Szła zatłoczoną ulicą klnąc w myślach na swoją własną głupote. Straciła go z oczu tylko na chwile a wszystko przez jej 11-letnie, wyjątkowo irytujące i niskie ciało. Przystanęła i rozejrzała sie wokół, w tym momencie nie mogła z tym nic zrobić, tak musiało być. Należało tylko zadbać aby chłopiec nie wpadł przypadkiem na... Tym razem wulgaryzm opuścił jej usta a ona sama poszła w strone rudej czupryny idącej wprost na niskiego bruneta. Zanim ten mógł zbliżyć sie do jej celu ona zagrodziła mu drogę w duchu ciesząc sie, że zdążyła. Rudy chłopiec wpadł na nią przewracajac sie. Od razu wstał i zaczął mamrotac jakieś przeprosiny ale ona obrzuciła go zimnym spojrzeniem czarnych jak noc oczu.
-Ja przepraszam, nie chciałem, nie zauważyłem cie, wybacz. Tak w ogóle nazywam się Ron We...
-Wiem kim jesteś. Skończ już ten monolog bo uszy zaczynają mnie boleć.-wyglądała na wyjątkowo zirytowaną poprawiając swoje krótkie, falowane włosy w kolorze najciemniejszej czerni jaką chłopiec mógł sobie wyobrazić. Jej rysy twarzy były wyraźnie arystokratyczne, mocno (jak na 11 letnią dziewczynkę) zarysowana szczęka, prosty i zgrabny nos, pełne usta w kolorze czerwonego wina, które wyraźnie odznaczały sie na bladej skórze. Wysokiej jakości drogie szaty, które miała na sobie były w kolorze ciepłej zieleni i srebra a wszystko dopełniały ciemno zielone i czarne akcenty. Warknęła w myślach na twarzy utrzymując znudzoną maske, doskonale wiedziała, że rudzielec patrzy na nią jak na obrazek, każdy tak patrzył.
Jedenastolatek za to w końcu jakby otrząsnął sie z szoku i cofnął sie o krok.
-Vibe.-dziewczyna zaśmiała sie cicho.
-Tak. Vibe.
-Mówią o was cały czas, podobno nie pokazujecie sie publicznie, podobno jesteście... - zawachał sie spoglądając na śnieżnobiałe zęby wychylające się z za ust wygiętych w kpiącym uśmiechu.- w-wampirami.
-Tak tak, plotki kochają moją rodzine. Tak czy inaczej nie obchodzi mnie to. Teraz za to czuje sie brudna, uważaj bardziej jak chodzisz. Faktem jest, iż wśród pospólstwa nie pokazujemy sie zbyt często. To się nie godzi.-jej uśmiech tylko się poszerzył. Rudzielec był cały czerwony jakby zaraz miał zmienić sie magicznie w pomidora. Chociaż... Teraz już nic jej nie zdziwi.
-A nadganiając formalności. Victoria Diana Artemida Vibe.-skinęła jedynie głową, w końcu nie będzie kłaniać sie przed kimś, kto jest niżej społecznie. Widząc, że dzieciak nie miał już nic do dodania, bo znów stał ogarnięty szokiem, oddaliła sie od niego doskonale wiedząc, że teraz obserwuje ją prawie każdy na ulicy. Kolejne zrezygnowane westchnjęcie opuściło jej usta. Skręciła w jedną z uliczek wtapiając sie w cienie i jak najszybciej umiała przeszła do kolejnej znów wychodząc na główną ulice, tym razem zasłaniając dokładnie twarz kapturem. Jej oczy znów zlokalizowały niskiego bruneta, tym razem w towarzystwie znanego sobie półolbrzyma. Szli w stronę banku na co ta jedynie sie uśmiechnęła. No tak.
"Dogoniła" ich dopiero przy kasach uważnie przysłuchując sie rozmowie. Jej magia wspomagała jej zmysły. W końcu wielowiekowe motto rodziny "zawsze czujni" nie wzięło sie z nikąd. Słysząc, że półolbrzym miał coś zabrać zmarszczyła minimalnie brwi. Miała swoje podejrzenia, ale nie po to tu była. Słuchając dalej przekonała się, że chłopcu nikt niczego nie wytłumaczył. W końcu sama podeszła do kasy jedynie pokazując swój klucz i bez słowa idąc za goblinem. Wzięła ze swojej skrytki zapas galeonów i kilka innych rzeczy, które polecił zabrać jej ojciec i wróciła na górę.
Przez resztę czasu, którą chłopiec spędził na zakupach ona spędziła skutecznie uniemożliwiając rudej kompanii zbliżenia sie do niego. W końcu usatysfakcjonowana mogła wrócić do rodzinnej rezydencji gdzie złożyła krótki raport swojemu ojcu.Albert Antonius Vibe był cierpliwą osobą. Problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy miał sporadycznie ale słysząc raport z ust jego jedynego dziecka, jego ukochanej córki, oczka w głowie jego gniew sięgnął zenitu.
Ze słów Victorii wynikało, że chłopiec będący pod jej obserwacją był wyjątkowo zaniedbany a co najgorsze starzec już wyciągał w jego stronę łapska.
Spojrzał na wychodzącą z pomieszczenia postać i uwolnił część swojej magii niszcząc tym wszystkie wazony w pomieszczeniu. Odetchnął cicho. Przynajmniej tym razem okna pozostały w całości. Kto by sie spodziewał, że mugolskie okna kuloodporne będą też bardziej odporne na magię?
Usiadł na fotelu za biurkiem przyglądając sie rysunkowi i krótkie u raportowi pod nim.
Jego uwagę zwrócił mały dopisek na końcu. Najwyraźniej Victoria nie chciała przekazać tego inaczej.
"nie może trafić w jego sidła, to będzie nasz koniec Ojcze".
Ah... Tak... Oczywiście.
CZYTASZ
Z ukrycia | Tomarry
Fiksi PenggemarMłody Harry Potter porzucony na ulicach Londynu, znaleziony przez policjanta i oddany do sierocińca oraz osoba, która od czasu do czasu wydaje się obserwować chłopca. Co z tego wyjdzie? Nie mam pojęcia. Czy to będzie pierwsza praca którą skończę? Ni...