• two

1.5K 81 15
                                    

Marzec 2016, siedziba Avengersów

Grace lubiła piątkowe wieczory, kiedy razem z całą drużyną siadali w salonie i spędzali wspólnie czas. Przeważnie grali w jakieś planszówki albo oglądali filmy. Tym razem też tak było z taką różnicą, że zamiast planszówek i filmów na stół wyciągnięto UNO i to było ich najgorszą, możliwą decyzją. Zwłaszcza wtedy, kiedy wszyscy oburzali się na sam fakt, że Grace praktycznie co chwilę wygrywała.

— No daj spokój! — Zawołał zirytowany Sam, spoglądając na ostatnią kartę, którą wyrzuciła Reign. Wilson pociągnął dwie karne karty, a potem gra przeszła na Wandę, która siedziała obok mężczyzny. Dziewczyna rzuciła na środek czerwoną czwórkę i uśmiechnęła się znacząco do Natashy, która przejęła kolejkę za Grace i tym razem to ona wyrzucały karty do Sama. Brunetka zachichotała cicho, rozumiejąc, że obie kobiety w tajemniczy sposób się ze sobą porozumiewały, by po prostu uprzykrzyć życie Wilsonowi w tej grze.

— Ktoś ma ochotę na popcorn? — Zapytała Grace, podnosząc się z miejsca. Jak się spodziewała, dostała jednoznaczną odpowiedź od wszystkich. W kilku krokach ruszyła do kuchni, ale nawet tam dało się słyszeć podekscytowane odgłosy reszty drużyny.

Grace wrzuciła paczkę popcornu do mikrofali, ustawiła odpowiednią funkcję, a potem oparła się o kuchenny blat i wyjrzała przez okno. Na dworze już od kilku godzin było ciemno, ale z każdym dniem wiosna zbliżała się coraz bardziej. Trudno też było jej uwierzyć w to, że od ślubu i miesiąca miodowego spędzonego na Kubie minęło już trochę czasu. Jednak nie mogła narzekać, bo była naprawdę szczęśliwa i nawet powrót do pracy nie mógł tego zniszczyć. W jakiś dziwny sposób udawało jej się połączyć prowadzenie kliniki, treningi Avegersów i akcje, z których wychodziła bez żadnego szwanku. Liczyła na to, że ten stan rzeczy potrwa jak najdłużej, bo zdecydowanie miała już dosyć obrażeń i kolejnych dni w szpitalu.

Po wszystkich niespodziewanych wydarzeniach życie wróciło do swojego standardowego biegu. Codziennie rozmawiała ze swoim bratem i wszystko było w porządku, ale miała wrażenie, że coś było nie tak między nim, a Pepper. Rozmowa z Potts też dużo nie dawała, bo ta ciągle tłumaczyła się dużą ilością pracy w Stark Industries. Wyglądało na to, że wszyscy musieli poczekać na rozwój sytuacji.

Joyce również z dnia na dzień stawała się bardziej niespokojna i przerażona. Świadomość, że dzieliły ją tylko krótkie tygodnie od wydania na świat swojego pierwszego dziecka i hormony, które w niej buzowały, sprawiały, że czasami była naprawdę nieznośna. Grace ze stoickim spokojem znosiła każdą, wymyśloną bzdurę swojej przyjaciółki, wiedząc, że to za niedługo minie. Poza tym nie mogłaby jej zostawić w tym stanie samą, a okazywało się, że tylko ona w jakiś sposób potrafiła ją znosić dłużej niż pięć minut.

Piszczący dźwięk mikrofali wybudził ją z myśli. Grace wyciągnęła przygotowany popcorn, a potem przerzuciła go do kolorowej miski i wróciła do grającej drużyny. Prawie grającej, bo na polu bitwy zostali tylko Sam i James.

— Kto wygrywa? Albo raczej kto stara się nie przegrać? — Zapytała rozbawiona, kładąc miskę na szklany stolik obok całego zgromadzenia. Rhodey rzucił kartę na środek, a Wilson uśmiechnął się złowieszczo. Wyrzucił odwrócenie kolejki, kartę gry, ponowne odwrócenie kolejki i ponowną kartę gry. W jakiś dziwny sposób pozbył się praktycznie wszystkich swoich kart, omijając Jamesa, który z niedowierzaniem patrzył na to, co robi jego przeciwnik. Sam wyrzucił przedostatnią kartę i z dumą krzyknął, że ma UNO.

Grace zajrzała przelotem w ostatnią kartę Jamesa i prawie parsknęła śmiechem, kiedy jej przyjaciel trzymał Wilsona w napięciu i zastanawiał się, czy ją wyrzucić, czy jednak nie. W końcu Rhodey pozbył się ostatniej karty, tym samym wygrywając z Falconem. Sam rzucił swoją ostatnią kartę na środek, założył ręce na klatce piersiowej, a reszta wybuchła głośnym śmiechem na ten widok.

GRACE STARK: FIGHTER [3], avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz