|5|

616 50 17
                                    

William skrzywił się lekko na ton syna, lecz nic nie mógł poradzić. I w sumie wcale mu się nie dziwił. Chłopak miał prawo być wściekły, ale teraz liczyło się to, aby chociaż go wysłuchał.

-Więc, jak chcesz, abym cię nazywał? Wiesz, że nigdy się nie wypre tego, że jesteś moim dzieckiem, które kocham ponad wszystko. -mężczyzna spojrzał smutnym wzrokiem przed siebie.

-Proszę cię, nie słodź mi tu. -przewrócił oczami młodszy z niecierpliwością. -Po pierwsze dlaczego tu jesteś, a po drugie po co tu jesteś?

William nie mógł mu powiedzieć prawdy, nie ważne jak bardzo by chciał. Wziął głęboki oddech i powstrzymał łzy wpływające mu do oczu.

-Nie mogę ci powiedzieć całej prawdy, ale obiecuję, że już niedługo to wszystko się wyjaśni. Chciałbym, abyś mi zaufał. Tylko o tyle cię proszę. -powiedział niemal błagalnie.

Mike po kręcił głową.

-Dobra... Ale gdy tylko zrobisz coś niewłaściwego, możesz sobie wybić z głowy, aby tu wracać.

-Jasne, tylko chcę jedej szansy. -twarz William'a rozjaśnił uśmiech.

Mężczyźni wracali do domu Mike'a. Nie odzywali się, ale starszy kilka razy sprawiał wrażenie jakby chciał coś powiedzieć. Gdy dotarli przed budynek Michael machnął ręką na znak, że mają się zatrzymać.

-Słuchaj wież, że oni są dla mnie najważniejsi. I wiesz będą w szoku. No więc...-westchnął.-Bądź ostrożny.

Obaj weszli do domu i zastali ciszę, a wtedy brunet przypomniał sobie, że zostawił rodzeństwo u Henry'ego.

-Dobra jeśli chcesz mogę po nich iść. Więc nie ruszaj niczego i najlepiej siedź  w jednym miejscu. -chłopak wyszedł lekko trzaskając drzwiami.

William jeszcze przez chwilę wpatrywał się w puste miejsce gdzie przed chwilą stał Mike, ale po chwili posłusznie usiadł na sofie. Rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. Salon był przytulny, w kolorach szarości i bieli, a meble były po prostu drewniane. Zauważył kilka zdjęć, lecz wydawały mu się jakby wyblakłe. Przez lekkie zarysy postaci nie można było rozpoznać kto dokładnie znajduje się na zdjęciu. Niebieskooki zamyślił się i nie minęło dużo czasu zanim usłyszał otwierające się drzwi.

Pośpiesznie wstał na równe nogi. Usłyszał dziecięcy chichot. A potem zobaczył dwójkę dzieciaków. Ich miny przedstawiały tylko zdziwienie.

Blond dziewczynka podeszła niepewnie, a jej twarzyczkę rozjaśnił uśmiech.

-Tatuś! -pod skoczyła i przytuliła William'a. -Wiedziałam, że to byłeś ty.

Chris również podszedł z uśmiechem, lecz narazie trzymał się z boku. Niebieskooki kucnął, aby zrównać się z dziećmi. Był tak szczęśliwy. Pogłaskał ich po głowach z czułością.

-Tak się cieszę, że was widzę. Stęskniłem się naprawdę, i gdybym mógł zostałbym z wami już na zawszę. -uśmiechnął się do rodzeństwa.

-Ale przecież zostaniesz prawda? Nie zostawisz nas znowu prawda? -wypytywał Chris.

William zerknął na Mike'a. Miał ponurą minę i dawał wrażenie jakby zaraz miał przegonić z domu ojca. Lecz on tylko tam stał.

-Sluchajcie, nie mogę wam nic obiecać... -spojrzał snów na dzieci. -I nie zrozumcie mnie źle, chciałbym zostać i to bardz-

-Tak, ale z jakiś tajemniczych powodów nie możesz. I nawet nie chcesz tych powodów zdradzić. -przerwał mu Michael krzyżując ramiona. -Pojawiasz się z nienacka, a wszyscy odrazu mają ci wybaczyć. I tak, nie myśl sobie, że nie jesteśmy świadomi co zrobiłeś. Są osoby, którym wyrządziłeś wielka krzywdę i nikt nie zapomni. Nigdy.

Mina mężczyzny momentalnie się zmieniła.

-Tak, tak właśnie. Wiecie co zrobiłem, a ja wiem, że od tych zbrodni nie ucieknę, ale dostałem szansę i myślałem, że wyjdzie to na dobre nam wszystkim. -wstał na równe nogi. -I wiesz co Mike? Widzę, że nie jestem mile widziany i nawet już się tobie nie dziwię. Nie będę ci więcej za wracał głowy.-ominął zdziwionego chłopaka i podszedł do drzwi. Na odchodne rzucił miłe spojrzenie Liz i Chrisowi, a następnie bez słowa wyszedł.

Cała trójka spojrzała po sobie. Mike wiedział, że może odrobinę przesadził, ale ulżyło mu, że mógł to z siebie wyrzucić.

-D-Dlaczego go tak potraktowałeś!?-powiedziała gniewnie Elizabeth, po czym wzięła młodszego brata za rękę i powedrowała do pokoju.

Brunet westchnął. Nie miał zamiaru go przepraszać, ale z jakiegoś powodu już trzymał rękę na kłamcę.

Wybaczenie | Fnaf |                         ✔ Zakończone✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz