Symulacja żałoby, przesadna dramaturgia i ten wiecznie uniesiony lewy kącik ust świadczący o jego fałszywym postępowaniu. Znam go za dobrze, by mógł mną znowu zacząć manipulować. Ufałem mu. Wierzyłem. Oddałem wszystko, co miałem. I odwdzięczył się w tak okrutny sposób...
Przezroczyste łzy zaczęły powoli spływać po jego bladej twarzyczce, zahaczając o blizny i rany, których jeszcze nie zdążył opatrzyć. Z czasem przeistoczyły się one w mieszaninę z krwią. Był dumny. Ze swojej manipulacji, fałszywych emocji i swojego dzieła. Chociaż nie pokazywał tego jednoznacznie, dawał wskazówki, które jasno wskazywały na inną rzeczywistość.
Myśli, że go zdradziłem.
A on to zrobił.
Oszukał mnie. Wykorzystał. Wyrzucił...
Teraz stoję tu. Widzę całe życie. Widzę ludzi, którzy sami nie raz mieli myśli podobne do moich. Wiem, że idę na łatwiznę. Cóż jednak poradzić, gdy wszyscy próbują się Ciebie pozbyć, a kiedy już próbujesz się zabić przy nich - skazują Cię na dalsze życie.
Czuję oczy skupione na mnie. To nie te malutkie żyjątka na ziemi. Za blisko...
Uśmiecham się. Czuję, że te oczy biją się z myślami. Stoją przed dylematem. Czy pozbyć się problemu, czy usiłować jeszcze z nim walczyć. Mawiają, że nie wolno się poddawać. Ja trzymam się mocno swojego planu. Mój plan miał zmienić życie na lepsze. Nigdy tylko nie wiedziałem, czyje...
Odwracam głowę w bok i zerkam na postać za mną kątem oka. Zauważam łzy. Posyłam to samo spojrzenie, które zawsze wywoływało u innych zamieszanie. Moje oczy mnie zdradzają...zawsze ukażą emocje, które kumulowały się tyle czasu we mnie.
Słyszę próby zmiany mojego planu. Krzyki i prośby o nie opuszczenie świata. Śmieję się cicho pod nosem. Myśli, że jestem tak nieuważny, że się nie domyślę? To jasne, że mnie zdradzi.
- Może zagramy w grę ten ostatni raz, braciszku?
Nie zrobię tego znowu, jeśli spełnisz jedną prośbę.
Musisz...........?!?!
...więc tak wolisz grać...
Młody chłopak ociężale podniósł się z miejsca, rzucając marne spojrzenie na każdego z osobna. Spiął się czując wzrok tylu ludzi na sobie. Nie przeszkadzałoby mu to, gdyby nie jedna, dosyć istotna sylwetka. Wszyscy czekali na odpowiedź. Wszyscy czekali na ten przerobiony milionami razy przez niego teatrzyk na udowodnienie swojej niewinności. Chłopak rozchylił wargi i nabrał delikatnego wdechu, by zaraz wypuścić to ciężkie, zalegające gdzieś głęboko w środku powietrze z poczuciem niesprawiedliwości. Postanowił nieco zmienić tę formułkę...
- Beze mnie nie przetrwacie. To ja odpowiadam za Wasze istnienie. Nie jestem Bogiem. Nie jestem jednak też człowiekiem. Nie jestem chory. Nie możecie mnie nigdzie zamykać. Nie możecie mnie znów skazać na śmierć. Jeśli umrę - Wy też umrzecie. Jestem gotów poświęcić się dla każdego, jeśli każdy mnie posłucha. Możemy stworzyć wreszcie normalny kraj, który będzie wreszcie pozbawiony fałszywości i nieszczerych uśmiechów. Jeśli trafię tu jeszcze raz, nie skończy się to za dobrze dla nikogo. Miejcie to na uwadze.
Przez cały ten czas patrzył wyłącznie na jedną z tylu twarzy. Jakby to do niego kierował. Tak też oczywiście było, ale...to przede wszystkim do niego mówił. Uśmiechnął się pod koniec, ukazując nienaturalne i przerażające uzębienie, aby zaraz po tym jego oczy się zwiększyły przez szok, a ciało jego bezwładnie upadło...
Otworzył leniwie swoje oczy z neutralną miną. Uśmiechnął się słabo, jakby chcąc jeszcze utrzymać własny optymizm, który i tak był dość marny. Przemyślał to wszystko jeszcze ostatni raz. Przeanalizował każdy szczegół po kolei. Sam już nie wiedział, który świat był tym jego. Samotna łza spłynęła z jego oka przez policzek aż do brody. I tam też już pozostała.
Tak samo jego samotna, maleńka, łkająca duszyczka...
---
No to coTo lecim i zacznijmy znowu ten cały cyrk
CZYTASZ
𝐼 𝑎𝑚 𝑛𝑜𝑟𝑚𝑎𝑙, 𝐼 𝑤𝑎𝑠 𝑛𝑜𝑟𝑚𝑎𝑙...
Fanfiction"Wiecie, że istniał kiedyś na świecie normalny człowiek? Ja też nie" Chłopak po wypadku krąży po świecie zwanym też najzwyczajniej 'jego myślami'. Przez śpiączkę nie rozróżnia wspomnień realnych, a tych wymyślonych - snów. Młody staje przed wieloma...