***

119 13 4
                                    

Zawsze zazdrościłem niewidomym.
Nie tylko ślepoty, ale też samego niewidzenia.
Gdy ja muszę swoje ciężkie powieki zamykać
Oni nie muszą wcale.
Widzą rzeczy które chcą widzieć, a nie które są im narzucane.

Gdy ja muszę śnić w nocy
Oni śnią w dzień, a w noc zapadają w sen.
Czy widzą w snach świat?
Pewnie nie...
Na pewno nie taki który otacza mnie.

Kiedy ja widzę na czarno i biało
Oni widzą jak chcą,
A nie tak jak widzą.
Ja gdy otwieram oczy widzę pustkę,
Bo Ciebie już przy mnie nie ma

Nie ma i nie będzie...

Ale błagam
Poczekaj.

Wiem, że gdzieś jesteś.
Gdzieś cholernie daleko, ale równocześnie tak blisko.
Wiem, że stoisz gdzieś z boku i czekasz na odpowiedni moment.
Który w zasadzie nigdy nie nadejdzie

Nigdy...

Na pewno nie tutaj.
Na pewno nie w tym miejscu.
Na pewno nie w tym świcie.
Ale będzie miał miejsce

Kiedyś...

Wszystko przypomina mi o tym, że kiedyś tu byłaś.

Gdy budzę się w sypialni wiem, że kiedyś leżałaś tuż obok.
Gdy chodzę po domu wiem, że Ty też kiedyś tymi korytarzach chodziłaś.
Kiedy rozmawiam z Scorpiusem wiem, że byłaś jego matką.

Mimo to że wygląda jak ja,
Widzę w nim Ciebie.
Ma twoje oczy,
Te piękne zielone oczy.

Pamiętam ten tupot małych stópek które biegły do mnie, aby się przytulić.
Teraz to ktoś inny, ktoś kto już nie chce.

Stoi
Niemal tak wysoki jak ja.
Gdy kochana jeszcze tu byłaś miał czternaście lat.
Poważny i cyniczny,
Ale równocześnie tak śmieszny i dowcipny.

Całkiem inny...

Czy go zawiodłem?
Na pewno tak.
Dlaczego?
Bo wciąż czuję twoich ust smak.

Nie mogę powiedzieć wiele.
Nie mam co powiedzieć, bo wiem, że zawiodłem.
Zawiodłem ciebie,
Zawiodłem przyjaciół.
Zawiodłem naszego syna.
Czy to moja wina?

Chyba...

Przekraczam próg drzwi i rozglądam się po domu.
Echo odbija się od ścian, a drzwi skrzypią od przeciągu.
W rogu stoi stary zegar.

Cisza.

Tik tak tik tak.

Cisza

Już nikt na mnie nie czeka gdy wrócę z pracy.
Już nikt nie rzuci mi się w ramiona.
Nikt nie spyta jak mi minął dzień.
Bo zniknęłaś

W nicości...

Czekam na ten czerwiec, czekając na syna.
Lecz w końcu dorośnie
I założy własną rodzinę

Już niedługo...

Dotknąłem swej piersi i zauważyłem, że krwawi ma rana.
Czy to ty to zrobiłaś kochana?
A może ktoś inny?
Ktoś kogo jeszcze nie znamy.
Ktoś kto rzuca w nas pociskami a my ich unikamy.

Ty już dostałaś kochana.
Zamknąłem twe powieki nie widząc, że sam się wykrwawiam.

A teraz klęczę nad tą żałosną mogiłą już kilka dobrych minut.
I czekam aż się pojawisz,
Lecz czas już dawno minął.

Słońce powoli zaczyna zachodzić.
Kładę białą różę na czarnym nagrobku.
Mój syn kładzie mi rękę na ramieniu i mówi, że trzeba iść.
Patrzę na niego i za nim stojącego mojego przyjaciela Pottera z jego synem Albusem i kiwam delikatnie głową.

Wiedz, że nie musisz się martwić kochana...
Słońce jeszcze nie zaszło,
A gdy zajdzie,
Jutro obudzę się z uśmiechem na ustach.

Kocham Cię.

Wiem, że już nigdy mi nie odpowiedziałaś.
Ale jestem szczęśliwy,
Bo właśnie ty byś tak chciała.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 18, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZANIM ZAJDZIE SŁOŃCE | drastoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz