[3]

13 2 0
                                    

     Co właściwie miał odpowiedzieć dzieciakowi, którego kompletnie nie znał. Znaczy, niby kojarzył, ale tylko w teorii. Nie był Chulsoo. Ciężko było mu więc wczuć się w sytuację, bo choć znał cały kontekst, a wspomnienia dochodziły do głosu w jego głowie, to po prostu nie potrafił. Nie przygotował się na taką ewentualność, gdzie musi wejść w kontakt z kimś z otoczenia. Chciał w końcu jedynie zniknąć jak najszybciej, by rozwiać wszelkie swoje wątpliwości oraz lęki. W obecnej sytuacji ciężko było wybrnąć z tego zamieszania. Musiał to rozegrać na tyle odpowiednio, by nie wyjść nienaturalnie. Co i tak pewnie już się stało, jednak mógł to jedynie poprawić. Cofnięcie czasu? Chyba tylko w snach.

     Licealista nadal stał w progu, wpatrzony w niego z lekko zdezorientowanym spojrzeniem. Teraz był pewien, że powiedział coś nie tak. Geniusz, naprawdę. Uśmiechnął się tylko lekko, by dodać młodszemu odwagi.

     — O-och...jasne - powiedział niepewnie, wchodząc głębiej do pomieszczenia, a następnie kładąc reklamówkę na stole, by wyjąć z niej produkty. Kolejna chwila milczenia. — Ale na serio tak po prostu mi wybaczasz? Bo ja...naprawdę bardzo mi przykro - spojrzał na starszego, zastygając na chwilę, gdy zatrzymał się na jego oczach. Niestety z jego miny nie był w stanie wyczytać, co chodzi mu po głowie. Westchnął cicho.

     — Tak. - odparł. W tym czasie zagotowała się woda. Dobrą opcją będzie zaproponowanie mu czegoś do picia. Może nie będzie od niego wymagał zbyt wiele. Oby. — Robiłem herbatę, gdy przyszedłeś. Napijesz się może? Albo kawy? - zapytał, gdy zalewał swój napój. Boże, nie mógł na niego patrzeć, bo czuł kolejny napływ zażenowania. Ta sytuacja była na tyle absurdalna, że miał ochotę schować głowę w piasek jak struś.

     — Herbaty, jeśli mogę. - powiedział, gdy otworzył jedną z szafek w poszukiwaniu potrzebnych mu naczyń. — Kawę już piłem - sprostował. Student musiał przyznać, że był zaskoczony, jak Mingyu swobodnie poruszał się po kuchni. Choć nie powinno go to dziwić, skoro był to dom jego chłopaka. Na pewno doskonale zdawał sobie sprawę, co gdzie leży, jeśli przynajmniej raz coś tu gotował. Skinął głową, po czym wyciągnął jeszcze jeden kubek, wkładając do niego torebkę i również zalewając go wrzątkiem.

     — Ile słodzisz? - zapytał odruchowo, sięgając po cukierniczkę, leżącą na blacie. Kolejna chwila ciszy. Poruszył się nerwowo, odwracając głowę do koreańczyka. 

     — Jedna. Myślałem, że wiesz ile słodzę. - drugi kroił właśnie warzywa, które były potrzebne mu do wywaru. No tak. Powinien to odszukać w pamięci, zamiast pytać. Jedynie zwiększał w ten sposób niezręczność chwili.

     — T-tak! Po prostu trochę boli mnie głowa...Nie byłem pewien - rzucił, gdy dodawał biały słodzik do napojów. Jeśli tak dalej pójdzie, to na pewno zorientuje się, że coś jest nie tak. Kolejny oddech. Panika jest w tym przypadku chyba najgorszym, na co mógłby sobie pozwolić. Musiał zachować spokój, ale nie było to znowu takie proste w tym układzie. Naprawdę nie czuł się najlepiej w towarzystwie tego chłopaka. Oczywiście, był miły i uroczy, ale zupełnie nie wiedział, jak mu odpowiadać. Znali się jedynie w teorii i to właśnie praktyka wszystko niszczyła. Bo tak naprawdę nie znali się wcale. Byli sobie obcy, a on był zupełnie kimś innym. Wszystko spłonęło. Nic nie było jak dawniej.

     — He? - młodszy odwrócił się do niego. — Głowa cię boli? - zapytał, podchodząc do niego, by położyć dłoń na jego czole. — Nie masz gorączki... - zrobił minę jakby się zastanawiał. - Usiądź i wypij swoją herbatę. Pewnie musisz odpocząć. Nie dziwię się. Tak ciężko pracujesz, ciągle się uczysz - poprowadził go do krzesła, wręczając mu jeden z kubków. — Pij. Jak dostaniesz dobre jedzenie, na pewno ci się polepszy. Może chcesz jakąś tabletkę? - odwrócił się w stronę blatu, dodając składniki do garnka, który chwilę temu ustawił na palniku.

     — N-nie...nie trzeba. Aż tak bardzo mnie nie boli, żebym musiał brać leki. - pociągnął łyk ciepłego napoju, cały czas spoglądając na ciemnowłosego. Na pierwszy rzut oka widać było troskę oraz dobroć jaka z niego płynęła. Dobry dzieciak, szkoda, że będzie musiał go zranić. Rzeczywistość nie zawsze jest taka kolorowa. Miał nadzieję, że podniesie się i ocknie z tego, co miało się wydarzyć niedługo. Nagłe zniknięcie chłopaka pewnie przeżyłby każdy. Mógł tylko liczyć, że nie będzie na niego czekał. Nie było na co.

***

     Chwilę potem przed jego wzrokiem wylądowała miska potrawy z ryżowym makaronem, a zaraz obok pałeczki. Przeżegnał się w duchu. Oby dał sobie radę przynajmniej w podstawowym stopniu. Wziął wdech. Świat się chyba nie zawali, jak jedna z klusek wypadnie mu na stół. Naprawdę czuł się jak frajer. Kompletny idiota. Kolejny wdech. Nie będzie tak źle. Przerzucił wzrok jeszcze na Mingyu, który posłał mu pytające spojrzenie.

     — Coś nie tak? Nie jesteś głodny? - rozpływał się nad tym, jaki ten chłopak był cudowny. Uśmiechnął się i pokręcił głową. 

     — Nie. Ale dziękuje za troskę. - pora spojrzeć prawdzie w oczy, co? Może nie będzie tak źle. Odtworzył z pamięci chwyt bambusowych kijków, sięgając po pierwszy kawałek. Nie poszło mu wcale tak źle. Kolejny kawałek. W sumie to co miał w ustach było całkiem smaczne. Młody naprawdę świetnie gotował. Nie mógł uwierzyć, że już w tak młodym wieku miał tak wybitne umiejętności. Aż strach go obleciał, gdy pomyślał o tym, co on potrafi przygotować. 

     — Widzę, że Ci smakuje - licealista pozwolił uśmiechowi wykwitnąć na jego twarzy, a potem odgarnął grzywkę ze swojego prawego oka.

     — No jasne. Czemu by nie miało? - odpowiedział w końcu wyższy, pochłaniając kolejne kawałki.

     — Cieszę się.Czy czujesz się już nieco lepiej?

     — Ta. Nie musisz się tak martwić - rzucił luźno. Miał wrażenie, że przechodził przez o wiele gorsze rzeczy. Chwilowe zamroczenie to jedynie kamyk na drodze życia. Nic wielkiego, a zupełna trywialność codzienności. Poza tym przecież trochę podkręcił opis jego samopoczucia. Dla efektu.

     — Właśnie! Jak mówimy o odpoczynku... - niższy wyjął z kieszeni bluzy portfel, szukając czegoś, gdy student zastanawiał się, czego właściwie poszukuje. — Pamiętasz, że mam jutro przedstawienie? Załatwiłem ci bilet, jak obiecałem. Zarezerwowałeś sobie czas prawda? Obiecałeś, że to zrobisz... Spektakl jest o szesnastej. Przyjdziesz? - mruknął, podając mu wejściówkę, wydrukowaną na matowym papierze.

     To kompletnie zbiło go z tropu. Powinien dzisiaj wynosić się z mieszkania, żeby nie narobić problemów sobie i zmarłemu, a tymczasem okazuje się, że chyba musi wypełnić jeszcze powinność, którą zostawił mu Chulsoo. Nie do końca mu to pasowało. Szukał wyjścia z sytuacji, jak bez łamania serc i zawodów mógłby uniknąć tego wydarzenia, jednak wzrok Mingyu - pełen nadziei, dlatego że jego ukochany mu wybaczył, sprawiał, że coraz bardziej się zakopywał. Może opóźnienie tego o jeden dzień wcale nie wpłynie na niego tak źle? Nie mógł w końcu zawieść istotki, na którą w tym momencie patrzył. Westchnął ciężko. Najtrudniejsza decyzja najbliższego czasu, co? Przecież nie mógł sobie na to pozwolić. Powinien już dzisiaj się stąd zwijać, by rozegrać to odpowiednio. Każdy dzień opóźnienia to dodatkowy problem. Musiał zniknąć i rozpłynąć się jak najszybciej. A jednak te sarnie oczy w jakiś sposób nim zawładnęły. Winił o to wspomnienia. 

     — Jasne, że przyjdę.

***

     Jasne, że następnego dnia żałował swojego wyboru. Przecież to było do przewidzenia, jednak w tamtym momencie zupełnie nie wiedział, jak odmówić. Przeglądał szafę w poszukiwaniu czegoś bardziej eleganckiego. Nie mógł przecież tak po prostu przyjść sobie odwalony, jakby szedł na zakupy. Porażka. Przeszukiwanie takiej sterty zajęło mu wieki, aż w końcu udało mu się wygrzebać w miarę eleganckie spodnie i koszulę. Znalezienie lakierek było tylko kwestią czasu. Elegancki strój w ciemnych barwach gotowy. Gdy zabrał z korytarza bilet, uświadomił sobie, że właściwie nie wie nawet, gdzie znajduje się teatr, w którego kierunku miał zmierzać. Telefon. Potrzebował telefonu. Tak jak myślał, został w torbie, z której dzień wcześniej znalazł dokumenty. Na szczęście zostało jeszcze trochę naładowanej baterii. Użył go, by znaleźć adres, a następnie metro, które zabierze go na miejsce.

⌞Motanka⌝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz