|13|

695 70 61
                                    

Mike obudził się w złym humorze. Coś, jakieś dziwne uczucie, sprawiało, że był pod denerwowany. Gdyż jego rodzeństwo jeszcze spało zdecydował się na spacer. Jego samopoczucie dodatkowo rujnowała brzydka pogoda. Był szczęśliwy, to oczywiste, kochał ojca, ale coś w nim go drażniło. Nie do końca umiał określić co. Może to te wszystkie tajemnice, które zawsze przed nim ukrywał, i w sumie nadal to robi. Chłopak powrócił myślami do tego co pozwoliło William'owi tu trafić, albo raczej to co myślał, że pozwoliło. Przecież to była tylko kolejna tajemnica, a na dodatek, gdy starszy o tym wspominał zawsze stawał się smutny i zamyślony. A przecież gdyby tylko powiedział o co chodzi, Mike zrobiłby wszystko, aby mu pomóc.
Nagle poczuł przypływ smutku. Co jeśli jego ojciec ukrywa przed nim coś ważnego? Co jeśli ta tajemnica ma wpłynąć na ich "życie".
Wziął głębszy oddech. Skierował nimi zupełnie gdzie indziej. Bo w końcu co może niby takiego się stać? Są razem, już na zawsze.

***

-Pogoda taka sobie, aby cokolwiek dziś robić. -zmarszczył brwi Henry. -Zawsze możemy zająć się sobą w domu, nie? -odwrócił się do bruneta z kuszącym uśmiecham, ale nie zobaczył u niego żadnej reakcji.

William wpatrzony był w niewiadomy punkt. Wystukiwał jakiś rytm palcami o stół. Wsłuchiwał się w tykanie zagra i jakby nie zauważał świata dookoła. Tykanie robiło się coraz głośniejsze, że aż męczyło to umysł mężczyzny. Ile jeszcze? Dzień? Nie. Jest niedziela, to właśnie ten dzień. Ile jeszcze? Dziesięć godzin, pięć? Godziny mijały niczym minuty, a William bał się tego co go czeka po tym, gdy zegar wskaże godzinę. Ile jeszcze? Godzina? Nie, za szybko, zdecydowanie za szybko. Nagle czyjaś ciepła dłoń, kojąco wyrwała go z rozmyślenia.

-Wszystko dobrze? Chyba się trochę nie wyspałeś, przyznaj. -powiedział beztroskim głosem starszy. -I widzisz po co wstawałeś tak wcześnie?

Will wpatrywał się w niego pustym wzrokiem, aż w końcu dotarło do niego to co powiedział.

-Ah...tak mogłem leżeć trochę dłużej. -niezaprzeczył.

-No cóż za późno, a zresztą właśnie sobie przypomniałem, że mieliśmy odwiedzić Mike'a. -Henry zaczął kierować się do wyjścia z kuchni. -A zła pogoda to przecież nie przeszkoda.

Niebieskooki ospale wstał z krzesła. Był zmęczony i brakowało mu chęci na cokolwiek, ale to nie przez to, że się nie wyspał. Jednak nie ważne jak się czuł, musiał wykorzystać ostatni dzień jak najlepiej.

***

Na ścieżkach było całkiem pusto. Wszystko było ciche i jakby zastygło w miejscu. Henry jak zwykle energicznie stawiał kolejne kroki, czasami odrobinę spowalniając tępo, aby nie zgubić w tyle ospałego ukochanego. Oczywiście czarno włosy zauważył zły humor William'a, ale nie przejął się nim jakoś specjalnie. Może to przez pogodę? Albo mężczyzna po prostu musi się spotkać z rodziną.

Henry wiedział, że młodszy nie za bardzo lubił, gdy inni ludzie widzą ich razem "bliżej", ale, że nikogo nie zauważył wziął Will'a za rękę i jakby nigdy nic kontynuował spacer.

Po kilku następnych minutach dotarli do domu młodego mężczyzny.

Wszyscy szczęśliwie się przywitali. Dzień mijał szybko i przyjemnie. Ciepła rodzinna atmosfera pozwoliła William'owi zapomnieć o wszelkich troskach. Ale nawet mimo tego czasami odruchowo spoglądał na zegarek wiszący nad ich głowami, bo w głębi serca wiedział, że to już koniec tego pieknego snu.

***
Robiło się już coraz ciemniej i zaczęły się przygotowania do kolacji. Will właśnie nakrywał do stołu, a pomagał mu w tym Henry. Rozmawiali o wszystkim, aż nagle brunet przerwał.

Wybaczenie | Fnaf |                         ✔ Zakończone✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz