Nikt nie spodziewałby się, że podczas trwania tak pięknego dnia mogłoby pójść coś nie tak. Zwłaszcza drużyna z Karasuno, która właśnie odbywała trening przed Turniejem Wiosennym. Trener widział w swoich krukach wielki potencjał, który z dnia na dzień był coraz większy. Kageyama zaczął mimo idealnego skupienia dobrze się bawić podczas gry, a Hinata na reszcie zaczął myśleć o tym co robi, przez co jego gra wyglądała na prawdę niesamowicie.
- Młody ma jednak talent... To nie jest zasługa tylko i wyłącznie ciężkiej pracy - stwierdził Ukai, gdy po raz kolejny Shouyou uratował swoją drużynę z opresji. Jego ruchy były przemyślane, precyzyjne. - Nowy Hinata... To mi się na prawdę podoba!
Po pół godzinie jednak zaczęło się dziać coś niedobrego. Najniższy zawodnik skulił się nagle, a na twarzy miał wypisany ból. Często mu się to zdarzało po treningach, ale nigdy nie przy trenerze i przyjaciołach. Zawsze cierpiał sam i nikt o tym nie wiedział. Nie chciał. Musiał zachować tą tajemnicę. Nie mógł pozwolić, by rodzice dowiedzieli się o nawrocie bólów. Gdyby się dowiedzieli... musiałby wyjechać do Tokio, a na to nie mógł pozwolić. Nie teraz, gdy zostało tylko kilka miesięcy do turnieju.
- Hinata! Co się stało? Hej! Powiedz coś!
- Zapomniałem wziąć leków, przepraszam, zaraz minie...
- Przypilnujcie go ja idę zadzwonić po jego rodziców.
- Nie! Nie może pan! Ze mną jest na prawdę w porządku! To tylko ból brzucha! Zaraz przejdzie! Au... Oni nie mogą się dowiedzieć! Inaczej zabronią mi grać!
Trener jednak nie słuchał. Widział ból w oczach dzieciaka, ale musiał to zrobić. Dla niego. Wiedział, że jeśli zignoruje objawy, to Hinata być może nigdy nie będzie mógł grać w siatkówkę.
- Wiem, że to dla ciebie trudne, ale pomyśl, jeśli stanie ci się coś poważnego podczas Turnieju Wiosennego i już nigdy nie staniesz przed siatką, to co będą czuć twoi przyjaciele z drużyny? Pomyślałeś o tym?
Rudowłosy chłopak spuścił głowę i zacisnął szczęki.
Chwilę później na miejscu zjawili się rodzice Hianty.
- Shouyou... jesteś taki nieodpowiedzialny! Jak mogłeś nam nie powiedzieć! - ojciec nie powstrzymywał się.
- Wiesz słoneczko, że będziemy musieli pojechać na leczenie... Pożegnaj się z drużyną - mama Hinaty pogłaskała płaczącego syna po głowie. Wiedziała, że bardzo boli go to, że musi opuścić Karasuno w tak ważnym momencie. Musiał jednak to zrobić, dla dobra wszystkich. Siebie i kruków.
Drużyna słysząc te słowa z ust mamy ich przyjaciela oniemiała. Nie mieli pojęcia, że coś już wcześniej było z nim nie tak.
- Nie powiem tego... nie zrobię im tego!
- Opanuj się młody człowieku! Ja im to powiem jak ty nie chcesz!
- Spokojnie kochanie.. - rudowłosa kobieta na marne próbowała uspokoić męża.
- Nie skarbie, tak nie może być. Słuchajcie, wiem, że to może być dla was trudne, ale Shouyou nie będzie mógł z wami dłużej grać w siatkówkę. Jutro wyprowadzamy się. To wszystko. Zbieraj się młody.
- Daj spokój... - pani Hinata miała łzy w oczach tak jak wszyscy zebrani wokoło jej męża, a zwłaszcza Tobio, który koniec końców był od tego dnia chłopakiem ich syna.
- Mamo... proszę... zrób coś... Ja muszę dalej grać! Nie mogę ich zostawić!
- Wystarczy Shouyou... nic nie poradzimy, doskonale wiesz jak może się to dla ciebie skończyć...
Chłopak zawiesił głowę. Wiedział. Jednak nie mógł tego przyjąć do swojej świadomości.
- Przepraszam was... Ja na prawdę nie chciałem, żeby tak wyszło... Przepraszam... - schylił głowę jeszcze niżej.
Daichi jako pierwszy wyłamał się z otaczającego chłopca tłumu. Przykucnął przy nim i poczochrał go po głowie.
- Wszystko będzie dobrze. Wrócisz, gdy będziesz zdrowy. Nie wygrana jest teraz najważniejsza. Twoje zdrowie liczy się bardziej niż jakiś głupi puchar. Oczywiście będziemy walczyć. Zrobimy wszystko by zdobyć to o czym wszyscy marzyliśmy. Zrobimy to dla siebie i dla ciebie.
Na twarzy Shouyou pojawiło się coś jak imitacja uśmiechu.
- Dziękuję kapitanie... Ja... nie wiem co powiedzieć...
- Nic nie mów, po prostu idź i wracaj jak najszybciej.
- Hai!
Po tej wymianie zdań pożegnał się szybko z resztą, szczególną uwagę poświęcając Tobio.
- Kocham cię Kagayama... - szepnął płacząc.
- Ja ciebie też... Będę tu na ciebie czekał. Pamiętaj, że jesteśmy razem. Nie ważne jak daleko będziesz zawsze pozostaniesz w moim sercu. No i oczywiście będziemy w kontakcie!
- Do zobaczenia...
Krótki, ale pełen emocji pocałunek wystarczył aby wesprzeć go w tym trudnym czasie.
Chwilę potem podziękował trenerowi i pozwolił by ojciec pomógł mu dojść do samochodu.
Chłopak był zrozpaczony, po policzkach płynęły mu łzy, których nie mógł opanować.
- Na pewno wrócisz Shouyou. Musisz w to wierzyć, przecież raz już ci się udało! - mama starła mu łzy i mocno przytuliła. Dobrze, że siedziała obok niego. Zawsze była przy nim wtedy, gdy jej najbardziej potrzebował i był jej za to bardzo wdzięczny.
Gdy dotarli do domu Hinata od razu skierował się do swojego pokoju, by zacząć się pakować.
____________________
Postanowiłam dodać 3 pierwsze rozdziały jeszcze przed wyjazdem. Kolejne pojawią się pewnie za ponad 2 tygodnie ze względu na to, że po wyjeździe mam jeszcze egzamin.
CZYTASZ
Niepokonany kruk |Kagehina| [1]
FanfictionTrwają przygotowania do Turnieju Wiosennego. Co złego może się zdarzyć i jak to może wpłynąć na Kageyamę i Hinatę? Historia może być mało realistyczna. Postacie oczywiście nie są wymyślone przeze mnie - jest to jedynie fanfiction. :)