Przez pół godziny Shouyou wraz z Tobio ćwiczyli swoje ataki na zmianę z serwami i odbiorami. Kageyama był trochę zaniepokojony widząc, że jego przyjaciel nie skacze tak dobrze jak miesiąc wcześniej. W pewnym momencie rudzielec lekko się zachwiał i upadł na kolana.
- Hinata! Co się dzieje?! - zawołał czarnowłosy i dopadł do kolegi. Usiadł koło niego i bez zastanowienia przytulił.
- Powiedz mi Kagayama... lubisz mnie?
- No oczywiście głupku! - zaśmiał się.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy Tobio. Lubię jak się uśmiechasz.
- Coś się dzieje Shouyou? Nigdy mi nie mówiłeś takich rzeczy.
- Wszystko gra, tylko... nie ważne...
- Ważne! Nie możesz dusić w sobie uczuć. To wpływa na twój stan głupku! Nie możesz trzymać tego w sobie.
- Boję się Kageyama... - szepnął i wtulił się w niego bardziej.
- Nie ma czego krewetko... - pogładził go po plecach uspokajająco.
- Boję się, że cię stracę jak ci to powiem.
- Nigdy tak się nie stanie dzieciaku! - zawołał oburzony.
- Ej! Jaki dzieciak! Mamy tyle samo lat...
- Dobra, dobra... nie zmieniaj mi tu tematu.
- Sam powiedziałeś, ze jestem dzieciakiem - opuścił głowę.
- Do rzeczy Shouyou... zaraz może przyjść reszta drużyny.
- To nie takie proste Kageyama... To... Kochmcię - powiedział na jednym wydechu.
- Wolniej Hinata... Nic nie zrozumiałem.
- W tym rzecz, że kocham cię głupku! Zakochałem się w tobie Królu... - wykrzyczał i już miał się zerwać na równe nogi, gdy poczuł na swoich ustach wargi "przyjaciela". To mu w zupełności wystarczało. Taka odpowiedź mówiła mu wszystko. Zwłaszcza, że znał czarnowłosego dość dobrze i zdawał sobie sprawę jak ciężko jest mu pokazywać swoje głęboko skrywane emocje.
- Ja ciebie też kocham Shouyou. Tylko ty potrafisz wywołać tyle emocji na mojej twarzy.
Hinata słysząc te słowa rozpłakał się i zatopił się w jego ciepłych, umięśnionych ramionach.
Nie zauważyli nawet, że do hali wpadło kilka roześmianych osób.
- Ha! Wiedziałem! Mówiłem, że będą razem, ale mi nie wierzyliście! - zawołał w pewnym momencie Nishinoya. - Wygrałem zakład, wyskakiwać z kasy!
Hinata i Kageyama słysząc swoich kolegów niemal natychmiast odsunęli się od siebie i zaczerwienieni jak dojrzałe pomidory rozglądali się po sali byle tylko nie spojrzeć na przyjaciół z drużyny.
- A co tu się dzieje? Nishinoya? Co ty wyprawiasz? Hinata, Kageyama... czemu stoicie tutaj jak kołki w płocie i się czerwienicie jak buraki... Zaraz, zaraz... Niech no zgadnę. W końcu się zeszliście! - i zanim ktokolwiek odpowiedział zawołał: - Gratulacje na nowej drodze życia! Pamiętajcie tylko, że na treningi i mecze macie mi przychodzić wypoczęci i nie utykający! Rozumiemy się?
Oboje słysząc to zaczerwienili się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
W pewnym momencie Hinata pociągnął Kageyamę w stronę drugiego końca sali. Musiał się upewnić.
- Czyli jesteśmy razem? - zapytał szeptem.
- Tak Hinata. Jesteśmy, a teraz chodź bo trener nas ochrzani, że się obijamy.
Nie wiedzieli, że to mógł być ich ostatni wspólny trening.
_____
Błąd w tytule jest celowy :)
Rozdziały są krótkie dlatego, że kompletnie wyszłam z wprawy jeśli chodzi o pisanie czegokolwiek długiego.
CZYTASZ
Niepokonany kruk |Kagehina| [1]
FanfictionTrwają przygotowania do Turnieju Wiosennego. Co złego może się zdarzyć i jak to może wpłynąć na Kageyamę i Hinatę? Historia może być mało realistyczna. Postacie oczywiście nie są wymyślone przeze mnie - jest to jedynie fanfiction. :)