LIST DRUGI

117 15 68
                                    

Cześć Daniil!

Chciałem cię przeprosić...

Pewnie myślisz za co?

Więc już Ci wyjaśniam.

Przepraszam za kłamstwa.

Przepraszam za ukrywanie prawdy.

Moje życie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy bardzo się skomplikowało. Kłótnie rodziców, choroba babci, a do tego moi bracia zaczęli mi dogryzać. Pewnie zazdrościli tego, że jeżdżę w Formule jeden. Choć nie mają ku temu powodów, opiekunowie nigdy nie traktowali mnie przez to lepiej. Wszyscy byliśmy na równi.

W końcu po długim czasie walki moja kochana babcia umarła, odeszła od nas tak nagle. Jeszcze poprzedniego dnia dużo z nią rozmawiałem, czuła się dobrze. A może tylko kłamała? Może chciała, bym poczuł się lepiej, a nie zamartwiał jej stanem zdrowia? Przegrała tak długą walkę z tym pierdolonym nowotworem.

Załamałem się wtedy, nie chciałem już żyć. Zacząłem planować różne sposoby na skończenie ze sobą. Marzyłem, żeby odebrać sobie życie i nie przejmować się bólem ani smutkiem po stracie bliskiej osoby.

Chciałem przedawkować leki, powiesić się, utopić... Jednak coś mnie przed tym powstrzymało. Wiesz, co to było? A raczej kto?

TY.

Pojawiałeś się w najgorszych możliwych momentach i pytałeś, czy wszystko w porządku. Pamiętasz to, prawda? Zawsze upierałem się przy swoim i odpowiadałem, że tak. Wiedziałeś, że nie mówiłem prawdy i mimo zapewnień, szukałeś czegoś, by odwrócić moją uwagę od tego. Działało dopóki byliśmy razem, a kiedy wracaliśmy do swoich pokoi, znów zalewałem się łzami. Chowałem pod kołdrą i błagałem o koniec.

To dzięki tobie odżyłem. Zawdzięczam ci naprawdę wiele, szczególnie moje życie.

Przepraszam za każdą kłótnię z tobą. Co prawda nie było ich wiele, ale czasem się zdarzały.

Wybacz mi Daniil, że nie potrafiłem przyznać się do błędów. Byłem ślepym idiotą, który chciał postawić na swoim. Chciałeś dla mnie dobrze, dbałeś o mnie, pilnowałeś żebym nie grał zbyt długo, gdy następnego dnia miałem coś ważnego do zrobienia. Zaczynałem wtedy okropnie krzyczeć, wyrzucałem z siebie najgorsze obelgi i kazałem spierdalać, lecz nie poddawałeś się. Rozmawialiśmy tak długo, aż odpuściłem. Potem mocno mnie tuliłeś, sprawiłeś, że wracał ten kochany, miły i uroczy Pierre. Tylko Ty umiałeś zrobić to tak szybko.

Zawsze kochający cię

Pierre.

Rosjanin czuł, jak jego serce boleśnie się ściska. Więc miał go stracić prędzej czy później... Tylko dlaczego Francuz nigdy się nie przyznał? Przecież nie miał powodów do obaw. Kvyat zawsze go szanował i mu pomagał, nie potrafiłby go wyśmiać. Zależało mu na Gasly'm. Pierre był dla niego jak brat. Kochał go.

Sam nie wiedział czy jest gotowy, ale sięgnął po kolejną kopertę z numerem trzy.Nim ją otworzył, dał sobie kilka minut, by łzy przestały płynąć. Niestety z każdą sekundą było coraz gorzej. 

I LOST YOU FOREVER || P. Gasly x D. KvyatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz