POV Lou
Wiedziałem że nie powinienem wpuszczać Sky do mieszkania, mówiła że chcę tylko pogadać, i to przez nią że Harry nie wiadomo gdzie poszedł.
Starałem się być spokojny, ale nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Moje rozmyślania przerwał telefon. Szybko odebrałem telefon.
- Czy rozmawiam z Louisem Tomlinsonem ?
- Tak.
- Czy zna pan Harre'go Stylesa ?
- Tak, to mój chłopak. O co chodzi ?
- Pan Styles miał wypadek, czy mógłby pan przyjechać do szpitala...............
Dalej już specjalnie nie słuchałem, strasznie martwiłem się o Harre'go. Czym prędzej ubrałem się i pojechałem do szpitala. Spytałem się w recepcji gdzie leży Harry, od razu tam poszedłem. Nigdy w życiu nie byłem tak zdenerwowany jak jestem teraz. Właśnie doszedłem pod drzwi przez które wychodził lekarz. Od razu do niego podeszłem.
- Co jest z Harrym ?!
- Jego stan jest stabilny.
- Mogę do niego wejść ?
- Tak, ale nie za długo.
- Dobrze.
Cicho wszedłem do sali zamykając za sobą drzwi, Harry leżał na łóżku blady jak kreda, był podpięty do różnych maszyn.
Od razu kiedy mnie zauważył zaczął krzyczeć.
- Wyjdź ! - Po policzku poleciała mu łza.
- Proszę daj mi wyjaśnić ? - Zapytałem błagalnie.
- Masz dwie minuty.
Podziękowałem w myślach.
- Sky przyszła pogadać, na początku byłem oporny ale wpuściłem ją, potem zaczeła się do mnie przybliżać. Gadała pierdoły że jesteśmy dla siebie stworzeni, chciałem ją wywalić z naszego mieszkanie, ale wtedy wszedłeś.
Podszedłem bliżej łóżka.
- Hazz, naprawdę to nie moja wina.
Usiałem bokiem na jego łóżku, jednocześnie patrząc mu w oczy.
- Przepraszam że oceniłem to zbyt pochopnie.
- Nie przepraszaj Hazz. - Promienie uśmiechnąłem się do niego.
Odwzajemnił uśmiech. Przytuliłem go do piersi i pocałowałem go w czółko.
Poza uczelnią, spędzałem każdą chwilę u Harre'go w szpitalu. Po dwóch tygodniach Hazz wyszedł ze szpitala, oczywiście pilnowałem go na każdym kroku, opiekowałem się moim skarbem.
Był zwyczajny piątkowy wieczór, leżeliśmy razem na kanapie, wtuleni w siebie, oglądaliśmy jakiś film. Chociaż bardziej byliśmy skupieni na całowaniu. To co się wydarzyło później to nasza słodka tajemnica.
Obudziłe się rano, Hazz leżał słodko wtulony w moją nagą pierś, przyznam że to najsłodszy widok na świecie. Delikatnie zacząłem głaskać go po włosach, w rezultacie czego słyszałem ciche mruczenie. Po dziesięciu minutach otworzył swoje śliczne oczka. Mogę budzić się tak codziennie.
_______________________________
Sorry za błędy.
CZYTASZ
Larry Stylinson
FanfictionUwaga : Czytasz na własną odpowiedzialność Może zawierać miłość męsko - męską Może zawierać przemoc, cięcie się i inne tego typu problemy.