rodział 1

70 2 0
                                    

Patrząc przez okno pociągu jadącego do Hogwartu wspominałam wakacje,które spędziłam bez problemów i kłopotów a wręcz przeciwnie było cudownie Harry i Ron troszczyli się o mnie jak tylko potrafili. Czułam się przy nich bezpieczna, moje cudne myśli przerwał Weasley rozpoczynając rozmowę o Quidditchu wraz z Potterem. To szósty rok jeszcze dwa lata i opuścimy Hogwart i zostaną nam tylko wspomnienia,właśnie z tego powodu rudo-włosy zaczął , że zgłosiłby się na bramkarza a za to Harry chciałbyć kapitanem. Zawsze gdy rozmawiali o sporcie ja się nudziłam ale na szczęście przyszła do mnie młodsza siostra Rona. Ginny, uratowała mnie można tak powiedzieć a że ona też nie chciała o tym słuchać to chwyciła mnie za nadgarstek i ciągła w stronę swojego przedziału. Z nikąd na drodze pojawił się nikt inny niż Malfoy i przez moją sznurówkę znalazłam się przed jego butami. Z dołu spoglądając na jego twarz zrobiłam się cała czerwona.

-Może byś uważał jak chodzisz Malfoy- warknęłam i zaczęłam wiązać buta

-Widzę szlamy przede mną to już się kłaniają-uśmiechnął się wrednie i zablokował przejśceszne-przekręciłam oczami i próbowałam przejść ale blondyn nie dawał za wygraną- do cholery Draco!

Po moim krzyku wybiegł na korytarz Potter zmartwiony i Ron z czekoladową żabą w buzi...

-Co tu się dzieje, Hermiona wszystko okej?-uśmiechnął się Harry i podszedł do chłopaka- jakiś problem? Kolegów zgubiłeś?

-Spokojnie Potter, ja tu z szlamą rozmawiałem bo sama mi się kłaniała, więc się uspokój i odejdz

Słysząc to nie wytrzymałam i przywaliłam mu za to jak się wyrażał o mnie,Ginny lekko się przeraziła ale zaprowadziła mnie do swojego przedziału żeby przypadkiem nie rozpoczęła się bójka na korytarzu. Dotarliśmy do sali i czekaliśmy na profesor McGonagall, aby ta rozpoczęła ceremonie pierwszo roczniaków. Siedząc i nudząc sie spojrzałam w stronę stołu Slytherinu, odrazu Malfoy zwrócił uwagę na mnie a ja lekko zawstydzona szybko odwróciłam się w stronę mojego stołu.

-Harry

-Tak?-zapytał zdezorientowany

-Przepraszam,że pytam ale jak się czujesz po śmierci Siriusa Blacka? To twoja jedyna rodzina wiem jak bardzo ci na nim zależało..-zmartwiona przytuliłam chłopaka i roztrzepałam trochę jego czuprynę.

-jest okej..z powodu jego straty nie powinniem przestać rozmawiać z ludźmi lub coś tego typu, na każdego przyjdzie czas niestety tak czasami bywa jeszcze w tak niebezpiecznych czasach-powiedział Harry lekko smutny ale próbował nie po pokazywać tego ze go to boli.

-Witajcie w nowym roku szkolnym! Skoro pierwszo-roczniaki zostały przydzielone możemy przedstawić nowego nauczyciela eliksirów, pana Horacego Slughorn'a- Radośnie wykrzyknął tę informacje Dumbledore- a od dziś obronę przed czarną magią będzie uczył was profesor Snape

Po sali rozniósł się głośny dzwięk oklasków a także gwizdów, patrząc na nowe osoby zaczepił nas profesor Slughorn, który uczył kiedyś w Hogwarcie. Zbierał także kolekcje "sławnych i znakomitych uczniów" na swoją pułkę co lekko mnie przerażało. Na następny dzień z samego rana większość gryfonów śpieszyła się na lekcje. Nasze trio ledwo zdążyło na lekcje eliksirów.

-Witam klaso-przywitał nas miło i wytłumaczył co będziemy dziś robić-ale przed tym wiecie co to za eliskir?

Ja jako pilna uczennica wiedziałam tak jak większość rzeczy byłam uznawana za kujonkę ale nie przejmowałam się tym i po zadanym pytaniu od razu się zgłosiłam do odpowiedzi.

-Ja wiem, to jest amortencja, eliksir miłości, każdy czuje inny zapach wąchając go w zależności od zapachu osoby która przypadła nam bardzo do gustu-uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej do fiolki- ja naprzykład czuje pastę do zębów skoszoną trawę oraz jabłka.

~Darmione~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz