59.

2.6K 165 15
                                    

Jared usiadł na swoim obrotowym i obitym skórą fotelu. To był ten jeden z nielicznych dni, kiedy przyszedł wcześniej od Eryki. Włączał laptopa, gdy do jego gabinetu wparowała obładowana reklamówkami King.

-Dobrze, że już jesteś - powiedziała, kładąc reklamówki na fotelu dla gości.

-Wyspałaś się? - zapytał, widząc cienie pod jej oczami, pomimo pełnego makijażu. -Nie wyglądasz najlepiej.

-Chyba żartujesz - odparła, opierając dłonie na biurku. -Nie zmrużyłam oka.

-Czy to ma coś wspólnego z tymi reklamówkami?

-Cieszę się, że pytasz.

Mina Eryki wywołała ciarki na całym ciele Jared'a. Naprawdę bał się co zostanie wyciągnięte z przytachanych reklamówek. Z trudem powstrzymał się przed objęciem się swoimi własnymi ramionami.

Eryka sięgnęła do pierwszej reklamówki i z głośnym hukiem położyła na biurku stos czasopism. Sterta miała przynajmniej dziesięć centymetrów wysokości. Zauważył również kolorowe karteczki wystające spomiędzy stron. Już miał sięgnąć po pierwszy z brzegu, gdy druga, dokładnie taka sama sterta, prawie pozbawiła go ręki. Próbował przyjrzeć się egzemplarzom, ale kolejne porcje zajmowały coraz to kolejne części biurka.

Gdy wypakowywanie się skończyło, podekscytowana Eryka usiadła na fotelu i z nieprzeniknioną miną położyła dłonie na magazynach.

-Powiesz mi o co z tym wszystkich chodzi? - zapytał nieśmiało Jared.

-Już wyjaśniam. - King wyprostowała się i odchrząknęłam. -Masz tutaj wszystkie dostępne magazyny ślubne, również zza granicy. Posegregowałam je zgodnie z tematyką. Tu masz muzykę, ubrania, biżuteria, jedzenie, kwiaty, wystrój, tort - wymieniała, wskazując kolejne sterty. -Pozwoliłam sobie również wybrać kilka ofert podróży poślubnej i miesiąca miodowego. Ogólnie rzecz biorąc nie potrzebujecie organizatorki, wszystkim się zajmę. Wydaje mi się, że przełom lipca i sierpnia byłby najlepszą datą. Nie bój się, nie zrobię nic bez waszej zgody - dodała na końcu.

Ciekawe, pomyślał Jared patrząc na swoje biurko i zadowolony uśmiech na twarzy Eryki.

-Wiesz... - Parker wziął głębszy wdech. -My na razie nie planujemy ślubu i wesela.

-Przecież się już oświadczyłeś.

-Tak, ale jeszcze nie rozmawialiśmy co dalej.

-No ślub i wesele.

Jared wstał z fotela i obszedł biurko. Stanął na wprost Eryki, oparł się o biurko i spojrzał King w oczy.

-Doceniam wszystko co zrobiłaś. Naprawdę. Cały ten czas, który poświęciłaś na przygotowywanie tych magazynów, jestem bardzo wdzięczny i na pewno się przydadzą. Tylko jeszcze nie teraz.

Cały zapał, który do tej pory płonął w oczach Eryki, przygasł, niczym zalany wodą.

-Wybacz, nie chciałam cię w żaden sposób pośpieszać ani...

-Nie przepraszaj. - Jared wszedł jej w słowo. -Nie masz za co. Dokonałaś czegoś wielkiego, w ciągu tylko jednej nocy. - Spojrzał przez ramię za zastawione biurko. -Wspaniałe jest to, że się angażujesz. Uwielbiam, że zależy ci na moim szczęściu.

-Nie mów takich ckliwych rzeczy. - Eryka uśmiechnęła się lekko.

-One nie są ckliwe, tylko prawdziwe i płynące prosto z serca.

Kobieta parsknęła śmiechem i pokręciła głową.

-Po prostu chciałam urządzić komuś wesele - westchnęła. -Huberta obchodzi tylko jego głupi szpital. Robert, no cóż, mam wrażenie, że woli mężczyzn. Z Davidem postawiliśmy już zakłady, czekamy tylko na jego coming out.

RodzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz