𝒃𝒐́𝒈, 𝒉𝒐𝒏𝒐𝒓, 𝒆𝒍𝒊𝒌𝒔𝒊𝒓𝒚

77 13 0
                                    

𝐄𝐈𝐋𝐄𝐄𝐍

𝐃la Eileen Barrett-Hemingway pierwszą lekcją z rana – oraz tą, której się najbardziej obawiała – były Eliksiry. Eliksiry, z których SUMy zdała w sposób, którym chwalić się nie powinna tylko dlatego, że wymagane były do pracy magomedyka. A na tej właśnie pracy jej bardzo, bardzo zależało.

Leenie przekroczyła próg klasy niepewnie, poprawiając torbę na ramieniu. Po zeszłorocznej akcji bała się choćby spojrzeć na profesora Slughorna. Nawet on prawdopodobnie skojarzyłby, że Ślizgonka nie znalazła się tutaj uczciwie, a sama myśl o tym, że mogłoby to wyjść na jaw sprawiała, że żołądek Ślizgonki wywracał się na drugą stronę.
I na co mi to wszystko...?, myślała, wchodząc wraz z tłumem uczniów. Stanęła zupełnie z tyłu, chcąc jak najbardziej zlać się z otoczeniem. W takich właśnie chwilach żałowała, że nie jest jak Eufrozyna; ta weszłaby i z uśmiechem powitała psora, prawdopodobnie zarzucając jakimś żartem, jakby nie robiąc sobie nic z tego, że wcale nie powinno jej tu być. Ona, choć była od Frozi starsza i w teorii powinna bardziej ogarniać swoje życie, tak nie potrafiła.
— Panna Barrett-Hemingway... — zwrócił się do dziewczyny Horacy, równocześnie niszcząc jej marzenia o pozostaniu niewidoczną. — Nie chcę zabrzmieć grubiańsko, ale nie spodziewałem się tu pani.
Eileen uśmiechnęła się nerwowo, czując uderzenie gorąca. Przyszła kryska na Matyska. Jeśli przeżyje tę lekcję, nie zabije jej nawet sam Lord Voldemort.
— Też się tu siebie nie spodziewałam... cuda się zdarzają — bąknęła cicho, nie przemyślawszy wcześniej treści zdania. Na jej szczęście, Slughorn ją zignorował. A może nie dosłyszał drugiej części zdania? Nieważne, liczyło się to, że uwaga nie była już skupiona na niej, a profesor przeszedł do tematu. Zakręciwszy sumiaste wąsy na palcu, jakby zastanawiając się, od czego zacząć, w końcu odezwał się do całej klasy:
— Witam was, szanowna młodzieży, w nowym roku szkolnym. Nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, że wszyscy jesteście cali i zdrowi... nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że widzę was wszystkich całych i zdrowych. Żyjemy w szalonych czasach, doprawdy... nie siadajcie jeszcze, zaczekajcie chwilę.
Ślizgonka była w połowie kroku w stronę swojego standardowego miejsca, kiedy zatrzymała się gwałtownie. Przypał. Zażenowanie. Nikt chyba tego nie zauważył, prawda? Prawda? 
Zacisnęła pięści, wbijając paznokcie w skórę, aby sprowadzić się do rzeczywistości.
— Na początek, ale proszę podnosić ręce, zanim udzielicie odpowiedzi; kto z was może mi powiedzieć, czym jest Amortencja? — zapytał nauczyciel. Po klasie przeszedł szum. Oczywiście, że Eileen znała odpowiedź na to pytanie, w końcu Amortencja była eliksirem dość znanym, choć trudnym do uwarzenia. W końcu najsilniejszy eliksir miłosny na świecie nie mógł być prosty. Przed podniesieniem ręki powstrzymał ją jednak dziwny skręt w żołądku i przyspieszenie serca.
Co, jeśli się myliła?
Przecież nie była dobra z Eliksirów.
Dziewczyna przełknęła ślinę, rozważając wszystkie za i przeciw, jednak zanim się namyśliła, głos zabrał już Gryfon, którego rozpoznała jako Remusa Lupina.
— Amortencja to najpotężniejszy eliksir miłosny na świecie — powiedział wywołany przez Slughorna chłopak. — Nie może jednak spowodować prawdziwej miłości per se. Jedynie silne zauroczenie albo wręcz obsesję.
— Doskonale, panie Lupin. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. — Nauczyciel skinął głową. — Ciekawą rzeczą jest to, że dla każdej osoby pachnie on inaczej. Zapach zależy od tego, co daną osobę akurat pociąga. Proszę, proszę podejść...
Ponownie w klasie zapanowało poruszenie, kiedy uczniowie zaczęli się ustawiać. Leenie przełamała się i poszła wraz z nimi, jak raz nie czekając na sam koniec, a stając z przodu i czekając na swoją kolej.
Zamyśliła się.
Zastanawiała się, co wyczułaby Frozia. Z pewnością coś związanego z Quidditchem... czy miotły miały zapach? Mogła wyczuć też czekoladę, w końcu ją uwielbiała. Albo tartę melasową. Będzie musiała albo przemycić odrobinę dla przyjaciółki, aby ją zapytać albo spytać ją za rok. O ile, oczywiście, nie zapomni.

𝐭𝐡𝐞 𝐝𝐞𝐯𝐢𝐥'𝐬 𝐛𝐚𝐜𝐤𝐛𝐨𝐧𝐞 | marauders eraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz