Zaskoczony Itachi poderwał głowę i spojrzał na drobnego blondyna. Na jego twarzy pojawił się szok, kiedy poznał kto stoi zaledwie kilka metrów od niego. Mężczyzna wciąż niedowierzając wypuścił młodszego brata z objęć i spojrzał na niebieskookiego. Nie mógł się mylić. Tak niesamowite oczy widział tylko raz w życiu.
-Naru... O Kami-sama nic ci nie jest. – Szatyn uśmiechnął się z ulgą, lekko mrużąc oczy.
-I-Itachi-san... – Znów powtórzył Naruto. Nie widział go długich pięć lat. A teraz tak po prostu z nim rozmawia. Bez obawy o swoje bądź jego życie.
-I po co te formalności? Chodź tu, Maleństwo. – Uchiha rozłożył ręce zachęcając młodszego do uścisku. Z niemałym rozczuleniem odnotował łzy w błękitnych oczach.
-Tachi-chan. – Tym razem Namikaze użył starego zwrotu, wtulając twarz w koszulkę posiadacza sharingana. Tak bardzo mu tego brakowało.
-C-co? Naru nie pozwala się nikomu dotknąć, a teraz... Tak całkiem sam... – Sasuke nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przez szok zapomniał nawet zapytać skąd jego Aniki zna Naruto.
Itachi zmarszczył lekko brwi, gładząc byłego ANBU po złotych włosach. Skąd Sasuke go zna? I co miało znaczyć „nie pozwala się nikomu dotknąć”? -Sasu? Skąd znasz Naruto?
-Huh? No przecież jesteśmy razem w drużynie. To lepiej ty powiedz skąd go znasz! Naru panicznie boi się dotyku, a ty tak po prostu go przytulasz! – Sasuke w całej swojej bezsilności zaczął podnosić głos. On naprawdę nic z tego nie rozumiał.
Itachi zaś analizował jego słowa. Fakt, że Naruto nie przepadał za naruszaniem jego przestrzeni osobistej, ale nigdy nie miał awersji do czyjegoś dotyku. Co się działo przez te kilka lat?
-Ja... – Itachi natychmiastowo urwał czując, że drobne ciało w jego ramionach osuwa się na ziemię.
Naruto zakaszlał krwią, łapiąc się za ranę na brzuchu, która na nowo się otworzyła. Słyszał jak Kurama przeklina, z całych sił starając się go uleczyć. Lis dopiero po chwili zarejestrował obecność jakiejś dziwnej substancji.
-Kuso! Naru to coś blokuje moją chakrę. Haku chyba nieświadomie wynalazł truciznę na demony. – Kyuubi natychmiast zmaterializował się obok chłopaka w swojej ludzkiej postaci. -Bez przemiany nic z tym nie zrobimy.
Namikaze pokręcił przecząco głową, wypluwając kolejną porcję krwi. Reszta stała jak sparaliżowana, nie wiedząc co się dzieje.
-Kurama-san? Co się dzieje? – Itachi w mgnieniu oka ukląkł obok demona, ze strachem patrząc na blondyna.
-Postaraj się go uspokoić. – Czerwonowłosy mężczyzna ułożył dłonie na policzkach chłopaka i zmusił go, żeby na niego spojrzał. -Nic się nie stanie Naru. Błagam cię, zaufaj mi!
Blondyn poczuł, że łzy samoistnie zbierają się w jego oczach. Nie po to przez pięć lat tyle się męczył, żeby przez głupią ranę zdradzić tajemnicę. Zwłaszcza teraz, kiedy zaprzyjaźnił się z Sasuke i znów mógł spotkać Itachiego. Naruto mocno przygryzł wargę, nie przejmując się metalicznym smakiem krwi. Nie, Kurama nie może mu tego zrobić.
-Zo-staw. – Namikaze walczył z kolejną porcją krwi napływającą do jego ust. Nawet nie zwrócił uwagi na małą ranę na wardze.
-Do jasnej cholery, Naruto! Tu chodzi o twoje życie! Nie interesuje mnie co o tym myślisz. – Nastolatek szarpnął się gwałtownie. Na jego nieszczęście Itachi i Sasuke zawsze mieli dobry refleks. Obaj jak na komendę delikatnie złapali chłopaka za ramiona i przytrzymali w miejscu.
CZYTASZ
Naznaczony
FanfictionPod koniec Akademii, tuż przed przydziałem drużyn w klasie pojawia się Sarutobi razem z nieznanym nikomu chłopcem. Bije od niego aura potęgi i mocy czym zaskarbia sobie uwagę całej klasy i nowego nauczycila. Co jednak jeżeli okaże się, że chłopiec j...