1.Ten inny

134 20 30
                                    



Kolejny rok w Hogwarcie nie zaczął się tak dobrze, jak przeczuwał Harry. Już na początku pojawiły się komplikacje. Ron miał być po niego wpół do dziesiątej. Wybiła właśnie 10:30,
a Rudego nadal nie było.
~Co za spóźnialski...~ pomyślał Harry.
W oczekiwaniu na kolegę postanowił sprawdzić, czy na pewno wszystko wziął.
Gdy na zegarze zawitała godzina 10:50, Ron wraz z rodzicami podlecieli po Harry'ego swoim samochodem.
— Na Merlina, Ron, co tak długo?! Zaraz się spóźnimy na pociąg!
— Spokojnie Harry, po prostu Fred nie mógł znaleźć swojej szaty i sam wiesz... — westchnął rudzielec.
— Witaj, Harry! — Powitała go serdecznym głosem mama Rona.
— Dzień dobry — odpowiedział czarnowłosy z uśmiechem.
— Pamietaj, aby zapiąć pasy! — krzyknął tata Rona, kiedy chłopak wsiadł do auta.
— Jak ci minęły wakacje Harry? — spytali jednocześnie Fred i George.
— Yhm... — Zająknął się okularnik. — Spokojnie, nic specjalnego. A twoje? W sensie wasze oczywiście. — Zaśmiał się.
— W sumie... Wiesz jak, zwykłe siedzenie w sklepie i pilnowanie interesu. — Wybuchnęli śmiechem. — Z przerwami na dowcipy, oczywiście!

Gdy wszyscy dotarli na peron 9¾, dwójka przyjaciół wzięła rozpęd i wbiegła w ścianę między peronami dziewięć i dziesięć. Natychmiast udali się do swojego przedziału, gdzie siedziała już Hermiona, która na ich widok radośnie się uśmiechnęła.
— Cześć, chłopaki!
— Hejka! — odpowiedzieli chórem, a na ich twarzach malowały się szerokie uśmiechy.
— Gotowi na kolejny rok niesamowitej przygody i stawania na pograniczu życia i śmierci? — zapytała ironicznie.
— Można tak powiedzieć — odpowiedział Ron.
— A ty, Harry? — Spojrzała z zaciekawieniem na drugiego przyjaciela.
— Niby tak... — westchnął — Ale mam dziwne wrażenie, że coś się zmieniło.
— Hmm... — mruknęła cicho — Może i masz rację.

W tym momencie przerwała im pani prowadząca wózek z jedzeniem.
— Coś dla was kochanieńcy? — zapytała z uśmiechem
— Tak, ja poproszę dwie lukrecje i jedna czekoladową żabę — odpowiedział rudzielec.
— To będzie razem... — Staruszka na chwilę zawiesiła głos. — Dwa galeony.
— Yhm... — Speszył się Ron. — Mam tylko galeon i 8 sykli.
— W takim razie brakuje ci jeszcze 9, mój drogi — powiedziała sprzedawczyni z lekkim poirytowaniem.
— Tak, tak, wiem, już szukam — mruknął nastolatek i spojrzał na czarnowłosego. — Masz do pożyczenia 9 sykli?
— Chyba mam, czekaj, zobaczę. — Zaczął przetrząsać kieszenie, ale po chwili poszukiwań rzucił przyjacielowi przepraszające spojrzenie.
— Masz Ron. — Westchnęła brązowooka, odrywając się od czytania Proroka Codziennego i podając chłopakowi pieniądze.
— Dzięki, Hermiona, ratujesz mi życie. — Popatrzył na nią z podziękowaniem, po czym zapłacił, a gdy pani z wózkiem odeszła, otworzył żabę, której niestety udało się uciec.
— To, kogo masz na karcie, Ron? — Roześmiała się dziewczyna.
— Weź, spadaj — warknął cicho.
— Ronald... — spojrzała na niego z politowaniem.
— Dobrze wiesz, że nienawidzę, kiedy ktoś tak do mnie mówi. — Syknął i odwrócił głowę.
Brązowowłosa wstała i podeszła do chłopaka i dała mu buziaka w policzek.
— No już się nie gniewaj... — uśmiechnęła się, a on, zaskoczony niespodziewanym pokazem uczuć z jej strony, dał się udobruchać.
Po dłuższym czasie uczniowie dojechali do Hogwartu, a po ceremonii przydziału rozpoczęła się uczta, a na stole pojawiły się przeróżne pyszności.
— Mmm — mruknął Ron — Te skrzydełka co roku są coraz lepsze — stwierdził z pełną buzią.
— Ubrudziłeś się — powiedziała Hermiona z uśmiechem.
— Gdzie?
— Obok nosa — wskazała rozbawiona, a rudy zaczął gorączkowo wycierać twarz.
— Ej, gdzie jest profesor Snape? — spytał nagle Harry, rozglądając się dookoła, a jego przyjaciele uczynili to samo.
— Nie powinien siedzieć tam, gdzie zawsze? — zasugerował rudzielec.
— Siedzi tam. — dziewczyna przewróciła oczami. — Ale obok jego krzesła jest jeszcze jedno wolne miejsce, może ktoś nowy?
— Nie słyszeliście? Mamy nowego nauczyciela. — Od strony stołu Slytherinu rozległ się głos Malfoya.
— Kogo? — spytała Hermiona, nie do końca myśląc, z kim rozmawia.
— Nie twoja sprawa, lepiej idź naprawiać zęby, jak twoi rodzice. — Wysyczał.
— Zamknij się, Malfoy — Warknął zirytowany Harry.
— Bo co? Bliznowaty się wkurzy i rozpłacze jak mała dziewczynka? — Wybuchnął śmiechem.
— Lepiej już się nie odzywaj — powiedziała spokojnie Hermiona.
— Nie z tobą rozmawiam, s z l a m o. — Wycedził ze złością.
— Jak mnie nazwałeś?! — Dziewczyna gwałtownie wstała od stołu i ruszyła w stronę blondyna, a jej przyjaciele patrzyli na tę scenę przerażeni.
— A co, nie słyszałaś? Nie dość, że szlama, to jeszcze głucha. — Parsknął.
— Ałaaaaa! — krzyknął Malfoy na całą salę, ponieważ Hermiona uderzyła go w twarz. Wszystkie oczy skierowane były na blondyna oraz Hermionę. Nikt nawet nie zauważył jak profesor Snape i pan Malfoy wślizgnęli się do Wielkiej Sali i zajęli swoje miejsca przy stole.
— Normalna jesteś?! — Wrzasnął Crabbe.
— A-Ale on...
— Ale co?!
— Ale nic! Lepiej siadaj na tyłku i zajmij się sobą! — powiedziała poddenerwowana.
— Jeszcze raz mnie dotkniesz, to pożałujesz, pseudo czarodziejko. — dodał Malfoy, posyłając dziewczynie groźne spojrzenie.
— Spadaj już Malfoy i zabierz swoich równie durnych, jak ty koleżków. — wtrącił się Weasley.
— Uuuu... Rudy zrobił się odważny. — odpowiedział kpiącym tonem. — Crabbe, Goyle idziemy.
— Co się tak patrzysz, Malfoy? — zapytał Harry, unosząc brew.
— Tak sobie, podziwiam twoje oczy. — rzucił, odchodząc w stronę swojego stołu.
— Co to miało być? — spytał roześmiany Ron.
— Mnie się pytasz? Pewnie jakieś głupie żarty sobie robi. — odpowiedział Gryfon.
— Pewnie tak, haha.

Kryształ Przyszłości|Drarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz