#4

397 12 12
                                    

Pov: Patrycja

Siedziałam oddychając nierówno i słuchając tego co mówi do mnie chłopak. Starałam się ignorować to że ma broń i celuje nią blisko mnie. On nie zrozumie tego, jaki jest mój ojciec... nie zna mnie... ani jego... Gdy przyszły do mnie koty wzięłam je na ręce przytulając się do nich delikatnie. Pomagają mi one się w jakiś sposób uspokoić... chodź one... no i jeszcze ten chłopak... ten Chivas, niestety teraz go tutaj nie ma.
- Ja ci nie pomogę bo sukcesem jest, że chociaż znam ich imiona i numer telefonu... - powiedziałam cicho i spojrzałam na niego - A kasy nie dostaniecie bo mój ojciec ma mnie w dupie... już temu jednemu mówiłam to... - westchnęłam i przygryzłam wargę przysuwając się specjalnie do niego. Niech zrobi ze mną co chce... I tak chyba tu mam lepiej niż w domu... Przynajmniej ten duży się mną zajmuje, może ten... White taki nie jest, on jest zupełnym jego przeciwieństwem. A co do jego gróźb już sama nie wiem czy się boję czy nie. Wcześniej jakoś bardziej się go bałam, ale teraz widzę, że jest on bardziej mocny w słowach niż czynach - Więc nie wiem... możecie od razu mnie zabić czy coś... - dodałam po prostu bo i tak tego nie zrobi.

Pov: White

Przyglądałem się temu co robi dziewczyna z kotami. Słuchałem jej uważnie próbując wyczuć czy mówi prawdę czy może kłamie bym ją wypuścił. Na razie sprawdzę co da się zrobić a jeżeli okaże się że kłamała to źle dla niej. Widząc jak się przysuwa uśmiechnąłem się wrednie. Czyli wybrałaby śmierć, nie wiem jak to tam u niej jest ale tak bez żadnego powodu. Musiała by coś zrobić a jak na razie..
- Albo moge cię zostawić i mieć swoją zabawkę gdy będę miał gorszy dzień - powiedziałem z uśmieszkiem przysuwając się tym razem ja do niej - Uwierz, że gdy będzie ta noc długo jej nie zapomnisz - powiedziałem szeptem a później wstałem z kanapy patrząc na to jak zaczęła tulić mocniej koty - A teraz nie duś mi aż tak kotów i wypierdalaj na górę zanim zmienię zdanie i zrobię to teraz na kanapie - warknąłem zmieniając ton głosu. Jednak ta moja nagła zmiana nić nie zrobiła dziewczynie. Poruszyła jedynie ramionami cały czas siedząc w tym samym miejscu co wcześniej. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę fajek zapalając jednego papierosa. Zaciągnąłem się dymem patrząc na nią gdy powiedziała, że prędzej czy później sama się zabije i wszystko jej już obojętne
- Życzę powodzenia - powiedziałem patrząc na to jak koty chcą się do niej wydostać. - W takim razie zanim to zrobisz przygotuj się w pokoju a ja za chwilę przyjdę żebyś nie umarła jako jakaś dziewica męczennica pańska - powiedziałem podnosząc się z kanapy a później idąc do kuchni. Ta, dziewica... to żem w tej chwili palnął... przecież żadna w jej wieku nie jest już dziewicą no ale tak jakoś mi się powiedziało. Widzę jak stara się mi pokazać że się nie boi jednak gdy przyjdę do niej wieczorem będzie krzyczała i płakała żebym ją zostawił, przecież to jest pewne a ja tego nie zrobię bo mam ochotę się zabawić i to na trochę bardziej ostro ale nie teraz na to pora, może lepiej gdy będziemy faktycznie sami a ten dzień za niedługo nadejdzie. Poszedłem do Zuzy patrząc na to co robi w kuchni. Robiła jakieś jedzenie ale ja jej w tym nie pomogę więc wróciłem do salonu gdzie tamtą dalej siedziała - Skoro nie masz zamiaru wracać do pokoju to idź pomóc jej w gotowaniu chyba że nie umiesz bo cię wyręczała we wszystkim służba - mruknąłem- I zostaw wreszcie kurwa w spokoju moje koty.

Pov: Patrycja

Przyznaje, tym razem trochę wystraszyłam się jego słów. Jeżeli miałabym umrzeć wolałabym po prostu bez żadnych męczarni... A w szczególności bez tego co on planuje jednak w końcu ktoś ciągle będzie w domu prawda?
- To one do mnie przychodzą - mruknęłam nic nie odpowiadając na jego wcześniejsze zaczepki. Nie miałam zamiaru pokazać mu, że się boję bo wtedy na pewno to zrobi... a tak może odpuści? Chociaż są to tylko moje marzenia... Podniosłam się jednak by pójść pomóc tej dziewczynie i może samej móc coś zjeść. Nie chciałam cały czas siedzieć w pokoju a tak przynajmniej do czegoś się przydam prawda? Ale pomagam jej a nie jemu bo ona też wydaje się być spoko osóbką. Stałam przez chwilę tyłem do chłopaka zastanawiając się czy robić to czy nie. Zanim poszłam do kuchni podeszłam do niego obejmując go i patrząc przy tym prosto w jego oczy.
- Gdyby nie to, że taki jesteś zaproponowałbym ci inne rozwiązanie za które miałbyś więcej kasy niż oczekujesz - westchnęłam całując go w kącik ust po czym poszłam zadowolona do kuchni. Mam nadzieję, że przemyśli tą moją propozycję bo tak szczerze nie mam ochoty wracać do rodziców o ile tych ludzi można nazwać rodzicami. Chyba zapomnieli, że mają kogoś takiego jak córkę której trochę się należy... więc...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 16, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

𝐛𝐞̨𝐝𝐳𝐢𝐞𝐬𝐳 𝐤𝐫𝐳𝐲𝐜𝐳𝐞𝐜́, 𝐩𝐨𝐭𝐞𝐦 𝐩𝐥𝐚𝐤𝐚𝐜́Where stories live. Discover now