7.

138 15 1
                                    

Był tchórzem. Był pierdolonym tchórzem i wiedział o tym zbyt dobrze. Wpadł do siedziby tak gwałtownie, że postawił wszystkich trzydziestu chłopa na nogi, no i Ves. Widząc złość, która wręcz emanowała z niego, jego podwładni, nieco przestraszeni, zignorowali go, nie zadając zbędnych pytań. Wszyscy zwrócili jednak uwagę na jego pomięte ubranie, brak charakterystycznego nakrycia głowy i dziwny błysk w oku.

Roche chwycił z biurka alkohol i zaraz wybiegł z budynku. Chciał się zaszyć, gdzieś, gdzie nikt go nie znajdzie. Nawet pierdolony Iorweth, który przecież zna okolicę jak własną kieszeń.

Wybiegł do Bindugi, kierując się w stronę ruin mostu, które zobaczył jakiś czas temu. Szedł przez las, nie myśląc o potworach, których było tu pełno. Po ciemku nie wiedział, gdzie dokładnie ma się udać. Drzewa zasłaniały niebo, wszędzie gęsto rosły krzaki i nawet dobrze wydeptana ścieżka zdawała się znikać w postępującym mroku.

Usiadł tam, na krawędzi kamiennej konstrukcji i z podziwem dotknął zimnego podłoża. Chciał poczuć spokój, ale nie mógł. Otworzył pieprzówkę i niemal siłą wlał sobie ją do gardła. Zamierzał zmyć nią smak Iorwetha i wina, które zdążyli razem opróżnić. Zniesmaczył się, wykrzywił usta i zamknął oczy.

Iorweth. Jego usta. Jego zapach, jego głos, jego pierdolony jęk, który zapętlony odtwarzał się w głowie Vernona. Mężczyzna odetchnął głęboko, musiał oczyścić swój umysł. Kto wpadł na pomysł bliższej relacji z tym elfem?

Pomyślał o czymś niedorzecznym, później uświadomił sobie, że to wszystko co dzieje się w jego głowie, jest prawdziwe.

Czuł, że jego ciało stało w płomieniach, a tlen który wdychał tylko podtrzymywał ten wewnętrzny ogień. Chciał ryczeć z bólu, wierząc, że to ukoi zszargane nerwy.

Zamiast tego wpatrywał się ślepo w butelkę, wierząc, że w niej znajdzie odpowiedź. Czemu robi to wszystko?

On go przecież nienawidzi!

Cisnął butelką przed siebie, widząc jak spada i znika z zasięgu jego wzroku.

Podskoczył, kiedy poczuł dłoń na ramieniu. Podniósł głowę i zobaczył Geralta, który z zaciekawieniem mu się przyglądał. Roche spojrzał w jego świecące oczy, czując jak sprzeczne uczucia targają nim, tak jak wiatr targał teraz jego, przydługimi już, włosami.

- Wszystko w porządku? - zapytał wiedźmin, po chwili usiadł obok. Ich nogi wisiały w powietrzu, pod nimi była tylko gęsta pustka. Roche nie chciał nic mówić, trwali więc w niekomfortowej ciszy.

- Wiesz, wiedźminie, są sprawy, o których wolałbym nie mówić nikomu - westchnął w końcu Vernon.

- Och, a więc chodzi o Scoia'tael - mruknął pod nosem białowłosy, a Roche otworzył szerzej oczy. Nie wierzył, że Geralt był w stanie przejrzeć go tak łatwo. - Nie powiem, nikomu. To ściśle tajne, wiem - dodał zaraz z lekkim przekąsem.

- Jak sprawy z Kejranem? - zagaił szybko mężczyzna, licząc na zmianę tematu.

- Niedługo eliksir będzie gotowy, wtedy ruszam - kiwnął głową ze zrozumieniem, a Geralt kontynuował - Sheala przygotowuje jakieś dodatkowe zaklęcia, da mi znać, kiedy skończy.

- Powodzenia, wiedźminie. Będzie ci potrzebne.

- Dzięki, Roche. Rozumiem, że nie chcesz poruszać tematu Iorwetha?

Roche zastanowił się. Ryzykował wszystko, ale czy wiedźmin obróci to przeciw niemu? Na pewno.

Powiedział mu wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami. Nie wiedział, czemu mu o tym mówi, może był zbyt pijany. A może potrzebował się komuś wyżalić. Wiedział, że zabójca potworów nie będzie go oceniać. Sam Geralt był w trudnej relacji z Triss Merigold, nie wiedząc zbyt wiele o swojej przeszłości.

Ale przeszłość Vernona i Iorwetha była jasna. Nie powinni nigdy zaczynać jakiejkolwiek relacji. Żałował, że go spotkał. Gdyby cofnął czas, postąpiłby zupełnie inaczej i zabił Elfa przy ich pierwszym spotkaniu, wiele lat temu.

Nie mógł jednak cofnąć czasu. Mógł teraz tylko wyciągnąć wnioski. Postanowił, że nie zbliży się już do Elfa. Dawna nienawiść odżyła, okazując się silniejszą niż była.

W tym momencie nie wiedział jeszcze, że bardzo się mylił. Nie potrafił zmyć z siebie imienia Elfa, wyrytego głęboko na jego sercu.

***
Iorweth ścisnął w dłoni butelkę, dziwiąc się, że nie pękła. Bloede dh'oine, powtarzał sobie w myślach, nie do końca rozumiejąc sytuację.

Od jakiegoś czasu siedział, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był Roche. Czy zrobił coś nie tak?

Człowiek zaskakiwał go przy ich każdym spotkaniu. Przez to z czasem maniakalne myśli o zabiciu go ustały. Teraz chciał się do niego zbliżyć, chciał go poznać - z czystej ciekawości.

W drugiej dłoni trzymał chaperon Roche'a, palcami gładząc miękki materiał. Komandos wybiegł w pośpiechu, zapominając o tym kawałku materiału. Iorweth uznał to za swoje małe trofeum, myślał, jak może je wykorzystać.

Chciał go odszukać, ale nie widział w tym większego sensu. Znalazłby go, byłby nawet w stanie zakraść się do miasta, ale co by to dało? Co by mu powiedział? Że nie chce, żeby odchodził, że chce mieć go przy sobie? Brzmiało to żałośnie i zdawał sobie z tego sprawę.

Bolało go to, jego sytuacja była totalnie beznadziejna.

***
Nie mógł spać.

Bezsenne noce we Flotsam nie były dla niego nowością, pościg za królobójcą trwał, czasem zasłaniany przez inne, miejscowe problemy. Roche był bardzo zajętym człowiekiem. 

Zamykając oczy, widział twarz dobrze mu znaną, opatuloną światłem księżyca i zamgloną przez blask ogniska. Tak sobie go wyobrażał, spokojnego i chłodnego, wydrążonego w kamieniu. Na myśl przyszła mu zaraz rzeźba kochanków, zatrzymana w czasie, czekająca na wskrzeszenie. Elfie ruiny zawładnęły nim po raz kolejny, jego oddech przyspieszył a ciało zadrżało.

Czy kiedykolwiek spojrzy na niego jak tamtej nocy? 

Teraz sam chciał być twardym pomnikiem, wyrzeźbionym delikatną dłonią. Obejmującym wybranka i zatopionym w kwiatach. Jego dłoń złapała za koc, próbując jeszcze raz wyobrazić sobie skórę Iorwetha pod palcami. 

Szaleństwo. Iorweth.

- Roche! - rozległ się hałas, kroki wypełniły izbę, w której zwykł sypiać i tylko ochrypnięty głos Ves zdołał go wydobyć z tego transu.

- Loredo chce cię widzieć. Straż czeka na zewnątrz.

*********************************

3 prace mam do napisania przez weekend zaraz umre i przypomniało mi się że miałam to opublikować


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 07, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Z gniewu płonęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz