- Trafiłem! - wykrzyczał dorosły chłopak z niesamowitą dumą po wcześniejszym złym zagraniu.
Tarcza jeszcze chwilę chwiała się, aż wreszcie nie ustabilizowała. Cienka, ciemna bluza (założona jak zwykle na lewą stronę), krótka zielonawa koszulka i luźne, niebieskawe spodnie do kostek. Widziałem w jego wzroku tyle szczęścia i energii, których zawsze chciałem doznać.
Nie tyle byłem zazdrosny, co spragniony tego. Zauważał za każdym razem to, jak go obserwowałem. Ten uśmiech choć tak niepojęty, to wciąż tak prawdziwy, szczery...
- Nie gap się tak, tylko łap za rzutki i rzucaj - odparł już bardziej ostro, niż przeważnie to robił. Zasmuciło mnie to.
- No rzuuucaaaaj - przeciągał samogłoski, czego nie znosiłem. Choć mogłem ukazać prawdziwe emocje, to nigdy tego nie zrobiłem. Ostatni raz był wtedy, gdy obaj musieliśmy pożegnać swoje najbliższe dwie twarze widywane niegdyś codziennie. Że też los tak chciał...
Ustawiłem się bokiem i ze skupieniem wpatrywałem się w okrągły obiekt przed sobą. Rzuciłem raz. Wynik niezadowalający, lecz wciąż jest szansa. Zmrużyłem oczy przed rzutem tym razem trafiając niemal idealnie. Dłuższe zastanowienie, poprawione za ucho włosy i wymierzony rzut sprawił, że wygrałem. Jęki niezadowolenia i agresywne tupnięcie nogą roześmiały mnie, co jednak nadal kumulowałem w sobie.
Ignorując już jego narzekanie na moje niby "niesprawiedliwe" zagranie po prostu poszedłem dalej, pozostawiając drugiego w aurze niezadowolenia i niesamowitego napięcia. Zabawny był. A raczej byłby. Gdyby w ogóle był...
...żywy.
Marzeniami dostarczałem sobie pozytywnej energii, jak i poprawiałem nastrój. Właściwie nikt nie miał okazji mnie szczerze poznać. Krążę bowiem nieustannie myślami po przeróżnych rzeczywistościach i nigdy nie wiem która jest tą prawdziwą. Robię przez to wiele nieświadomych rzeczy, dopuszczam siebie do takich zagrywek przez unikanie lekarstw, które - szczerze powiedziawszy - niczego nie zmieniają.
Nie wiem, kim jestem.
Przykre jest także życie bez uśmiechów na twarzach najbliższych, jednak do wszystkiego można przywyknąć, prawda? Ze mną właśnie tak się stało. Długi, samotny, nudny pobyt w swoich ścianach i próby niezdrowego odnalezienia sensu istnienia. Czerwone nadgarstki, brzuch, powyrywane włosy, które niegdyś były tak piękne...tęsknota i bezradność - te słowa pokazały mi, że moje życie jest wymyślone i pełne nieprawdziwości.
Dotarłem jednak do tego dość późno...i dlatego właśnie tak wiele w realnym świecie zmieniłem. Moje istnienie tak jak każdego z nas jest zagadką. Musi być przecież powód, dla którego żyjemy. Życie jednak w kolorowej skórze jest...co najmniej...dziwne, nie sądzisz?
Czasem zastanawiam się...czy ten świat także nie jest po prostu uzupełnieniem wszystkich negatywnych myśli i stworzeniem z nich raju...
Przejdźmy może do czegoś innego, gdy jeszcze wszystko było tak niewinne...
CZYTASZ
𝐼 𝑎𝑚 𝑛𝑜𝑟𝑚𝑎𝑙, 𝐼 𝑤𝑎𝑠 𝑛𝑜𝑟𝑚𝑎𝑙...
Fanfiction"Wiecie, że istniał kiedyś na świecie normalny człowiek? Ja też nie" Chłopak po wypadku krąży po świecie zwanym też najzwyczajniej 'jego myślami'. Przez śpiączkę nie rozróżnia wspomnień realnych, a tych wymyślonych - snów. Młody staje przed wieloma...