55.

2.6K 147 3
                                    

Jared miał całkowitą rację, kiedy prosił Dianę o poinformowanie Eryki. King była gotowa natychmiast do nich jechać, ale White udało się jej to wyperswadować. Potem upewniła się, że nie ma problemu z ponownym dłuższym urlopem Jared'a i Eryka obiecała się wszystkim zająć.

Pielęgniarka zmierzyła Jared'owi ciśnienie i uśmiechnęła się odpinając rękaw ciśnieniomierza.

-Idealne ciśnienie. Za pięć minut wrócę i pojedziemy na zabieg - powiedziała, uzupełniając kartę.

Spojrzała jeszcze na siedzącą na krześle Dinę i wyszła z sali.

-Będzie dobrze. - White ścisnęła dłoń Parker'a.

Jared uśmiechnął się lekko, ale wyglądał blado. Nie musiał mówić jak się czuje.

-Będę czekała na ciebie pod blokiem, a potem tutaj. Zobaczysz mnie zaraz po obudzeniu.

-Zamiast stać pod blokiem idź coś zjeść. Siedzisz ze mną od wczoraj. Kiedy ostatnio zjadłaś coś porządnego? Przekąski z automatu się nie liczą.

-Wczorajsze śniadanie - przyznała Diana.

-Zabieg potrwa ponad godzinę, wykorzystaj ten czas na odpoczynek.

-Łatwo ci mówić.

-Mówię poważnie, Diana. Poczekaj w bufecie.

-Dobrze - ustąpiła White, widząc jego poważną minę.

Drzwi otworzyły się i do środka weszła pielęgniarka prowadząc wózek.

-Mogę iść o własnych siłach - powiedział Jared, patrząc na wózek.

-Takie przepisy - odparła kobieta i pomogła Parker'owi wstać z łóżka. Nie żeby potrzebował tej pomocy, ale pielęgniarce nie dało się wytłumaczyć, że nie jest obłożnie chory. Do łazienki musiał się wymykać w tajemnicy, a Diana stała na czatach.

-Będę tu jak wrócisz - powiedziała jeszcze Diana, kiedy opuszczali salę.

White walczyła ze sobą. Naprawdę chciała czekać przy bloku operacyjnym, ale obiecała Jared'owi. Poszła więc do bufetu na trzecim piętrze i stanęła w kolejce do kanapek. Była głodna jak wilk. Ciastka z automatu wystarczały tylko na chwilę, wolała jednak być głodna niż zostawić Jared'a samego.

-Co podać? - zapytała zdawkowym tonem kasjerka.

-Kanapkę z szynką i jajkiem, serem żółtym i pomidorem... - wymieniała Diana patrząc na rozpiskę dostępnych możliwości - i herbatę z cytryną.

Kasjerka podała zamówienie, a Diana zapłaciła. Wzięła wszystko i poszła do stolika, przy którym zauważyła gniazdko. Telefon jej padał, na szczęście miała przy sobie ładowarkę. Usiadła i położyła jedzenie na stoliku. W pojemniczku obok solniczki były saszetki z cukrem, wsypała trzy do herbaty i zamieszała ją. Była zmęczona, nie spała zbyt dobrze tej nocy. Fotel był wyjątkowo niewygodny, ale nie pozwoliła Jared'owi na odesłanie siebie do mieszkania. Nigdy nie zostawiłaby go samego kilka godzin przed zabiegiem, który go tak bardzo martwił. Ugryzła bułkę i wybrała numer taty. Chciała powiedzieć co się u nich działo i usłyszeć relacje o sprawie Marthy od kogoś mniej zaangażowanego niż mama.

-Cześć, tato. Masz chwilkę? - zapytała, słysząc głos ojca.

-Oczywiście. Dla ciebie zawsze - odpowiedział Thomas przyciszając telewizor.

-Co robisz?

-Nudzę się. Mama nie wychodzi ze szpitala. Cud, że w ogóle spała we własnym łóżku.

RodzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz