Likantropy to taki śmieszny gatunek - Luna pogrążyła się w myślach czekając aż przyjaciółka skończy pisać egzamin - zdumiewająco atrakcyjni, lojalni aż do śmierci, przerażająco terytorialni i chorobliwie zazdrośni. Właśnie z nimi całe swoje życie spędziła główna bohaterka. Wśród ludzkich znajomych przez lata znana z upartej wiary w wilkołaki. Kochała chodzić po lesie, a jednak nie potrafiła nigdy całkowicie opuścić miasta. Właśnie napisała ostatni egzamin, została jej tylko obrona dwóch licencjatów.
Niektórzy z jej kolegów z klasy nie mogli się pogodzić, że studiowała dwa kierunki jednocześnie i na obu zdobywała doskonałe oceny. Bycie wyzywaną od kujonek nigdy nie było zabawne, szczególnie, że Luna nie czuła się zdolniejsza od innych. Nie mogła im jednak wytłumaczyć, że wyniki w nauce zawdzięcza wieloletniej praktyce na członkach swojej rodziny. Studiowała bowiem weterynarię i fizjoteriapię zwięrząt.
Wtem zza drzwi wyłoniła się długa blond grzywa.
- Jak ci poszło młoda? - Zapytała Ana wychodząc z auli - u mnie czwórka jest pewna, wszystko ściągnęłam - śmiała się.
- Młoda? Jesteś starsza tylko o rok staruszko - zaśmiała się. - Napisałam wszytsko, ten egzamin nie był jakoś trudny - wzruszyła ramionami.
Taaa, tylko Ty jesteś na tyle nienormalna żeby wkuć wszystkie notatki na pamięć - machnęła idealnie zrobioną dłonią - Musimy iść do kosmetyczki na poprawę humoru - klasnęła w dłonie, jak gdyby wpadła na genialny, innowartorski pomysł.Luna tylko westchnęła. Czasem się zastanawiała jak to się stało, że zostały przyjaciółkami i były nimi do dziś. Swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Ona niska (162 cm) i umięśniona, lubująca się w ogrodniczkach i trampkach. Klasyczny przypadek rudych włosów i zielonych oczu i przede wszystkim znana była jako osoba bardzo tajemnicza i skryta. Ana natomiast z blond włosami, niebieskimi oczami i wysoka (178 cm) i fantastycznym wyczuciem mody uwielbiała być w centrum uwagi. W wolnym czasie nagrywała na youtube poradniki modowe oraz cokolwiek co było modo-podobne. Słysząc o kosmetyczce Luna wiedziała, że tylko jej przyjaciółka będzie sobie robiła paznokcie. Jej zadaniem było po prostu bycie obok, jak zwykle. Nigdy jej to nie przeszkadzało, to była taka normalna odskocznia, życie zwykłych ludzi. Jednocześnie było to coś fascynującego, a tak bardzo niepotrzebnego w jej drugim życiu. Pozwalało jej to zachować równowagę, móc obserwować z bliska swoje oba światy.
Z uczelni wyszły ramię w ramię omawiając tysięczny raz swoje plany na wakacje. Wszystko musiało być idealnie. Ana właśnie rzuciła chłopaka i planowała się bawić na całego, z tyłu głowy mając plan wyswatania przyjaciółki. Według niej to był już najwyższy czas. Gdzie więc mogły się wybrać? Do Vegas oczywiście! Nie miały tylko pojęcia, że ten wyjazd za kilka dni stanie pod znakiem zapytania. Wtem usłyszały wołanie: - Lu! Wsiadaj do auta! - krzyczał męski głos.
Luna stanęła jak wryta. Przez sekundę patrzyła z nietęgą miną na przyjaciółkę. Ana natomiast przeklęła w duchu, wiedziała co za chwilę usłyszy: "Wybacz Annie, rodzina mnie potrzebuje, pójdziemy następnym razem dobrze?"
- Wybacz Annie, rodzina mnie potrzebuje, pójdziemy następnym razem dobrze? - Spytała z żalem.
- Jasne kochana leć, rozumiem - i przytuliwszy przyjaciółkę poszła w swoją stronę. Dopiero wtedy pozwoliła sobie przyjąć smutną a jednocześnie wkurzoną minę. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Luna jako adoptowane dziecko czuje ogromną wdzięczność do rodziny za opiekę nad nią przez całe życie. Denerwowało ją tylko to, że za każdym razem leciała na pomoc wszystkim ciotkom, wujkom, kuzynom czy komukolwiek innemu, kto w danym momencie potrzebował pomocy. Dziwnym trafem nikt inny nie był w stanie tego zrobić. Wdzięczność wdzięcznością, ale dwadzieścia dwa lata to chyba wystarczająco by spłacić ten dług, który czuła w sercu. Po takim czasie każdy by się czuł pełnoprawnym członkiem rodziny. Niestety Ana przez sześć lat przyjaźni poznała tylko kilkoro bliskich swojej przyjaciółki. Wiedziała, że ukrywa jakąś tajemnicę, ale przecież ona sama też nigdy nie była do końca szczera.~~~
- Co się dzieje Mark? - Zapytała kiedy beta zamykał za nią drzwi.
-Nic takiego Lu, tylko twój brat dostał zadanie wyjazdowe, a przecież w piątek jest impreza wpojenia. Zaraz pierwsi goście powinni się zjawić, a tylko ty jesteś na bieżąco - potwiedziła skinieniem głowy.
- Nie ma sprawy, zajmę się tym.
- Poważnie? Tak od razu? - zdziwił się.
- Nie ma sprawy, serio. Dziś miałam ostatni egzamin, więc zostały mi tylko obrony, mam czas.
- Dzięki Lu, ratujesz mi skórę. Dosłownie nie mam gdzie pazura wsadzić
- Weeeź Mark.. - zaśmiała się - po prostu zawieź nas do domu, ja wszystko ogarnę, a przy odrobinie szczęścia w piątek będę nocować u Any. Jakoś jej to wynagrodzę. W końcu co może pójść nie tak?Liczba słów: 714
CZYTASZ
Całe życie między wilkami
Hombres Lobo"Lu" kończąc studia orientuje się, że mieszkając całe życie z wilkołakami dowiedziała się niewiele. To historia o ludzkiej kobiecie, której skomplikowane życie staje się jeszcze bardziej skomplikowane. Życie w dwóch światach jeszcze nigdy nie było...