ROZDZIAŁ IV

271 28 4
                                    

Nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna. W każdym razie napewno nie było to długo, bo na zewnątrz nadal było ciemno. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to to, żeby sprawdzić czego szukali włamywacze. Kiedy próbowałam się podnieść poczułam okropny, niemal rozrywający ból głowy. Mimo to powoli, bo powoli, ale wstałam i obraz mi zawirował. Nie chcąc ponownie wylądować na ziemi złapałam się ramy łóżka. Stojąc w ten sposób przez dobrą chwilę, zaczęłam czuć się lepiej. Rozejrzałam się po pokoju. Moje ubrania, jakieś rzeczy osobiste, zdjęcia i ozdoby. To wszystko leżało na ziemi. Nawet szuflady. Kilka z nich zresztą połamane. Porywacze zostawili mój pistolet. Ja na ich miejscu bym zabrała go w pierwszej kolejności. Dość dziwne. Wtedy moją uwagę przykuło jedno, jedyne miejsce w sypialni, gdzie była rzecz ważniejsza niż moje wszystkie oszczędności, czy jakiekolwiek inne wartościowe przedmioty. Przy szafce nocnej, po prawej stronie łóżka, znajdowała się roztrzaskana, nie przypominająca już w ogóle swojej dawnej formy drobna szufladka. W niej znajdowały się wszystkie moje najważniejsze papiery i inne takie, między innymi mój pendrive. Na nim miałam informacje, które udało mi się uzyskać podczas poszukiwań mojej siostry. Skoro teraz to małe urządzonko trafiło w niepowołane ręce, mogło narobić szkód nie tylko mi, ale i policji i innym służbom, które brały udział w tym śledztwie. Mimo nadal rozrywającego czaszkę bólu, jak i mdłości spowodowanymi ciągłymi zawirowaniami mojego pola widzenia, rzuciłam się wzdłuż łóżka. Dopadłam do sterty drzazg i dokładnie sprawdzałam centymetr, po centymetrze. Po chwili poszukiwań zdałam sobie sprawę z tego, że po niego przyszli ci włamywacze. Nie było go nigdzie. Na początku opanował mnie kompletny strach. Tam było wszystko, co nigdy nie powinno zostać jakkolwiek upublicznione, ale  zdałam sobię sprawę z tego, że to, że mają w swoich śmierdzących łapach, moje małe urządzonko, nic im nie da. Zaśmiałam się w duchu jak głupi mogą być tacy włamywacze. W tym momencie dostałam wiadomość. Straciłam rachubę, która to już była godzina od kiedy ruszyłam w drogę powrotną do domu. Powoli podniosłam się i wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni. Trzydzieści cztery wiadomości, wszystkie od tajemniczego  jegomościa. Odczytujac każdą z nich po kolei, zdałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam była ich ignorować. Byłam na siebie ostro wkurzona za to. Nie wiem skąd, nie wiem jak, ale ten haker wiedział, że ktoś majstrował przy hamulcach w moim samochodzie i o tym, że po moim mieszkaniu buszują włamywacze.

Ja: Na własnej skórze dowiedziałam się o tych hamulcach i nieproszonych gościach. Żałuję, że nie sprawdziłam wcześniej tych jebanych wiadomość.

Kiedy tylko wysłałam wiadomość, stał się aktywny. Jakby cały czas czekał na to.

???: Cara, mój Boże odchodziłem od zmysłów. Wszystko z tobą w porządku?
Ja: Tak, boli mnie trochę głową, ale żyje. Wpadłam na tych włamywaczy. Jednego udało mi się jakimś cudem zranić, ale to nie jest ważne. Ważne jest to, że znaleźli po co przyszli.
???: Czyli?
Ja: Mój pendrive, że wszystkimi dowodami, nazwiskami i innymi tego typu rzeczami. Nie będę wchodzić w szczegóły. Po prostu zawierał niesamowicie ważne informacje, które nigdy nie powinny były ujrzeć światła dziennego.
???:  Musisz wyjechać z Beaver Creek. Będą cię tam szukać.

Wtedy przypomniałam sobie jeszcze jedną rzecz.  Zanim mu odpisałam postanowiłam zadzwonić w dwa miejsca. Pamiętasz jak opowiadałam Jessy i Richiemu, że szukałam siostry na własną rękę? No to tak dokładnie nie robiłam tego wszystkiego sama. Pomagał mi mój wujek Robert Harris i młody, dopiero uczący się zawodu policjant, Charles Graham. Na moje szczęście obydwoje mieszkali w Beaver Creek. Za to na nieszczęście z jednym z nich podczas szukania mojej siostry ostro się pokłóciłam i naszły mnie pewne wątpliwości, że nie będzie chciał ze mną współpracować. Chodzi o tego młodego. Wybrałam numer i czekałam aż mój przyszły rozmówca odbierze.
- Tak, słucham? - odezwał się pochrypiały i niski głos.
- Cześć wujaszku, mam pytanie, jesteś teraz w domu?
- Taak słoneczko, coś ci potrzeba?
- Nie wiem, czy mogę z tobą porozmawiać o tym przez telefon, mogę mieć podłożony podsłuch. Zaraz do ciebie przyjdę. A - przypomniałam sobie o tym policjancie, wolałam nie dzwonić do niego, bo pewnie by mnie zbył, dlatego musiałam o to poprosić wujka. - sprowadź do siebie Charlie'ego. Przyda nam się.
- Wszystko w porządku?
- Tak wujku, w jak najlepszym.
Po tym rozłączyłam się.

WE WILL FIND YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz