• fifteen

1.2K 74 22
                                    

Maj 2017, mieszkanie Joyce i Jasona

Stojąc przed mieszkaniem Joyce, Grace dochodziła do wniosku, że była fatalną przyjaciółką. W ciągu ostatnich miesięcy była pochłonięta tylko sobą, a później Jeremym i nawet nie zastanawiała się nad tym, jak czuje się Underwood. Trudno było uwierzyć w to, że minął już ponad rok, kiedy Joyce pochowała swoją córkę. Grace miała nadzieję, że jej przyjaciółka w jakiś sposób otrząsnęła się z tej straty, chociaż wiedziała, że coś takiego miało towarzyszyć jej już do końca życia.

Zapukała do drzwi mieszkania, a już po kilku sekundach stała twarzą w twarz z kobietą.

— Gratia! — Przywitała się radośnie Joyce. Zanim Grace zdołała jej odpowiedzieć, ta przyciągnęła ją do siebie i objęła swoimi ramionami. Stark odwzajemniła jej uścisk, rozumiejąc, jak bardzo brakowało jej towarzystwa. — Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że zgodziłaś się przyjść.

— To nic takiego, Joy — Grace uśmiechnęła się delikatnie. — Wiem, że w ostatnim czasie nie byłam najlepszą przyjaciółką...

— Ja też — przerwała jej Joyce. — Dlatego musimy to naprawić. Przecież, zawsze byłyśmy razem, pamiętasz?

— Jak mogłabym zapomnieć.

— Świetnie, a teraz wchodź, bo czeka na nas ciepła i niesamowicie smakowita herbata!

Joyce złapała swoją przyjaciółkę za rękę i pociągnęła do środka mieszkania. Grace zaśmiała się krótko, ale bez oporów dała się prowadzić. W międzyczasie próbowała zauważyć, czy w tym miejscu nastały jakieś zmiany i wcale się nie zdziwiła, gdy doszła do wniosku, że właśnie tak było. Kiedyś pustą, białą ścianę przemalowano na jasnozielony, wstawiono mały kominek, a na reszcie wolnego miejsca powieszono kilkanaście ramek ze zdjęciami. Z zainteresowaniem spoglądała na fotografię, a po chwili zaśmiała się, gdy na jednej rozpoznała ich stare wspólne zdjęcie. Obie były jeszcze nastolatkami, gdzie kompletnie się od siebie różniły. Joyce miała na sobie schludny szkolny mundurek, idealnie związane włosy i nieco zbyt duże okulary. Natomiast Grace tamtego dnia ubrała czarną, skórzaną miniówkę, koszulkę z logo ACDC i ramoneskę z ćwikami. Z mocnym makijażem i rudymi włosami wyglądała na wyjątkowo zbuntowaną nastolatkę.

— Tak sądziłam, że od razu zwrócisz uwagę na to zdjęcie — stwierdziła wesoło Joyce. — Pamiętam, że strasznie wtedy nienawidziłam tego, że kiedy ja ciągle musiałam chodzić w tych beznadziejnych mundurkach do liceum, ty mogłaś ubierać, co tylko chciałaś, będąc w MIT.

— Odbiłaś sobie na studiach — Grace szturchnęła swoją przyjaciółkę w bok. — Imprezowałaś gorzej niż ja.

— Bo ty wtedy nie byłaś jeszcze pełnoletnia — Joyce pokazała jej język. — Chociaż i tak wiem, że to wcale ci nie przeszkadzało. Jak nazywał się ten klub, w którym uwielbiałaś śpiewać karaoke?

— O nie, błagam, nie przypominaj mi o tym! — Zawołała z zażenowaniem Grace. — Akurat ten etap studiów chciałabym wymazać z pamięć.

— Och, nie bądź taka skromna! Ciągle gdzieś mam twoje nagrania, jak wymiatałaś na scenie. Poza tym ta twoja peruka, żeby nikt cię nie poznał i nie dowiedział się, że nie jesteś pełnoletnia, była genialna!

— To była wszystko twoja wina, bo to ty pomogłaś mi podrobić dowód.

— Ja nie wiem, o czym mówisz, Gratia! — Joyce zrobiła niewinną minę. — To są czyste oszczerstwa. Ja bym komukolwiek pomogła podrobić dowód? Przy okazji nie podrabiając go samej sobie? Wolne żarty!

Grace zaśmiała się wesoło, a Joyce od razu do niej dołączyła.

— Uwielbiałaś wtedy kombinować z włosami — zauważyła po chwili Joyce. — Widziałam na twojej głowie chyba wszystkie kolory tęczy, ale i tak najlepiej wyglądasz w czarnym.

GRACE STARK: FIGHTER [3], avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz