rozdział 4

591 30 1
                                    

POV Lou

 Wiedziałem że nie powinienem wpuszczać Sky do mieszkania, mówiła że chcę tylko pogadać, i to przez nią że Harry nie wiadomo gdzie poszedł.

Starałem się być spokojny, ale nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Moje rozmyślania przerwał telefon. Szybko odebrałem telefon.

- Czy rozmawiam z Louisem Tomlinsonem ?

- Tak.

- Czy zna pan Harre'go Stylesa ?

- Tak, to mój chłopak. O co chodzi ?

- Pan Styles miał wypadek, czy mógłby pan przyjechać do szpitala...............

Dalej już specjalnie nie słuchałem, strasznie martwiłem się o Harre'go. Czym prędzej ubrałem się i pojechałem do szpitala. Spytałem się w recepcji gdzie leży Harry, od razu tam poszedłem. Nigdy w życiu nie byłem tak zdenerwowany jak jestem teraz. Właśnie doszedłem pod drzwi przez które wychodził lekarz. Od razu do niego podeszłem.

- Co jest z Harrym ?!

- Jego stan jest stabilny.

- Mogę do niego wejść ?

- Tak, ale nie za długo.

- Dobrze.

Cicho wszedłem do sali zamykając za sobą drzwi, Harry leżał na łóżku blady jak kreda, był podpięty do różnych maszyn.

Od razu kiedy mnie zauważył zaczął krzyczeć.

- Wyjdź ! - Po policzku poleciała mu łza.

- Proszę daj mi wyjaśnić ? - Zapytałem błagalnie.

- Masz dwie minuty.

Podziękowałem w myślach.

- Sky przyszła pogadać, na początku byłem oporny ale wpuściłem ją, potem zaczeła się do mnie przybliżać. Gadała pierdoły że jesteśmy dla siebie stworzeni, chciałem ją wywalić z naszego mieszkanie, ale wtedy wszedłeś.

Podszedłem bliżej łóżka.

- Hazz, naprawdę to nie moja wina.

Usiałem bokiem na jego łóżku, jednocześnie patrząc mu w oczy.

- Przepraszam że oceniłem to zbyt pochopnie.

- Nie przepraszaj Hazz. - Promienie uśmiechnąłem się do niego.

Odwzajemnił uśmiech. Przytuliłem go do piersi i pocałowałem go w czółko.

Poza uczelnią, spędzałem każdą chwilę u Harre'go w szpitalu. Po dwóch tygodniach Hazz wyszedł ze szpitala, oczywiście pilnowałem go na każdym kroku, opiekowałem się moim skarbem.

Był zwyczajny piątkowy wieczór, leżeliśmy razem na kanapie, wtuleni w siebie, oglądaliśmy jakiś film. Chociaż bardziej byliśmy skupieni na całowaniu. To co się wydarzyło później to nasza słodka tajemnica.

Obudziłe się rano, Hazz leżał słodko wtulony w moją nagą pierś, przyznam że to najsłodszy widok na świecie. Delikatnie zacząłem głaskać go po włosach, w rezultacie czego słyszałem ciche mruczenie. Po dziesięciu minutach otworzył swoje śliczne oczka. Mogę budzić się tak codziennie.

_______________________________

Sorry za błędy.

Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz