1.

14 0 0
                                    

Siedziała na szerokim parapecie pod jednym z okien w studiu, z zamkniętymi oczami, jakby chłonąc padające na jej twarz promienie słońca. Wyglądała pięknie, mimo że jej twarz nie zdradzała żadnej emocji. Jak na mój gust, to zbyt często wydawała się obojętna na wszystko. Jasne włosy miała rozpuszczone, przez co zagubione kosmyki, poruszane przez świeże powietrze z otwartego okna łaskotały ją po twarzy, marszczyła wtedy delikatnie nos.

Pamiętałem każdy szczegół.

- Do zobaczenia, Lisa! - Dwie mijające ją dziewczyny, pomachały jej, na co otworzyła oczy i z uprzejmym uśmiechem odwzajemniła gest. Nie lubiłem tego, gdy tak grała, nie taki uśmiech chciałem oglądać.

- O, jesteś już. - Gdy mnie zauważyła, jej  twarz jakby się rozpromieniła, z oczu zniknęła obojętność, sprawiając, że od razu czułem się lepiej, dokładnie jakbym był idealnie w tym miejscu, w którym powinienem być. - Chodźmy już, nie mamy za dużo czasu.

Zeskoczyła z parapetu i chwyciła mnie za rękę, prowadząc do naszego ulubionego miejsca. Pamiętam, z jaką łatwością moja dłoń odnajdywała się z tą od niej, jak naturalne to dla mnie wtedy było. Pokój w którym się potem znaleźliśmy był taki, jak większość w tym budynku, prosty i jasny. Na środku stało pianino, na ścianach wisiały obrazy z fantazyjnymi kolorami i kształtami, zwykła sala do ćwiczeń.

- Skończyłam te piosenkę. - Usiadła przy instrumencie, robiąc obok siebie miejsce, które poklepała zachęcająco, żebym do niej dołączył. - Jestem ciekawa co o niej powiesz.

- Umieram z ciekawości - przyznałem szczerze, bo do tej pory nie pokazała mi nic ze swojej własnej twórczości. Tłumaczyła to tym, że jeszcze nie stworzyła nic na tyle dobrego, żeby było to warte pokazania mojej osobie, na co zawsze tylko prychałem z irytacją. Muzyka była całym jej życiem i całą jej duszą, ktoś kto poświęca się temu w takim stopniu, nie może tworzyć czegoś złego. 

Związała swoje włosy i wyciągnęła z torby zeszyt, w którym zawsze bazgroliła, gdy myślała, że nikt nie patrzy. Patrzyłem na nią z pewną dozą fascynacji, jak zwykle w teorii będąc gotowym na jej grę, ale wiedząc, że w praktyce polegnę. Przymknęła oczy, zgięła i wyprostowała palce nad klawiaturą pianina, a potem, jakby z lekkim wahaniem, które po chwili całkowicie zniknęło, zaczęła grać. Uwielbiałem to, jak szybko pochłaniała ją muzyka, jak zdawała się przejmować kontrolę nad jej ciałem. Melodia, którą grała była smutna, ale nie przytłaczająca, chociaż czułem jak ściska mi serce. Słuchałem, zwracając uwagę jak drżały jej mięśnie twarzy, jak ręce pewnie wygrywały odpowiednie dźwięki i jak wszystko to nagle umilkło. Chwilę mi zajęło zanim zdecydowałem się przenieść wzrok z instrumentu na Lisę, ale gdy to zrobiłem to patrzyła mi prosto w oczy, oczekując, że wyrażę swoją opinię.

- To było... - zawahałem się, nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów. - Fascynujące.

- To twoje ulubione słowo na wszystko co ci się spodobało, więc to chyba dobrze. - Westchnęła głęboko, kładąc swoją dłoń na moim udzie, jakby w geście zrozumienia. - Jestem z niej na tyle dumna, że kiedyś dopiszę do tego tekst i zostanę sławna, tak jak ty. - Uśmiechnęła się szeroko, tak że uwierzyłem w nią, całym sercem jakie biło w mojej piersi.

Chwyciłem w palce kosmyk jej włosów, który wymknął się z gumki podczas gry i założyłem go za ucho, przejeżdżając dłonią po jej policzku, na co jej twarz niemal od razu delikatnie się zaróżowiła. Nachyliłem się i pocałowałem ją, chcąc tym przekazać jej wszystkie emocje, które we mnie buzowały, pokazać, że mnie też jest z tym wszystkim trudniej, niżbym przypuszczał...

~

- Yoongi, wstawaj już. - Obudził mnie cios w twarz czymś miękkim. Jęknąłem, zawiedziony, że przerwano mi sen w takim momencie. - Musisz zacząć reagować na dźwięki budzika, nie zawsze będzie miał kto cię obudzić.

- Jung, mamo, dziękuję, będę to wszystko brać pod uwagę - mruknąłem, lekko zirytowanym tonem, jakby na złość, zagrzebując się głębiej w pościeli.

- Dzisiaj będzie długi dzień. - Usłyszałem, jak wzdycha głęboko i wychodzi, zostawiając mnie samego.

Ukryłem twarz w dłoniach i wydałem z siebie przeciągły jęk. Wspomnienia jej twarzy często nawiedzały mnie w snach, jakby szydząc ze wszystkich moich postanowień i uników. Jak miałem o niej zapomnieć, skoro z każdą taką nocną marą upewniałem się, że niemożliwym jest przestać ją kochać?

To będzie okropnie długi dzień.

Skinny Love | Suga Short StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz