- Co teraz robimy? - zapytał Jake, kiedy wjeżdżaliśmy do garażu.
- Musimy sprawdzić te tablice rejestracyjne, a potem zdecydujemy.
Mój rozmówca kiwnął znacząco głową i kiedy zgasiłam samochód, wysiadł z niego, trzaskając drzwiami. Co oczywiście nie umknęło mojej uwadze.
- To nie stodoła, spokojnie z tymi drzwiami.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Serio uważaj, bo inaczej nie ja ci będę zwracać uwagę, tylko wujcio Bob, a on to zrobi mniej sympatycznie. - swoją wypowiedź okrasiłam sarkastycznym uśmieszkiem.
Jake westchnął ciężko i wszedł do środka mieszkania. Nasze kroki od razu skierowaliśmy ku kuchni. Tam zastaliśmy już tylko wujka, siedzącego przy stole i popijającego grzaniec. Wyprzedziłam Jake'a i usiadłam na przeciw, brata mojej mamy. Pan pseudotajemniczy haker usiadł miejsce dalej ode mnie.
- I jak wam poszło?
- Zwiał nam, ale mamy jego blachy. - odpowiedziałam pokazując znacząco telefon.
Wujek zaczął pukać palcami w blat stołu.
- Dobra - powiedział po chwili namysłu - zostańcie dzisiaj u mnie. Nie zapomnijcie wysłać Charlie'mu tych tablic.
Dopił grzaniec i odstawiając kubek do zlewu pożegnał się z nami. Kiedy usłyszałam jego ostatni krok i zamknięcie drzwi do sypialni na piętrze westchnęłam głośno i położyłam głowę na stole.
- To trwa zaledwie kilka dni, a ja już mam tego dość.
Jake spojrzał na mnie pytająco.
- Chodzi mi o Hannah. - odpowiedziałam szybko.
- Nie, nie. Nie chodzi mi o to. Skąd wiedziałaś, że on wie, że go śledzimy?
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Przygryzłam wargę i spuszczając wzrok powiedziałam:
- Przygotuję nam po grzańcu i pogadamy o tym, okej?
Kiwnął znacząco głową, a ja podniosłam się z krzesła i powlokłam nogami w kierunku blatu kuchennego. Kiedy napoje były już przygotowane i z dwoma kubkami szłam do stołu usłyszałam dźwięk powiadomienia dochodzący z mojego telefonu. Odstawiłam trunki i odczytałam wiadomość. Była od Jessy. Była na coś niewyobrażalnie zdenerwowana, ale postanowiłam zignorować to na jakiś czas. Usiadłam na miejscu, które zajmowałam wczesniej i ujmując granatowy kubek w obie dłonie przygryzałam dolną wargę, zastanawiając sie jak zacząć.
- Nie będę się nad tym rozwodzić za bardzo. Opowiem ci to w miarę zwięźle, nie chcę cię zanudzać. - zaśmiałam się słabo. - Miałam osiemnaście lat, kiedy przeze mnie zaginęła moja siostra. Oczywiście sprawą zajęła się policja, która jak po czasie się okazało, nie robiła z tą sprawą praktycznie nic poza umieszczaniem plakatów w gablocie koło komisariatu i na ich Facebooku. Ja, wujek Bob i Charlie poprowadziliśmy dochodzenie na własną rękę. Goście, którzy porwali moją siostrę wiedzieli o tym i obserwowali nas. Kilka razy jak wracałam do domu samochodem miałam ogon. Łatwo to sprawdzić, co zresztą widziałeś. Koniec końców, udało mi się ją uratować, jak i jeszcze kilka innych osób.
- To od tamtej pory jesteś takim badassem? - Jake próbował nieco rozluźnić sytuację, co muszę przyznać udało mu się.
Oparłam się o oparcie krzesła i wykrzywiłam się w coś, co od biedy można było uznać za uśmiech.
- Wtedy po prostu, jakoś nauczyłam się pokazywać ludziom, że ze mną się nie zadziera, a dzięki moim niewielkim gabarytom, nikt się nie spodziewa, że mogę im zrobić krzywdę.
Jake przyglądał mi się ze współczuciem. Myśl o tym jak go traktowałam przez dzisiejszy wieczór sprawiła, że zaczęłam mieć poczucie winy. Nie powinnam była zaczynać znajomości w ten sposób, ale z drugiej strony, taka już jestem. Wolę na wstępie zaznaczyć, że ze mną nie ma żartów. Podejście może nie najlepsze, wiem, ale jakoś nie potrafię pozbyć się tego nawyku. Chociaż patrząc na to z innej perspektywy, nigdy nie wiemy z kim mamy do czynienia i kim osoba, którą uważamy za godną zaufania się okaże.
- Cara, mimo, że przeszłaś naprawdę wiele, bo nie wyobrażam sobie tego, że praktycznie sama odnalazłaś swoją siostrę, to nie widać po tobie tego. Wszystko wydaje się po tobie spływać.
- Nie lubię mówić o swoich słabościach, ale to, że tak ci się zdaję to nie jest do końca prawda. Przeżywam wszystko bardzo, ale chowam to w sobie. Nie chcę, żeby ludzie o tych moich słabościach wiedzieli, bo wtedy wykorzystują je przeciwko mnie.
Dopiłam sporządzony przeze mnie trunek i znowu przyszła do mnie wiadomość. Nieco poirytowana, wyciągnęłam telefon. Kolejna wiadomość od Jessy.
CZYTASZ
WE WILL FIND YOU
PertualanganCara Davis, to dwudziestokilkuletnia kobieta, której życie zaczyna się walić. Wtedy dostaje wiadomość od grupy nieznajomych. Ci proszą ją o pomoc w znalezieniu ich zaginionej przyjaciółki, która jak twierdzą wysłała im jej numer telefonu. Pojawia si...