Czas leciał nadzwyczaj szybko. Drużyna siódma od pół roku wykonywała misję rangi D. Oczywiście tak było tylko oficjalnie. Podczas wolnego od treningów lub w ich trakcie Hokage wysyłał chłopaka na samotne misje. Pomimo, że Naruto nie wstąpił oficjalnie do ANBU miał pozwolenie na noszenie białego płaszcza i swojej maski. Dostał je od Hiruzena z okazji trzynastych urodzin. Pomimo usilnych starań jego drużyny, zachowanie blondyna niewiele się zmieniło. Wciąż stronił od ludzi i niemal panicznie bał się dotyku. Jedyną osobą, która w jakiś sposób dotarła do Naruto był Sasuke.
Uzumaki śmiało mógł powiedzieć, że się z nim zaprzyjaźnił. Zawsze wiedział, kiedy skończyć pytania, wspierał go i co najważniejsze, rozumiał. Między nimi szybko pojawiła się nić porozumienia co zaowocowało nie tylko przyjaźnią, ale też wspólnymi treningami i doskonałym porozumieniem podczas misji.
-Hokage-sama ja również myślę, że są gotowi na misję wyższej rangi. W końcu w razie problemów ja również tam będę. – Kakashi postanowił poprzeć swoich podopiecznych, to znaczy Sakure i Sasuke. Młodzi już od dobrych dziesięciu minut prosili Sarutobiego o misję rangi C.
-Proszę też nie zapominać o moich umiejętnościach, Hokage-sama. – Wszyscy spojrzeli na Naruto z niedowierzaniem. Pierwszy raz odkąd drużyna 7 zaczęła wykonywać zadania, blondyn wtrącił się w kwestie przydziału misji.
-No dobrze. Skoro wyrażacie aprobatę dostaniecie wyższą rangę. Waszym zadaniem będzie ochrona pana Tazuny.
Jak na komendę do gabinetu Trzeciego wszedł starszy mężczyzna z butelką taniego alkoholu w ręce. Pomimo pijackiego wyglądu Naruto dostrzegł, że jego oczy są poważne i przepełnione mądrością, którą człowiek zdobywa z wiekiem. Oprócz tego miał wyraźnie suche i spękane dłonie co świadczyło o tym, że w życiu zdobył wszystko pracą własnych rąk.
-Oni mają mnie ochraniać? Toż to same dzieciaki!
Nim ktokolwiek zdążył zareagować, specyficzny kunai o trzech ostrzach wbił się między nogi budowniczego lekko drgając. Ułamek sekundy później, w tym samym miejscu w żółtym błysku pojawił się Naruto z ostrzem na szyi zleceniodawcy.
-Spróbuj jeszcze raz zanegować moje umiejętności. – Chłopak jak gdyby nigdy nic schował broń, zabrał kunai i wrócił na swoje miejsce.
-Naruto wiesz, że... – Sarutobi westchnął ciężko, nie widząc sensu aby kontynuować. Dla młodego Namikaze kwestia bezpodstawnego oceniania jego umiejętności była niemal jak plama na honorze. -No nie ważne. Jak już mówiłem musicie eskortować pana Tazune do kraju fal, a następnie dbać o jego bezpieczeństwo aż do ukończenia budowy mostu.
Naruto zmarszczył brwi patrząc czujnie na budowniczego, który właśnie się przedstawiał.
~Coś mi tu nie pasuje ototo.
~Wiem. Przecież ten kraj to istny obraz nędzy. Gato kontroluje cały przemysł. A ten cały Tazuna nie wygląda na kupca lub bogacza, więc nie powinien martwić się o rabunek. Zwłaszcza, że jego stan majątkowy też nie jest zbyt duży.
~Dokładnie. W takim wypadku nie trwoniłby pieniędzy na niepotrzebną ochronę. Chyba, że zamiast rabusiów obawia się...
-Shinobi. – Dokończył myśl na głos zwracając uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu. – Hokage-sama to misja rangi B lub nawet A, jeżeli Zabuza, który obecnie przebywa w kraju Fal wejdzie w układ z Gato. – Chłopiec potarł dłonią kark przypominając sobie ostatni raport z tamtych okolic od jednego ze swoich summonów. -Bo najprawdopodobniej to właśnie on nasyła zabójców na naszego klienta. Ten most może oznaczać usamodzielnienie się kraju w kwestii handlowej, co nie jest mu na rękę.
Hiruzen z wolna pokiwał głową przyjmując tok myślenia Naruto. To była kolejna zmiana jaka zaszła w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Chodź wiedzieli o tym nieliczni, Uzumaki szybko zyskał zaufanie i ogromną sympatię Hokage. Oprócz tego Sandaime bardzo cenił sobie rady młodszego i uczynił go swoim doradcą i prawą ręką. Choć oficjalnie to ojciec Shikamaru pełnił tą funkcję, były ANBU wspomagał go na tej posadzie.
-Zgadzam się z tobą. Zwłaszcza, że twoje ostatnie raporty wykazywały wzmożoną aktywność nunkeninów i bandytów na tamtych terenach. Co więc proponujesz? – Shinobi ponownie spojrzeli na Hokage ze zdziwieniem. Głowa wioski pytająca o radę zwykłego genina? No cóż geniusz młodego Namikaze tak samo jak jego stanowisko i przeszłość był utrzymywany w sekrecie.
-Wykonamy misję. Kakashi-sensei da sobie radę, ja tym bardziej. W razie konieczności za wszelką cenę obronię drużynę. Proszę zachować starą cenę misji, ale zmienić kategorię.– Blondyn skierował się w stronę drzwi, ale zatrzymał się wpół kroku i spojrzał przez ramię na Staruszka. -A i jeszcze jedno. Za pozwoleniem Hokage-sama, chciałbym wyruszyć na misję w swoim standardowym umundurowaniu.
Sarutobi pokiwał z wolna głową, wypuszczając z ust kłęby dymu. Oprócz kilku zestawów ubrań, które leżały w domu Uzumakiego, Sandaime był w posiadaniu jeszcze jednego kompletu, który trzymał w biurze na takie właśnie okazje.
-No cóż, nie widzę przeciwwskazań. Obsłużysz się sam? – Naruto skinął głową i podszedł do jednego z regałów. W niedostrzegalny dla ludzkiego oka sposób złożył serię pieczęci i ukazał zebranym wnękę pełną różnych pudeł i ubrań. Niebieskooki wyciągnął z jednego z nich biały płaszcz i biało-czerwoną maskę kitsune.
Hatake zmarszczył brwi patrząc na wyciągnięte przedmioty. Niby Naruto mówił, że należał do Korzenia, jednak ten płaszcz...
-Naruto jaki miałeś stopień będąc w ANBU? – Sarutobi uniósł pytająco brew, patrząc na Hatake.
-Nie powiedziałeś im? – W ramach odpowiedzi dostał jedynie lekkie potrząśnięcie głową. Uzumaki chwycił płaszcz i założył go. – No cóż przed odejściem Naruto posiadał rangę Shushirei. Obecnie jest moim doradcą na równi z Shikaku. – Dodał uważając, że akurat drużyna blondyna powinna o tym wiedzieć.
Kakashi słysząc słowa Hokage zakrztusił się powietrzem i zaczął kaszleć. Szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą, co nie udało się Sasuke. Sakura również stała zszokowana, jednak tylko z powodu wzmianki o doradcy. Zaś Uchiha zrozumiał całą jego wypowiedź. W końcu jego Aniki miał tą samą pozycję.
-Czy... Czy Naru naprawdę ma zdolności dorównujące twoim, Hokage-sama?
Trzeci przytaknął ruchem głowy. Aby osiągnąć drugi stopień, który przebija tylko dowódca ANBU, trzeba osiągnąć potencjał bojowy równy przełożonemu i Kage. Dla wielu byłoby to zapewne szokujące jednak z Kuramą po swojej stronie Naruto był naprawdę potężny. I to właśnie ta potęga wraz z pozycją teoretycznie dawała mu wszystkie prawa, które posiadał Danzo. Oznaczało to również, że mógł kierować Korzeniem pod nieobecność przywódcy i miał dostęp WSZĘDZIE. No, a przynajmniej w teorii.
-Wybaczcie, ale powinniśmy ruszać. Przyśle raport za kilka dni Hokage-sama.
Sasuke stał pod bramą od kilkunastu minut i w skupieniu obserwował medytującego przyjaciela. Na kolanach chłopaka spoczywał mały lisek.
-Coś się stało Sasuke-kun? – Blondyn wciąż nie otwierał oczu, w skupieniu głaszcząc mruczące zwierzątko po miękkim futrze.
-Nic. Naprawdę podziwiam cię za tak szybkie osiągnięcie tej rangi. – Sasuke usiadł obok blondyna, także głaszcząc małego liska. Zwierzątko przeciągnęło się rozkosznie z zadowoleniem.
-No cóż to było tylko określenie umiejętności. Tak naprawdę nie przysługiwały mi żadne prawa względem mojej pozycji. – Błękitnooki wreszcie otworzył oczy, przepełnione bólem i przykrymi wspomnieniami. Sasuke delikatnie dotknął jego prawe ramie. Uzumaki wzdrygnął się delikatnie, jednak nie odsunął się. Młody szatyn był jedyną osobą, która mogła go dotknąć.
-Wybacz, nie powinienem poruszać tego tematu.
Nim Naruto zdążył cokolwiek odpowiedzieć, na miejsce przyszła pozostała część drużyny wraz z klientem. Namikaze westchnął cicho i podniósł się z ziemi, delikatnie odkładając lisa na trawę.
-Dziękuje Miyu-chan. Możesz wracać. – Lisiczka zapiszczała cichutko, otarła się kilka razy o nogę chłopaka i posłusznie zniknęła w kłębach dymu.
Chodź Miyu była jeszcze bardzo młoda, Naruto dość często ją przyzywał. Lisica uspokajała go, ale pomagała też w medytacji i wejściu w Tryb Mędrca bez konieczności pełnej przemiany. Młoda miała wrodzoną zdolność do gromadzenia energii naturalnej, która współgrają z tą, której używał jej pan. Chodź Naruto bardzo nie lubił tego określenia, lisy i tak go notorycznie używały.
Szli już od kilku godzin w spokoju. Kakashi prowadził, czytając swoją ukochaną książeczkę, ale wciąż pozostawał czujny. Sakura szła uśmiechnięta, podziwiając otaczającą ją naturę. Na końcu ramię w ramię szedł Sasuke i Naruto. Szatyn w skupieniu przyglądał się drodze, ale był rozluźniony. Raczej nie spodziewał się ataku. Zaś blondyn był jego kompletnym przeciwieństwem. Szedł skupiony, napięty jak struna, gotowy do obrony towarzyszy w każdym momencie. Jego sensoryczne zdolności pracowały na najwyższych obrotach przeczesują teren.
-Naruto? Hej Naru! – Uchiha zatrzymał się, chwytając delikatnie płaszcz przyjaciela. Chłopak odskoczył gwałtownie i przybrał pozycję obronną. – Spokojnie, to tylko ja.
Nosiciel Kuramy odetchnął z ulgą i opuścił gardę, dając chwilę wytchnienia dla spiętych mięśni.
-Nie denerwuj się tak bo nawet gołym okiem widać, że się męczysz. Nawet jeżeli wcześniej wykryjesz zagrożenie to nie pomożesz nam, kiedy sam będziesz zmęczony. – Sasuke uśmiechnął się promiennie do przyjaciela i wskazał ruchem głowy aby ruszyli dalej. Blondyn przytaknął i korzystając z rady przyjaciela, odprężył się. Dał odpocząć mięśniom, ale też przestał przeczesywać teren, co pozwoliło Kurami zregenerować jego siły witalne.
~Nareszcie młody. Jeszcze trochę i kwalifikowałbyś się na ostry dyżur. Takie napięcie jest dla ciebie za dużym przeciążeniem. Nie wiem czym się przejmujesz, to jest pikuś podług twoich misji z Korzenia.
~Niby tak, ale cały czas martwi mnie doniesienie Yonu. Zabuza i Haku to dość niebezpieczni przeciwnicy.
~Phi! Nikt, z kim nie dałbyś sobie rady. Wyluzuj bo nie nadążę z regeneracją.
Naruto posłusznie odprężył się, choć nie tracił czujności. W pewnym momencie dostrzegł na drodze sporych rozmiarów kałuże.
~Kałuża? W suszę?
Blondyn dyskretnie spojrzał na Kakashiego, który dostrzegł jego wzrok i prawie niezauważalnie skinął głową. Czyli zauważył. Chłopak starając się nie wzbudzać podejrzeń chwycił dłoń Sasuke i odpowiedział na jego nic nie znaczące pytanie.
Szatyn oddał delikatny uścisk i dalej paplał wesoło, jednak kątem oka oglądał otoczenie. Był to jeden z wielu znaków jakie stosował z Naruto i ten kazał zachować mu absolutną czujność. Oczywiście Sasuke, jak na klan Uchiha przystało, perfekcyjnie odgrywał swoją rolę nie zdradzając wrogowi, że cokolwiek podejrzewa.
Łańcuchy, mimo że miały być zaskoczeniem, zdezorientowały jedynie Sakurę. Naruto i Sasuke zachowali zimną krew nawet w momencie, kiedy ich sensei został bestialsko „zabity”.
-Sakura-san chroń pana Tazune. Sasuke-kun szóste drzewo po lewej. – Blondyn wskazał przyjacielowi bezbłędna pozycję drugiego, wciąż ukrytego napastnika, zaś sam rzucił się na tego, który wyłonił się z kałuży.
Walka, o ile tak można nazwać rozbrojenie przeciwnika w trzech ruchach, odbyła się w piorunującym tempie. Uzumaki nawet nie musiał wyciągać swojej ukochanej broni, aby wygrać. Wystarczył kunai i zwykła linka z chakry. Sasuke radził sobie naprawdę dobrze, jednak blondyn postanowił interweniować. Wyciągnął z kabury senbon i płynnym ruchem rzucił nim wprost w jeden z punktów witalnych.
-Dałbym radę. – Szatyn nadął zabawnie policzki i skrzyżowały ręce na piersi. Chciał pokazać, że on też potrafi walczyć.
-Wiem, przecież znam twoją siłę. Wolę jednak abyśmy teraz razem z Kakashim-sensei przesłuchali tą dwójkę.
Jak na zawołanie obok trzynastolatka pojawił się szarowłosy jonin z poważną miną.
-Mnie w to nie wrobisz, już dawno skończyłem z przesłuchiwaniem nunkeninów. – Hatake zaśmiał się cicho traktując własną wypowiedź jako żart. Oczywistym było, że nie pozwoli uczniowi na tak traumatyczne przeżycie jak unieszkodliwienie zbiega, jednak zapomniał, że Naruto nie traktuje takich rzeczy jak żart, raczej jak rozkaz.
Chłopak bez większego przejęcia wyszarpał z ciała nieprzytomnego mężczyzny senbon i wbił go ponownie, tym razem w gardło. Nie zwracając większej uwagi na głośny pisk Haruno podszedł do kolejnego zbiega i spojrzał mu w oczy.
-Kto was wysłał?
Naruto zmrużył oczy, patrząc na przestraszonego nunkenina. Miał już z tą dwójką kiedyś do czynienia, jednak Danzo nie kazał ich zabijać. Jak widać był to kolejny z jego błędów.
Mężczyzna zgodnie z przypuszczeniami Namikaze nie powiedział ani słowa. Chłopak ze stoickim spokojem przesłał trochę chakry do oczu sprawiając, że stały się czerwone i przerażające dla zwykłego człowieka. Dla większego efektu płynnie naciął skórę na szyi, jednak w ten sposób, aby nie zabić go od razu.
-Pytam ostatni raz. Potem wezmę odpowiedź siłą.
-G-gato. – Zbieg Kirigakure ledwo wyjąkał to krótkie imię, krztusząc się krwią. Naruto nie potrzebował nic więcej. Wstał i płynnym ruchem kunai pozbawił mężczyznę resztek życia. W normalnych okolicznościach powinien zostawić go żeby się wykrwawił, jednak nie chciał bardziej straszyć drużyny. Nim blondyn spojrzał na Kakashiego jego oczy wróciły do normalnego koloru.
-Tak jak przypuszczałem Kakashi-sensei. Gato chce pozbyć się pana Tazuny, powstrzymując jednocześnie ukończenie budowy mostu.
Młody jinchurichi spojrzał po twarzach towarzyszy. Wszystkie bez wyjątku wyrażały szok.
-Czy coś się stało?
Kiedy chłopak nie uzyskał odpowiedzi zaczął się denerwować. Bo co jeśli zrobił coś nie tak? Może Hatake jednak chciał ich przesłuchać osobiście? Albo, co gorsza, byli jeszcze potrzebni i nie miał prawa ich zabić?
Drobne ciało Naruto zaczęło się delikatnie trząść. Chłopak na myśl, że Kakashi może ukarać go tak samo jak Danzo, zaczął popadać w panikę, która po chwili przerodziła się w atak. W tym wszystkim zszokowani towarzysze nie wiedzieli co się dzieje z chłopcem.
Blondynem wstrząsnął bezgłośny, duszący szloch. Mimo wszystko żadna łza nie stoczyła się po opalonym policzku. Chłopiec pod wpływem paniki nie zwrócił uwagi na czerwoną chakrę, która opuściła jego ciało i uformowała sylwetkę człowieka. Z czerwonej chmury wyłonił się wysoki, postawny mężczyzna o długich, ognistych włosach, lisich uszach i krwistych oczach. Jego białe kimono ozdobione płomieniami podkreślało niesamowitą urodę, zaś dziewięć rudych kit dumnie falowało za nim.
Kiedy czerwonooki spostrzegł stan Naruto, natychmiast padł na kolana, nie przejmując się, że ubrudzi śnieżnobiały strój i przygarnął chłopca do piersi. Blondyn jak dziecko ukrył twarz w jego szyi, siadając na jego kolanach.
-C-co? Kyu-kyuubi?! – Kakashi wytrzeszczył oczy nie mogąc opanować zdziwienia. Jak wiele niespodzianek spotka go jeszcze przez tego chłopaka?
-Nie, Shukaku. – Warknął groźnie Kurama, niebezpiecznie machając ogonami, które przecinały powietrze ze świstem, od czasu do czasu uderzając w ziemię.
Następnie jego spojrzenie przeniosło się na małą istotę kurczowo w niego wtuloną. Jego wzrok natychmiast złagodniał i przepełnił się troską.
-Cz-czy zrobiłem coś nie tak?
-Nie, oczywiście, że nie Enzeru. – Kitsune zaczął uspokajająco gładzić włosy i plecy trzynastolatka. Był wściekły na Kakashiego za brak reakcji z jego strony. Wiedział, że chłopak ma duże problemy z psychiką i panicznie boi się dotyku oraz kar. Mimo tylu lat w ANBU zamiast uodpornić się na cierpienie fizyczne, on paranoicznie zaczął się go lękać.
-Jesteś durniem. – Zwrócił się bezpośrednio do jonina. – Wystraszyłeś go.
Naruto jak przez mgłę pamiętał, jak Kyuubi opowiadał jego drużynie o jego fobii i dlaczego tak zareagował. W końcu Lis miał wgląd w każdą jego myśl, więc miał ułatwione zadanie. Pamiętał też, że Sasuke chcąc go jednocześnie pocieszyć i przeprosić ułożył głowę blondyna na swoich kolanach i zaczął gładzić jego włosy.
Właśnie wtedy Uzumaki zasnął.
CZYTASZ
Naznaczony
FanfictionPod koniec Akademii, tuż przed przydziałem drużyn w klasie pojawia się Sarutobi razem z nieznanym nikomu chłopcem. Bije od niego aura potęgi i mocy czym zaskarbia sobie uwagę całej klasy i nowego nauczycila. Co jednak jeżeli okaże się, że chłopiec j...