzo głupiego... Uniosłam się w siodle.
- Nie musisz się już ukrywać. Wiemy, że onserwujesz nas od dłuższego czasu, a teraz sam wydałeś swoją pozycję - powiedziałam patrząc tam gdzie się znajdowała ów postać.
- Jeśli zaraz wyjdziesz potraktujemy cię łaskawie - próbowałam swoich sił w blefie. Muszę sprawić, aby mi uwierzył że mamy przy sobie broń, którą możemy go ewentualnie zabić. Gilan szybko podłapał o co chodzi.

PRZEPRASZAM ŻE NIE DOKOŃCZYŁEM, A WSTAWIAM ALE NIE MAM WENY A STWIERDZIŁEM ŻE 500 SŁÓW MOŻE BYĆ TAKIM PÓŁ ROZDZIAŁEM.
Poza tym ostatnio spędzam mało czasu ogólnie na wattpad I mean nie mam zabardzo czasu a też zapominam że mam dwie (w zasadzie to trzy) niedokończone książki. Jeśli chcecie możecie mnie zganiać na moim tiktokuxxjukyxx możecie spamić o wattpad ile wlezie może wreszcie ruszę dupę i uda mi się napisać coś, a najlepiej jeszcze na zapas.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 22, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zakapturzona || ZwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz