Rozdział 24

2.5K 155 150
                                    

Victoria czuła się dziwnie — tak dziwnie, że nie umiała znaleźć wygodnej pozycji. Sprawy nie powinny wyglądać w ten sposób; była przecież zdeterminowana, żeby zapomnieć o przeszłości i wesprzeć Sherlocka w jego desperackich próbach znalezienia kryminalisty, nawet jeśli był on także jej ojcem. Ale teraz, kiedy już wiedziała, co zrobił za jej plecami... Nie potrafiła powstrzymać poczucia krzywdy.

Ich rozmowa była w pewien sposób oświecająca. Radcliffe cieszyła się z tego, jak wiele rzeczy zmieniło się, odkąd po raz pierwszy wspomniała o ojcu, ale... Sherlock wciąż zdecydował za nią — bez jej wiedzy. Odnalazł go, zanim w ogóle dostała szansę, by zrozumieć powody jego działań.

A co, jeśli nigdy by ich nie zrozumiała? Co, jeśli wciąż uznałaby je za bolesne i niezwykle samolubne? Victoria nie była na tyle głupia, by sądzić, że konsultant poczułby skruchę za własne czyny. Wierzył, że postępuje właściwie — i faktycznie tak było, do pewnego stopnia.

Nie zmieniało to jednak faktu, że Sherlock dokonał wyboru, który stał w całkowitej sprzeczności z tym, czego chciała detektyw. Nie powinna być tym zdziwiona; mężczyzna przestał stanowić dla niej zagadkę już jakiś czas temu, ale... Mimo to, w jakiś sposób, oczekiwała, że sprawy będą wyglądać inaczej. Nie spodziewała się, że poczuje się przez niego zdradzona już tak wcześnie. Nie spodziewała się, że nie zdoła podejść do sprawy racjonalnie.

— Wciąż nie zamierzasz ze mną rozmawiać. — Detektyw uniosła wzrok znad sterty dokumentów, dostrzegając Sherlocka, siedzącego po przeciwnej stronie biurka. — Uważam to za niezwykle niepokojące.

— Wiesz, co jeszcze jest niepokojące? — spytała cicho i podparła się na łokciach. — Fakt, że nie widziałeś potrzeby, aby powiedzieć mi o ojcu wcześniej. Zanim go znalazłeś.

— Czy to naprawdę robi jakąkolwiek różnicę?

— Oczywiście, że tak — odparła gniewnie i westchnęła. — Posłuchaj... Rozumiem, że nie chciałeś mnie skrzywdzić. Nie tym razem. Ale ciężko jest mi pogodzić się z tym, że moje zdanie nie miało dla ciebie żadnego znaczenia. Mówiłam ci przecież, jak bolesna jest moja przeszłość, a ty tak czy siak postąpiłeś... Cóż. Tak, jak postąpiłeś. A to, z kolei, okropnie mnie wkurwia.

Victoria zdała sobie sprawę, że ich rozmowa przyciągnęła uwagę gapiów; wszyscy w biurze spoglądali w ich stronę z zainteresowaniem, co czyniło sprawy jeszcze bardziej niezręcznymi. Sprzeczanie się w miejscu pracy nie wydawało się atrakcyjnym konceptem, ale kłótnia z Sherlockiem Holmesem była znacznie, znacznie gorsza.

— Co się stało, to się nie odstanie, Sherlock — powiedziała w końcu i ponownie spojrzała na dokumenty. — Przejdzie mi. W końcu. Kiedyś.

— Twoja złość sprawia, że czuję się niekomfortowo — oświadczył Holmes, zaskakując ją nieco.

Brzmiał na spiętego, co samo w sobie było dziwne. Nie mogła się powstrzymać i zerknęła na niego raz jeszcze. Przypatrywał jej się z taką intensywnością, że nie umiałaby zignorować jego słów. Uwierzyła mu, nieco wbrew sobie. W oczach konsultanta błyszczała jednak rzadko spotykana szczerość.

— Sherlock... — zaczęła, ale on odwrócił wzrok i zmarszczył brwi.

— To nie ma sensu — przerwał, zmieniając pozycję. — Nie przywykłem do czucia się w ten sposób i, rzecz jasna, gardzę podobnym stanem. Jednakże mam wrażenie, że powinienem zrobić wszystko, by nasz... układ nie ucierpiał na twoim braku umiejętności oddzielania pracy od emocji.

Ostatnia Zagadka [Sherlock x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz