Rozdział 1. - Niedzielne pogawędki

60 4 9
                                    

PRZEDMOWA

Zawsze gdy chcemy życiu coś osiągnąć trzeba naprawdę wiele przejść. Na każdego czeka mnóstwo przygód chcianych lub nie. Brak obaw i skłonność do ryzyka to idealny przepis na wpakowanie się w różne kłopoty.

Nie musi być tak jak myśli wiele osób wokół nas. Często wmawiają by nie brać marzeń na poważnie bo ludzka zazdrość i chciwość je zdepta prędzej czy później. Jednak na pewno na naszej drodze będą stawać sami obcy. Poznajesz kogo chcesz i ile chcesz. Wielu z nich cię zaskoczy, jeszcze więcej zawiedzie.

Jeśli dążysz do sukcesu, twoja droga będzie wyboistą ścieżką w stronę wielkiego tortu, do którego pchają się wszyscy, ty również. Chętni go zasmakować będą rozpychać się łokciami i deptać na wzajem. Ich siłą będą talenty i praca. Najlepiej radzą sobie ci, którzy prą w grupie razem.

I oto twój krótki kodeks ruchu drogowego na "autostradzie marzeń". Poznaj jedną z osobowości, która przez przypadek odkryła swój potencjał, dzięki któremu otrzymała to czego zawsze chciała. Szacunek z sukcesu na całym świecie i prawdziwą miłość... szczególnie miłość.

PROLOG

- Zdrowie za was! - krzyknął Piotrek wznosząc toast.

Chłopcy wzięli kieliszki, stuknęli nimi na wzajem i wypili za udaną maturę, której ostatni arkusz zaliczyli rano. Świętowali to przy ognisku wieczorem w lasku w pobliżu domu Sikorskich.

- Grzesiek, jak ci poszła ta twoja biologia? - spytał Jacek, który kończył profil fizyczny.

- Jak na biologię rozszerzoną przystało tak średnio bym powiedział... tak się wymądrzałem, że facet będzie musiał jechać poprawiać do Stanford. - zaśmiał się Grzesiek. - a ty Jacek, może spytam o matematykę, co?

- Boże, jakie Stanford? Stanford Bridge? To stadion! - wtrącił Piotrek - Nie zdziwię się jak tam ci poprawią maturę... Ale raczej na transfer nie licz.

- Nooo... powiem szczerze, zjebałem. Moją maturę będą poprawiać w Ugandzie.

- Ha, zagiąłem cię! - triumfował Grzesiek i drwiąco dodał. - Ja przynajmniej zdam!

- No jeszcze za takiego debila mnie nie bierz, co? - Jacek wkurzył się na te słowa. Miał dystans do siebie ale bardzo nie lubił przesadzać.

- A co do Ugandy, Stewcio!

Kuba (Stewcio od Stevena Tylera, jednego z jego idoli) w tym czasie ćwiczył Ed Sheraan'a na gitarze. Jedyny w paczce miał przezwisko. Chodził na profil geograficzny.

- Jak u ciebie? - zapytał Piotrek z Humana.

- A ja jestem spokojny o swoje wyniki. Geograficzna to żadne wyzwanie... - Wymruczał skupiony. Był zajęty ćwiczeniem a jego humor nie był najlepszy.

Kuba Sikorski, był do niedawna jedynym chłopakiem wśród znajomych, który miał dziewczynę...i ksywkę. Przezwisko zostało ale związek zakończył przed weekendem.
Przeżywał to cały czas. Nie był lubiany w klasie, ponieważ strasznie się unosił, z resztą on klasy też nie trawił.
Gdy poznał ją cztery lata wcześniej wszystko zapowiadało się świetnie. Wszyscy się poznawali i dogadywali. Kuba wszedł w bardzo dobrą relację z Oliwią, która była nim z początku oczarowana.

Chłopak był bardzo przystojny, wysoki, miał czarne długie po uszy zadbane włosy i wyraziste brązowe oczy. Oliwia odważnie mówiła że ma czarujący wzrok a jego spojrzenie powodowało motylki.
Schludnie dobierał ubrania, zawsze wybierał jeansy a do tego bluzę różnych wyrazistych kolorów.

Zakochani W PrasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz