Rozdział 4

1.6K 116 36
                                    

Naruto przeciągnął się rozkosznie, wstając ze śpiwora. Reszta podróży do kraju Fal przebiegła bezproblemowo dzięki radom i wskazówką, których Kyuubi udzielił jego drużynie. Podczas gdy Namikaze spał, demon wyjaśnił im dlaczego w ogóle opuścił ciało sakryfikanta i czemu zachowywał się w ten, a nie inny sposób. Naruto nie pamiętał nic, oprócz tego, że Sasuke w nocy przeniósł go do własnego namiotu, z którego właśnie wyszedł.

-Ohayo~

-Ohayo Naru. Jak się spało? – Trzynastolatek spojrzał na młodego Uchihe z wdzięcznością. Skinął głową i posłał mu uśmiech w ramach pozytywnej odpowiedzi.

Sakura siedziała właśnie przy niewielkim ognisku i przygotowywała posiłek, przy czym pomagał jej kolega z drużyny. Kakashi, ku zdziwieniu sakryfikanta, nie czytał swojej książeczki tylko przechadzał się w te i z powrotem po polanie, najwyraźniej intensywnie o czymś myśląc.

-Coś się stało sensei? – Hatake drgnął delikatnie, wyrwany z własnych myśli. Zdziwił się nieco widząc Naruto ubranego jedynie w sięgającą do połowy ud, ciemną koszulkę, która najprawdopodobniej należała do Sasuke. Nie to jednak było teraz najważniejsze. Przecież musiał go przeprosić za swój głupi błąd.

-Wybacz Naruto, wczoraj zachowałem się wyjątkowo nieodpowiedzialnie. Ten bezmyślny żart... – Jonin zaciął się, szukając odpowiednich słów. Kiedy ich nie znalazł, westchnął delikatnie i dokończył nieco nieporadnie. – Ta sytuacja nie powinna mieć nigdy miejsca.

Naruto nie przywykł do przyjmowania przeprosin, więc nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Właściwie to pierwszy raz ktoś z kim współpracował przyznał się, że coś jest jego winą, a w dodatku przeprosił.

-Em... Nic się nie stało Kakashi-sensei.

-Obiecuje, że to się więcej nie powtórzy. No i wszyscy przyrzekliśmy, że nie powiemy nic o Kyuubim.

Naruto kiwnął głową z wdzięcznością i dosiadł się do ogniska, odbierając od Haruno swoją porcję posiłku. Śniadanie minęło im w kompletnej ciszy, tak jak pakowanie się. Chłopak szybko przebrał się w swój standardowy strój oraz biały płaszcz i zapieczętował swoje rzeczy w czarnej pieczęci na wewnętrznej stronie nadgarstka.

-Możemy ruszać. U pana Tazuny powinniśmy być za... – Kakashi urwał, kiedy Naruto złapał jego i klienta za nadgarstek, ciągnąc ich gwałtownie na ziemię.

-Padnij! – Sasuke posłuchał przyjaciela i posłusznie przylgnął do wilgotnej trawy. Blondyn widząc, że Sakura nie wie co się dzieje natychmiast podciął jej nogi. Sekundę po tym nad ich głowami przeleciał wielki miecz, wbijając się w najbliższe drzewo.

~Uważaj Naru. To jest...

~Wiem Aniki. Jeden z 7 Mistrzów Miecza. Może być ciekawie.

~Nie przeholuj. Ten wielki tasak wzmacnia się za każdym razem, kiedy ubrudzisz go krwią. Jednym słowem, im bardziej dasz się pokaleczyć, tym gorzej dla ciebie.

Naruto zaklął cicho pod nosem, prawą ręką szukając swojej maski, którą nosił przyczepioną do biodra. Jeszcze raz upewnił się, że może ją sprawnie zdjąć i podniósł się z ziemi.

-Ohayo. Chyba wyszedłeś z wprawy Zabuza-san. – Nunkenin spojrzał zdziwiony na drobną postać stojącą pod drzewem. Duże, niebieskie oczy nieomylnie wskazywały drobne, niewinne dziecko.

-Huh nie boisz się smarkaczu? – Momochi oparł się ramieniem o pień drzewa, cały czas stojąc na rękojeści miecza. Jego bandaże skrywały kpiący uśmiech.

-To chyba ja powinienem o to zapytać. – Uzumaki ze stoickim spokojem założył maskę, spoglądając krwistymi oczami na przestępcę. Zaś szermierz widząc charakterystyczny wzór  natychmiast zeskoczył na ziemię, wyszarpując miecz z drzewa.

NaznaczonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz