ROZDZIAŁ III

341 28 2
                                    

Thomas zjawił się dokładnie tak jak się umówiliśmy. Podszedł do mnie i podał trzęsącą się dłoń. Był nieco blady. Cała ta sytuacja z jego dziewczyną musiała mu nieźle wejść na psychę. Przywitałam się z nim i zaproponowałam, żebyśmy usiedli na ławce obok budynku.
- Thomas, chciałabym, żebyś powiedział mi wszystko co wiesz. Jestem tu, żeby pomóc, pamiętaj.
Spojrzał się na mnie. Miał cienie pod oczami i wyglądał gorzej niż ja kiedy cierpiałam na bezsenność. Domyślałam się, że sam pewnie dużo tego snu nie miał i pewnie nawet obwiniał się i to co stało się z Hannah.
- Tak, tak, racja. Wczoraj dostałem twój numer telefonu w wiadomości od Hannah.
- Dlaczego nie poszedłeś z nim na policję?
- Chciałem, ale problem w tym, że ta wiadomość nagle z zniknęła. Jakby jej nigdy nie było.
- Jakim cudem byłeś w stanie się ze mną skontaktować?
- Wiesz, Hannah zaginęła i nagle dostaje od niej wiadomość, po prostu twój numer wypalił mi się w pamięci i pewnie zostanie ze mną na zawsze. - zaśmiał się słabo. - W każdym razie, bez wiadomości, nie mogłem iść tego zgłosić. Narobiłbym sobie tylko więcej szkód.
- Już jesteś głównym podejrzanym, prawda?
- Taaa - powiedział, kręcąc się w miejscu - Idąc tam i mówiąc o tym, że nagle z dupy dostałem twój numer byłoby jakbym chciał odwrócić od siebie uwagę policji.
- Rozumiem, policja zawsze bierze pod lupę partnerów. Jest jeszcze coś co powinnam wiedzieć?
Widocznie trochę rozluźnił w trakcie tej rozmowy. Może nawet dodało mu to nadziei na znalezienie jej.
- Tego samego dnia kiedy zaginęła, nikt z nas jeszcze o tym nie wiedział. Dopiero wtedy, jakiś nieznany numer dodał nas wszystkich do grupy. Na początku w ogóle się nie odzywał. Wiadomo, próbowaliśmy się z nim skontaktować, ale za dużo to nie dało. Minęło może pół godziny i napisał nam tylko, że Hannah jest w niebezpieczeństwie. Nie uwierzyłem mu. Rzuciłem w jego stronę kilka epitetów, a on wysłał wiadomość głosową, że był świadkiem jej porwania, ale nie mógł jej pomóc, bo sam nie dałby sobie rady, poza tym według niego porywacz był uzbrojony. Potem wyszedł z grupy i tyle go widziano. W ogóle to jakiś haker, tyle o nim wiem. Jak dostaliśmy tą wiadomość to od razu pojechałem do jej mieszkania, tu na schodach - kiwnął głową w stronę wejścia do budynku - zastałem już Richiego. Jak wiesz droga z jego warsztatu do tego miejsca, trwa może trzy minuty.
Czyli pan "trzy znaki zapytania" kontaktował się z nimi, zanim napisał do mnie. Ciekawie się to wszystko zapowiada. Może przez zachowanie Thomasa w jego stronę prosił, żebym nie mówiła im o nim? Gościu wydaje się podejrzany, a mimo wszystko coś mi mówiło, że on wcale nie stoi za tym porwaniem, ale nie mogłam też ten możliwości wykluczać.
- To napewno wszystko? Może ktoś ją prześladował? Zachowywała się dziwnie przed porwaniem?
- Nieee, nie, wszystko było z nią w porządku.
- Okej, w takim razie dziękuję ci za poświęcony czas. Jeżeli coś ci się jeszcze przypomni to pisz śmiało.
Obdarzył mnie kolejnym słabym uśmiechem, wstał i pożegnawszy się poszedł w nieznanym mi kierunku. Ja również podniosłam się z ławki i udałam się z powrotem do samochodu. Wyciągnęłam notatnik i znowu zaczęłam zapisywać to czego się dowiedziałam. Wszystko na bieżąco, żeby niczego nie zapomnieć. Nawet najdrobniejsza rzecz sprawiała, że byłam bliżej odnalezienia tej dziewczyny. Nie wiedziałam co dalej mogłam zrobić w Duskwood. Z tego co mi wiadomo od Jessy, z rozmowy przy pakowaniu ubrań Lewisa, Cleo jeszcze pracuje, więc nie będę jej zawracać teraz głowy. Była jeszcze siostra zaginionej - Lilly, ta co od razu wyskoczyła na mnie z wyzwiskami i oskarżeniami. Wolałam ją sobie zostawić na sam koniec. No i Dan, ale sądząc po tym jak na mnie dzisiaj patrzył, z góry uważałam, że nie powie mi nic. Byłam w kropce. Siedziałam i pukałam palcami w kierownicę, wtedy ktoś otworzył drzwi pasażera. To była Jessy.
- Masz coś dzisiaj w planach?
- Nie, raczej nie - odparłam bez zastanowienia.
- Co powiesz na to, żebyśmy wyskoczyli dzisiaj w trójkę do baru? Ty, ja i Richy?
- Pewnie, czemu nie. - uśmiechnęłam się serdecznie - To, o której?
- O dwudziestej w barze Aurora, prześlę ci później adres.

WE WILL FIND YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz