Straciłem kontrole. Za bardzo skupiłem się na Aurorze i przez to teraz jestem stratny kupę forsy. Dwie furgonetki wypełnione kurwami, które miały trafić na aukcje, zostały zaatakowane. Przewoźnicy zabici, dziwki zabite. Z tego, co ustaliliśmy, tylko dwie z nich przeżyły, ale uciekły. I to były akurat dziewczyny, które nie były tam z własnej woli. Jedna z nich to córka mojego dłużnika, a druga była narzeczoną jednego z moich byłych ludzi, który myślał, że puszcze mu płazem okradanie mnie.
Handel ludźmi to jedna z działalności, którą odziedziczyłem po moim ojcu. Od kiedy pamiętam miałem głęboko w dupie co dzieje się z tymi kurwami. Śmieszyło mnie to, że większość z nich sama pchała się na aukcje. Cóż, los pozostałych, które trafiały tam jako spłata długu lub kara też mało mnie obchodził. W życiu liczy się tylko jedna kobieta.
Błękitnooka, zawzięta piękność.
Nawet, teraz kiedy nie powinienem i tak o niej myślę. Nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o nasze relacje, nawet mogę stwierdzić, że całkowicie stara się mnie unikać, od kiedy postanowiłem świecić jej przed oczami gołym kutasem. Budzi się przede mną, potem całymi dniami przesiaduje w ogrodzie albo chowa się w zakamarkach willi oczywiście pod okiem moich ludzi, a jak wracam, wieczorami do sypiali, śpi albo udaje, że to robi szczelnie przykryta pościelą. Gdybym nie zmusił ją do jednego wspólnego posiłku, to w ogóle nie widziałbym jej z otwartymi oczami. Jemy przeważnie w ciszy, a jak już próbuje coś się o niej dowiedzieć, odpowiada wymijająco. Przeważnie mówi jedynie „nie pamiętam" i kurwa tyle. Jestem prawie pewny, że jeśli usłyszę to po raz kolejny, przy najbliższej okazji coś rozjebie. A może to się stać na dzisiejszej kolacji.
Biorę głęboki oddech, starając się oczyścić swoją głowę i popycham żelazne drzwi jednej z celi. Wchodzę do środka i widzę nieprzytomnego faceta przywiązanego do metalowego krzesła. Człowiek Rocha, którym powinienem zając się już dawno. Moi ludzie go nie oszczędzali, a im dłużej tu siedzi, tym więcej z niego wyciągnę. Z tego, co mówił Hunter, jest twardy. To dobrze, bo akurat przyda mi się rozładowanie napięcia przed kolacją.
Daje znak, a Sam uderza go w tył spuszczonej głowy, przez to gwałtownie unosi ja do góry, rozgląda się, zanim jego wzrok trafi na mnie. Robię kilka kroków w przód, wkładając ręce do kieszeni spodni.
- Kogo ja widzę ! - podnosi głos, udając rozbawienie. - Sam Pan domu postanowił mnie zaszczycić swoją obecnością.
- Warto tak się poświęcać dla takiego durnia, jak Esteban ? - pozostaje spokojny, mimo jego prowokacji.
- Rocha i jego bracia nie mają nic wspólnego z moim poświęceniem. - wybucha śmiechem. - To skończeni idioci !
- A jednak jesteś tu i dajesz się katować, żeby ich chronić. - staram się ukryć zdezorientowanie.
- Mam w chuju ich życie !
- Więc zacznij gadać.
- Nic ci nie powiem. - mówi ciszej i spuszcza wzrok na ziemie.
Teraz to już kurwa nic nie rozumiem. Jestem pewny, że to jeden z dość wysoko postawionych ludzi w jego szeregach. Jeśli nie chroni Rocha to kurwa kogo niby.
- Wieszajcie go. - wydaje rozkaz.
Sam i Eric podchodzą do krzesła, odwiązują związanie linami ręce zakładnika, po czym zapinają mu kajdanki. Podciągają jego bezwładne ciało i przenoszą na sam środek celi, po czym unoszą jego zakute ręce, zahaczając je o wielki hak zwisający z sufitu. Ledwo sięga palcami stóp do podłogi, przez co metal na jego nadgarstkach wbija mu się w skórę do krwi, utrzymując ciężar ciała.
Zdejmuję marynarkę i zarzucam ją na oparcie krzesła. Podchodzę do stolika z zabawkami do tortur, biorę z nich jedynie bandaże, którymi obwiązuje sobie dłonie. Żywy worek treningowy. To jedna z moich ulubionych rozgrzewek. Czasami pod wpływem furii zapominam zabezpieczyć swoje dłonie, ale tym razem jestem w miarę spokojny i nie chce, żeby Aurora widziała mnie z krwią na rękach.
Chłopaki pozbyli się już bluzki zakładnika. Uwielbiam patrzeć, jak ich skóra zmienia swój kolor pod wpływem moich uderzeń. Robię kilka okrężnych ruchów barkami oraz nadgarstkami, żeby rozluźnić mięśnia. Podchodzę i od razu zadaje serię ciosów, wywołując jęki i syknięcia bólu tej gnidy. Nie przestaje uderzać, mimo iż po jakimś czasie słyszę pękanie kości. Z jego ust wydobywa się krzyk. Musiałem połamać mu kilka żeber. Klatka piersiowa i brzuch są całe czerwone. Zadaje mu cios w sam środek brzucha, po czym odsuwam się, a on wymiotuje. Przez to, że jego głowa była spuszczona, obrzygał się, więc koniec zabawy.
Mój oddech jest ciężki, ale czuje satysfakcje, patrząc na swoje dzieło. Odwiązuje bandaże i sięgam po nóż.
- Kogo chronisz ? - pytam, bawiąc się nożem przed jego oczami.
- Jeb się. - mówi ledwo słyszalnie, jest już na granicy wytrzymałości.
- Zła odpowiedź. -uśmiecham się drapieżnie i przejeżdżam ostrzem po jego obrzyganym torsie.
- KURWA !- wydziera się płaczliwie.
-Kogo chronisz ? - zadaje ponownie to samo pytanie.
Cisza. Robię kolejne nacięcie na jego brzuchu. Jego krzyki są dla mnie jak muzyka, ale chce uzyskać odpowiedzi. Wbijam mu nóż w udo i przekręcam.
- Myślisz, że ktokolwiek stałby przy boku Estebana po śmierci jego ojca ? - pyta słabym wymęczonym głosem ledwo podnosząc głowę, żeby na mnie spojrzeć. - Stary wiedział, że jego synowie to debile więc się zabezpieczył.
- W jaki sposób ? - dopytuje, a gdy nie odpowiada ponownie, kręcę tkwiącym w jego ciele ostrzem.
- Nie jesteś już jedynym Wysłannikiem w Kalifornii. - odpowiada, a z jego oczy lecą łzy. Poddał się.
- Kłamiesz ! - podnoszę głos. - Żaden z członków nie jest na moim terenie ! - wyjmuję szarpnięciem nóż i wbijam w drugą nogę.
- Nie kłamię !
- Który ?!
-Cienie. - mówi bezgłośnie.
TO KURWA NIEMOŻLIWE !
Jebane Cienie w szeregach tego skurwiela ! Oni są nieprzewidywalni i kurwa nawet nie wiem, jak wyglądają !
- Obaj są z nim ?! -uderzam go w twarz, żeby się rozbudził.
- Zawsze trzymają się razem.
- Jak wyglądają ? - jestem wkurwiony i już nie mogę tego ukryć. - ODPOWIADAJ!
- Możesz zrobić ze mną, co chcesz. Nie powiem już nic. - ledwo zipię, ale jest zawzięty, wiem, że nie zdradzi nic więcej.
Wbijam prosto w jego serce ostrze, aż po samą rękojeść. Widzę, jak uchodzi z niego życie. Jego oczy patrzą gdzieś za moimi plecami, a jego usta poruszają się, formując słowa, które dziwią mnie jeszcze bardziej niż informacje, które od niego uzyskałem.
„Twój do końca"
Czuje, jak w moich żyłach buzuje gniew. Nie dość, że ktoś miesza się w moje interesy to teraz mam na głowie cholerne Cienie. Jeśli trzymają z tym skurwielem to lada chwila, a odnajdą moją Aurorę. Są kurewsko dobrymi tropicielami.
Właśnie Aurora ! Pamiętam, jak mówiła, żebym nie lekceważył Estebana. A jeśli nie chodziło jej o niego tylko o ludzi, z którymi zawarł sojusz. Może wie, kim są Cienie. Muszę z niej zacząć wyciągać informacje. Koniec kurwa cackania się z nią !
-Posprzątajcie. - rozkazuję.
Sięgam po marynarkę i zauważam, że cała moja biała koszula jest we krwi. Nie chciałem, żeby kobieta widziała krwi na moich rękach, a teraz jestem w niej cały. Cudownie. Prostuje się z zamiarem wyjścia, gdy nagle zauważam, że w drzwiach rozsunięte jest okienko.
Ktoś nas obserwował.
- Widzieliście kogoś ? - pytam chłopaków szorstkim tonem, wskazując na drzwi.
- Nie szefie. - odpowiadają równocześnie.
Wychodzę, zostawiając ich. Idę przebrać się i umyć przed kolacją. Moja cierpliwość względem mojego Aniołka się skończyła. Musi mi wyjaśnić wszystko, zaczynając od zdarzenia sprzed dwóch lat, a kończąc na tym, z kim trzyma Rocha i jeśli będzie trzeba, zmuszę ja do tego. Nie pozwolę nikomu mi jej odebrać.
CZYTASZ
Wysłannicy Lucyfera: Upadły Anioł
RomanceBrayden Carson to bezwzględny, brutalny i niezwykle wpływowy Boss mafii budzący przerażenie i szacunek innych. Zawsze obchodził go czubek własnego nosa do czasu, gdy podczas jednego z zamachów, przed śmiercią ratuje go nieznajoma piękność. Tajemnicz...