Strach i ból. Ale czy na pewno? Czy aby na pewno mamy się czegoś obawiać w tych czasach? Przecież na każdym kroku jest ktoś kto by nas obronił. Chociaż nie. Jest jeden człowiek, którego wszyscy się boja. Każdy kto mu się postawi od razu ginie. Nie, to nie jest szybka i bezbolesna śmiercią, ale długą i strasznie cierpiąca. Jego słudzy, a raczej tylko pionki na szachownicy, wypełniają jego każdy rozkaz bez najmniejszego wahania. Mało kto chce mieć z nimi do czynienia. Są tacy co nieustannie z nim walczą, ale szybko stwierdzają ze nie maja szans. Boją się go. Nie raczej boją się jego potęgi. Niektórzy myślą, że głowy państwa, polityki i władzy nic z tym nie robią, że tylko patrzą na to z góry. Ale jak mają powstrzymać kogoś kogo nikt nigdy nie powstrzymał przez te wszystkie lata? Kogoś kto by wymordował oba światy bez najmniejszego wahania i jeszcze było by mu mało. Ale przecież trzeba mieć nadzieje. I iść na przód, nie bać się i z nim walczyć. Jednak jeżeli każdy zacznie walczyć na własną rękę, ilu ludzi będzie cierpieć przez to z bólu?
Ból. Może i normalnie odczucie, każdy odczuwa go inaczej. Niektórzy bardziej inni mniej a inny w ogóle go nie czują. Ale on zawsze był, jest i będzie w człowieku. Nie ważne jakie mamy odczucia bólu. W pewnym momencie to wszystko co człowiek dusił w sobie kiedyś wyjdzie na światło dzienne. Wtedy nie będzie nic innego jak ogromny ból. Ludzie potrafią go ukryć pod wieloma postaciami. Jednakże nigdy o nim nie zapomną. Może i wiele ludzi odczuwa go, może i wiele ludzi próbuje się go wyprzeć, zapomnieć. Nastały takie czasy, że każdy chce go uniknąć z rąk najpotężniejszego. Jednak kiedy ich już dopadnie, ludzie chcą tylko śmierci.
Każdy żył tyle tal w strachu i obawie o swoje dzieci, rodzinę i majątek. Mroczne czasy przyszły wraz z zimną zima. Wiosna nie była wcale cieplejsza. Na pewno nie taka jak była zawsze. Pomimo, że dzieci były w szkole, najbardziej bezpiecznym miejscu, to i tak rodzice sie zamartwiali. Po wiośnie było lato. Możliwe że słońce które było we wiosnę, teraz jeszcze bardziej grzało. Było inaczej, Każdy choć na chwile zapomniał o panującym mroku. Nadchodziła jesień. Rodzice znowu odsyłali dzieci do szkoły, z myślą czy nie widza się po raz ostatni. Jednakże ta jesień miała być zapamiętana przez wszystkich i na zawsze.
Zwykła noc, a może jednak nie taka zwykła? Kiedy dzieci biegają od domu do domu i zbierają cukierki, nikt nie myśli aby się czymś przejmować. Nikt nie wie co się ma wydarzyć. Może i to lepiej? Jak by wszyscy wiedzieli, każdy budynek był by obstawiony przez wszystkich najlepszych z najlepszych. Rodziny opuściły by domy aby się ukryć. Jednakże tak się nie stało, nikt nie spodziewał się że ta noc wszystko zmieni. W tym czasie co dzieci wesoło ganiały od domu do domu ścieżką kroczyła postać ubrana w ciemne szaty z kapturem. Biały puch śniegu opadał jej na ramiona oraz czubek nakrycia głowy. Po bliższym przyjrzeniu się, można by było powiedzieć, że to mężczyzna. Blada twarz wychylona odrobinę spod kaptura, oraz lekko umięśniona sylwetka tylko to potwierdzała. Nikt nie zwracał na niego uwagi, bo przecież kto w Halloween by się przejmował człowiekiem ubranym na czarno?
Zakapturzona postać stanęła przed niewielkim domkiem jedno rodzinnym. Światła świeciły się we wszystkich oknach, jeżeli by się wsłuchać można by było również usłyszeć grającą muzykę w całym domu. Mężczyzna podszedł do drzwi na tyłach domu, po cichu je otworzył i wszedł do środka. Rozejrzał się dookoła i zauważył młode małżeństwo z dzieckiem siedzącym na kolanach kobiety. Mężczyzna był brunetem z okrągłymi okularami, siedział na kanapie i przyglądał się żonie i dziecku. Kobieta była dość drobną rudą kobietą która siedziała z dzieckiem na dywanie przed kanapą. W najmłodszym członku rodziny była tylko jedna rzecz wyróżniającą się. Mianowicie iście zielone oczy. Mężczyzna spostrzegł w ich oczach strach, który tak uwielbiał. Kobieta gdy tylko zauważyła nieznanego człowieka który wszedł do ich mieszkania, pobiegła z dzieckiem na górę. Jej mąż jak na mężczyznę przystało chciał bronić żony i jedynego potomka, jednak mężczyzna o bladej twarzy widząc to uśmiechną się tylko do niego. Ale nie był to miły uśmiech, raczej pełen pogardy i satysfakcji. Po czym brunet runął martwy na ziemie. Mężczyzna z kapturem był zawiedziony ze nie mógł dłużej pobawić się swoją ofiarą, jak widać czas nie jest jego sprzymierzeńcem. Odwrócił się w stronę schodów, postanawiając pójść poszukać kobiety z dzieckiem. Znalazł ich na końcu korytarza, w pokoju dziecięcym. Tuż obok kołyski stała rudowłosa, a na rękach trzymała dziecko. Nie minęła chwila a kobieta runęła martwa na ziemie upuszczając przy tym niemowlę.
Mężczyzna wreszcie zdjął kaptur z głowy, ukazując tym samym iście czerwone oczy, i twarze bez nosa oraz zamiast ust tylko ich lekki zarys. Czerwonooki pochylił się nad malcem celując w niego swoją różdżką. Chłopiec tylko się roześmiał nie zdając sobie sprawy co się właśnie stało. Czarnoksieżnik uśmiechnął się do niego a w jego oczach lśniła istna satysfakcja.
Jednakże nie przewidział tego co się potem stało. Celując różdżką w chłopca i rzucając zaklęcie uśmiercające, nie przewidział ze czar się odbije i trafi w niego samego. Po chwili w miejscu w którym stał czerwonooki pozostał jedynie skrawek materiału z jego szaty. A dziecko pod wpływem takiej energii zasnęło z blizną na czole.
Gdyby wszyscy wiedzieli co się stało w tej chwili, w tą jakże zwykłą noc świętowali by na całego. Uważając tego Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać za zmarłego, zawdzięczając to jedynie chłopcu które jeszcze nawet nie umie mówić. Bo właśnie oto była nowa nadzieja czarodziejskiego świata.
Tylko szkoda, że tak szybko jak się pojawiła to tak szybko zniknęła.

CZYTASZ
Taniec ze śmiercią
FanfictionNie wiem jaki dać opis, wybaczcie. Mam nadzieje, że się spodoba.