3. Revenge

166 18 7
                                    

Kiedy tylko dotarłem do domu, rozejrzałem się dookoła w nadziei, że nikogo z moich rodziców nie ma w pobliżu i będę mógł bezpiecznie udać się do swojego pokoju na górze. Rodzice nie mieli zielonego pojęcia co się dzieje w moim życiu. Oczywiście, mieli pojęcie o tym, że ich ukochany syn jest gejem, ale już niekoniecznie wiedzieli o tym, że jest przez to codziennie gnojony w szkole. Nie chciałem ich martwić. Naciągnąłem na głowę kaptur fioletowej bluzy, którą miałem na sobie i ruszyłem prostu w kierunku schodów. Udało mi się dotrzeć na górę i zatrzasnąć za sobą drzwi od mojego pokoju niezauważonym. Zdjąłem z ramienia torbę i rzuciłem nią w kąt. Otworzyłem szafę i stanąłem naprzeciwko prawych drzwiczek, na których wisiało lustro. Patrzyłem na swoje odbicie w zupełnej ciszy. Dotknąłem delikatnie policzek, w który dostałem, sycząc przy tym z bólu. Nie wyglądało to tak źle. Miałem podpuchnięte oko i lekko zasiniaczoną kość policzkową, która jak nigdy, teraz odznaczała się idealnie. Westchnąłem cicho, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.

- Jack? Jesteś tam, skarbie? - nie znosiłem, kiedy tak mnie nazywała, ale takie są mamy - musisz się z tym pogodzić.

Nie czekała na odpowiedź. Pociągnęła klamkę w dół i chwilę potem stała w progu. Odruchowo zanurkowałem w szafie, udając, że czegoś szukam. Poprawiłem kaptur, aby mieć pewność, że nic nie zauważy.

- Słucham Cię, mamo - powiedziałem, ignorując fakt, że w gardle miałem wielką gulę, przez co mój głos załamał się nieco.

- Kochanie, dostałam telefon ze szkoły... - zaczęła niepewnie a ja aż podskoczyłem, bo to znaczyło tylko jedno - Jack... odwróć się, proszę.

Przymknąłem oczy, starając się powstrzymać łzy, które napłynęły do moich oczu. Nie wiedziałem ile jeszcze mogę znieść. Z każdym dniem było coraz gorzej. Nigdy wcześniej nie wróciłem do domu z obitą mordą. Zagryzłem dolną wargę, ściągając z głowy kaptur. Przejechałem dłonią wzdłuż włosów po czym odwróciłem się przodem do mamy, by ujrzeć przerażenie wymalowane na jej twarzy. Podeszła do mnie ze łzami w oczach. Nie byłem nawet w stanie na nią patrzeć, bo wiedziałem że wtedy sam się rozpłaczę.

- Ten kto Ci to zrobił, on musi za to ponieść odpowiedzialność. Pójdziemy z tym na policję - powiedziała stanowczo, ocierając pojedynczą łzę z policzka.

Wzdrygnąłem się na jej słowa. Na policję? Nie, nie, nie. Stanowcze nie!

- Mamo - jęknąłem - załatwię to wszystko w szkole. Uwierz mi, będzie dobrze.

Sam nie wierzyłem w to co powiedziałem. Poresztą, nie miałem zamiaru robić w tej sprawie cokolwiek. Nawet jeśli to by oznaczało, że moje życie ulegnie zmianie na lepsze. Przytuliłem ją mocno do siebie, głaszcząc ją po plecach. Może i byłem dla 98% ludzi zwykłym dupkiem i nie dbałem o ich uczucia, ale jeśli chodziło o moją mamę, martwiłem się o nią bardziej niż o samego siebie.

---------------

Wyszedłem z domu z telefonem w dłoni i słuchawkami w uszach. Miałem dzisiaj jeden z tych nastroi, gdzie każdą kolejną piosenkę przełączałem, nie mogąc znaleźć czegoś co by mi na tę chwilę odpowiadało. Ostatecznie przystałem na Fall Out Boy - Young Volcanoes, gdyż nie miałem ochoty na bardziej ruchliwe nuty. Wcisnąłem telefon w kieszeń moich spodni, a dłonie umiejscowiłem w kieszeniach czarnej bluzy. Rozejrzałem się po okolicy. Wokół było cicho i mimo tak pięknej pogody, nikt jeszcze nie przechadzał się sąsiednimi uliczkami. Całą drogę do szkoły zastanawiałem się, czy Zack już wie. Odkąd ten różowo-pasemkowy dzieciak pojawił się w tej budzie, moje życie stało się o jakieś 15% gorsze niż było wcześniej. Przysiągłem sobie, że jeśli jeszcze raz do mnie zagada to nie będę wahać się sekundy dłużej i przyłożę mu w tą jego śliczną buźkę. Nie, wcale nie mówię, że jest ładny, czy coś.

Walls (Jalex)Where stories live. Discover now