0. Obsesja od pierwszego przesłuchania.

451 44 15
                                    

          Agent Specjalny Thomas Lockwood wkroczył pewnym siebie krokiem na posterunek policji w mieście Huntington, w stanie Nowy Jork. W prawej dłoni trzymał w gotowości swoją komórkę, która w każdej chwili mogła zadzwonić z nowymi informacjami na temat sprawy, której śledztwem zajmował się wraz ze swoim zespołem. Z daleka zauważył sierżanta, który próbował nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Zamiast udać się do pomieszczenia, które zostało im przydzielone przez miejscową policję do prowadzenia dochodzenia, od razu zaczął iść w kierunku starszego mężczyzny w mundurze policyjnym.

— Sierżancie Howell — odezwał się, witając się z mężczyzną skinięciem głowy.

— Agencie Lockwood, czekaliśmy z tym aż zjawi się ktoś od was — zaczął cichym, lecz typowo rozkazującym tonem, którym posługiwał się niemal każdy policjant na wyższym stanowisku. — Na przesłuchanie czeka kobieta, którą wskazaliście jako podejrzaną. Mary - Anne Luise.

Po otrzymaniu tej informacji, ucichł na moment w zdziwieniu. Nie mógł powstrzymać zmarszczonych brwi, które ukazały się na jego twarzy, mimo iż praca nauczyła go utrzymywania stoickiego wyrazu w każdym momencie.

— Luise? — zapytał, upewniając się. Howell przytaknął głową, wskazując na pokój przesłuchań. Wyjrzał do kobiety przez malutką, okratowaną szybę w drzwiach i rozpoznał tą samą osobę, którą widzieli z ofiarą na ostatnich nagraniach, na których była ona żywa. — Nikt z mojego zespołu nie dostał rozkazu, aby ją aresztować do momentu, w którym nie będziemy mieli wystarczających dowodów.

— Nikt ode mnie również nie dostał żadnego rozkazu, w tym sęk — mówił. — Luise sama przyszła na posterunek.

Thomas ponownie zerknął na młodą dziewczynę i przez te kilka sekund oraz małe okienko mógł powiedzieć o niej...zupełnie nic. Cóż, nie zachowywała się jak typowa podejrzana, ponieważ była spokojna. Może nie zupełnie spokojna, wydawała się zmartwiona, lecz nie swoim zatrzymaniem. Być może śmiercią ofiary?

Skonsultował się przez telefon z agentami zespołu, którym nadzorował. Oni także wydali się przynajmniej zdziwieni tą informacją i każdy z nich powiedział, iż jak najszybciej upora się z zadaniami w terenie i wróci na posterunek. Tak też zrobili, agenci przesłuchujący barmana pracującego w barze, w którym była widziana ofiara przybyli jako pierwsi, następnie ci rozmawiającymi z jego rodziną oraz ci, którzy oglądali w kostnicy ciało ofiary i konsultowali się z medykiem sądowym.

Eric Becker, druga najstarsza osoba w zespole lecz mniej opanowana jak Lockwood patrzyła na podejrzaną zza lustra weneckiego z co najmniej poirytowanym wyrazem.

— Myślałem, że to będzie krótka sprawa — mówił. — Będziemy obserwować Luise, aż w końcu się potknie i będziemy mieli dowód. Chociaż nie wygląda na osobę pasującą do profilu. Myślisz, że kryje się w niej ten sadyzm i siła, z którą morderca torturował ofiarę?

Kierował te słowa do swojego szefa, aż do małego, ciemnego pomieszczenia z kamerą i lustrem półprzepuszczalnym weszła reszta grupy.

— Ja pójdę ją przesłuchać — odezwał się poważnie Thomas, spoglądając na agentów. — Obserwujcie każdy jej ruch, każde mrugnięcie, nawet najmniejszy ruch ręką. Becker, chcę wiedzieć wszystko na jej temat. Zadzwoń do Isaaca, ma przekopać całą sieć i znaleźć każdą informację na temat tej kobiety.

Skinął on głową, dlatego Lockwood wyszedł i otworzył najbliższe drzwi, które prowadziły do wciąż czekającej Mary - Anne Luise. Kobieta na ten dźwięk uniosła głowę znad blatu stołu i spotkała się z uważnie obserwującym ją wzrokiem ciemnych, brązowych oczu agenta. Jej piwne oczy pozostały tak spokojne jak poprzednio, lecz na powitanie uniosła kąciki wąskich ust.

— Panno Luise, Agent Specjalny Thomas Lockwood — przedstawił się dosyć sucho, lecz bez niepotrzebnego przedłużania. Odsunął krzesło przed nią jedną ręką, gdyż w drugiej trzymał brązowy, papierowy folder. — Jaki jest powód pani przyjścia na posterunek?

— Agent Specjalny? — zapytała, nie odpowiadając na jego pytanie. — FBI pomaga w śledztwie?

— Tak — rzucił szybko. — Od kilkunastu lat w Huntington procent przestępczości był niezwykle niski, a ostatnia taka sprawa miała miejsce w pierwszej połowie dwudziestego wieku, więc zostaliśmy poproszeni o pomoc w dochodzeniu. Teraz, panno Luise. Nie chcę się powtarzać, ale dlaczego przyszła pani na posterunek?

Westchnęła cicho, opuszczając wzrok na folder, następnie na blat stołu. Thomas widział, jak jej usta zaczynają się delikatnie trząść i kobieta splata ze sobą dłonie.

— Gdy usłyszałam o tym, co się stało Harvey'owi, ja... - zaczęła tłumaczyć, lecz była zbyt roztrzęsiona, by układać sensowne zdania. — Był pierwszą osobą, która wyciągnęła do mnie pomocną dłoń po przeprowadzce. Nikt nie ufa zbytnio obcej osobie, która przeprowadza się na małe, rodzinne osiedle, dlatego czułam się samotna. Wiedziałam, że te rodziny szepczą między sobą o samotnej, młodej kobiecie, ale Harvey był inny. Chciał mnie oprowadzić, pokazać miasto... Właśnie tego wieczoru zabrał mnie do tego baru. Wypiliśmy trochę za dużo, zaproponował, że odprowadzi mnie do domu, ale zostawiłam go samego i wzięłam taksówkę. Oh, boże. Gdybym tylko nie zostawiała go samego...

Przy ostatnim zdaniu uniosła wzrok na Agenta, który wysłuchiwał uważnie jej historii.

— Przepraszam, zbaczam z historii — wytłumaczyła się szybko. — Przyszłam, bo wiedziałam, że byłam najprawdopodobniej ostatnią osobą, która go widziała. Rodzice Harvey'a wyjechali na wakacje na Florydę, dlatego przez jakiś czas miał mieszkać sam. Chciałam dowiedzieć się, czy jest również jakiś postęp w śledztwie.

Lockwood skinął lekko głową. Jakiś głos w środku mówił mu, że to nie jest ona. Instynkt mu podpowiadał, że to coś więcej niż obca, najpewniej zauroczona w nim dziewczyna. Ona nie miałaby nawet żadnego motywu.

— Mary - Anne, dlaczego przeprowadziłaś się do Huntington? Mogę się mylić, ale słyszę subtelny brytyjski akcent — zadał kolejne pytanie, które miało być już ostatnim. Nie miał powodu, by wyciągać i rozkładać przed nią zdjęcia pociętych, zmasakrowanych zwłok mężczyzny.

Zaśmiała się smutno i skinęła głową.

— Ma pan dobre ucho, Agencie Lockwood — powiedziała. — Próbuję go ukryć, by nie wzbudzać większych sensacji. Rzuciłam studia dziennikarskie na uniwersytecie St. Johna w Nowym Jorku, na które przyleciałam z Anglii. Jak się można domyślić, moi rodzice nie byli zbyt zadowoleni z mojego wyboru, więc wolałam nie wracać do ojczystego kraju. Oprócz tego pokochałam Stany, ale wolałam mniejsze miasto niż ogromne miejsce spełniania marzeń.

Wszystko miało sens. Nie było w jej historii nic, co wyjaśniałoby brutalne morderstwo z nienawiści do Harvey'a, tak jak podpowiadał profil mordercy. Mężczyzna ponownie zareagował jedynie skinięciem głowy.

— Dziękuję, to by było wszystko. Nie widzę powodu, dla którego miałaby pani dalej tu przebywać.

Mężczyzna wstał, poprawił marynarkę i zabrał ze sobą brązowy folder. Gdy naciskał klamkę, po raz ostatni usłyszał cichy, łagodny głos kobiety.

— Do widzenia, Agencie Lockwood. 

EvidenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz