Październik. Jakże cudowny miesiąc, jeśli chodzi o porę jesienną - wszystko zachowuje należny klimat, a tuż za rogiem opadające liście przypominają o ciepłych barwach zmienionego świata. Co prawda niewiele osób lubi jesień, ba, wręcz się wzbrania przed wychodzeniem z domu przez 3 nędzne miesiące. Nic to dziwnego - ludzie nie są teraz szczęśliwi, bardziej zabiegani, zmarznięci i poszukujący motywacji do dalszego funkcjonowania. Trzeba na siebie zapracować, ponownie zacząć rok szkolny, widzieć jak ludzie się męczą, a kapelusze spadają im z głów i lecą dalej pod wpływem chłodnego wiatru. Mogłoby się to wydawać dziwne, lecz Dejun zawsze w tej kwestii miał inne zdanie - kochał jesień całym sercem, uwielbiał być podporządkowanym i ułożonym co do swoich obowiązków szkolnych, a także nie przeszkadzały mu ćwierkające, wychłodzone ptaszyny na gałęziach drzew. Chłopak ten bowiem żył szczęśliwym życiem, nigdy nie narzekał na to, co go otacza, był bardzo zadowolonym człowiekiem. Niejeden mógł mu pozazdrościć wizji życia, przez co Xiaojun stał się słoneczkiem w oczach swoich bliskich praktycznie od razu.
Blondyn wiedział, czego chce i jak ma to zdobyć. Kierował się swoimi pasjami oraz sercem, nigdy nie był spanikowany, nie przepadał za ryzykiem, wolał trzymać się swoich planów. Całe podejście do wszystkiego runęło natychmiastowo w momencie, w którym na środku wyblakniętego parku spotkał Guanhenga, który w rękach trzymał kwiaty, a błagalnym wzrokiem patrzył się na Dejuna, czekając az chłopak je przyjmie.
- Co według ciebie powinienem zrobić, Dery? - zapytał ostrożnie, przyglądając się uważnie przyjacielowi.
- Zaakceptować to, a następnie dać mi dojść do słowa. Wiesz, nie jestem dobry w takich rzeczach, żeby zebrać słowa muszę też ochłonąć. - podsunął niższemu trzymany przez niego bukiet, a gdy ten chwycił roślinki, czarnowłosy od razu odetchnął głęboko, po czym zaczął - Może to być dziwne, że daje ci kwiaty w takiej a nie innej sytuacji, w środku parku, przy gołębiach maltretujących kromki chleba, jednak wiem, że to twoje ulubione miejsce, a to, co Ci za chwilę powiem, będzie jeszcze bardziej wyjątkowe.
- Od kiedy słowa mogą być wyjątkowe? - zaśmiał się przez powagę chłopaka, lecz gdy zobaczył, że jemu nie jest zbytnio do śmiechu, odchrząknął i z uśmiechem skinął głową, by ten mógł dokończyć.
- Dejunnie. - chwycił niższego za wolną rękę, ściskając go mocno i gładząc delikatnie, ciągnął. - Obiecaj mi tylko, że po tym nic między nami się nie popsuje, ani mnie nie znienawidzisz. - powiedział stanowczo będąc na granicy łez, szukając minimalnego wsparcia nawet u wiewiórek skaczących po drzewach w pobliżu.
- Nie jestem taki, Hendery. Możesz mi powiedzieć wszystko.. - przysunął się do niego, dodając mu otuchy. - a więc?
- A więc lubię cię.
Po tych słowach nastała krótkotrwała cisza, która jednak wybrzmiewała w uszach obydwu niczym bomba, dosłowne parę sekund zamieniło się w parędziesiąt, jeden z drugim nie wiedział, co powiedzieć, ani jak się zachować. Wszystko się zatrzymało, wiatr się uspokoił, liście przestały spadać, gołębie już zrezygnowaly z posiłku, a skaczących w oddali gryzoni już nikt nie mógł dostrzec. Była to niezwykle stresująca sytuacja, w której jedno słowo mogłoby zepsuć wszystko, cały klimat, a także relację, jaka tę dwójkę łączyła. Dejun nie był głupi, ani też takiego nie chciał zgrywać. Gdyby się spytał w jakim sensie ''lubi'', oczywistym jest, że wyszedłby na idiotę, ale żadne inne zdanie zdawałoby mu się nie przejść przez gardło, a jego struny oddechowe nagle zamarły. Nie wiedział, czy to bardziej szok, niedowierzanie, czy może szczęście, lub jednak pogubienie. Jego przyjaciel wyznałby mu miłość? Co za bzdura, to nie miałoby prawa się wydarzyć. W końcu jakim cudem ktos tak cudowny i wspaniały jak Kunhang, mógłby być zainteresowany jakimś pierwszorocznym dzieciakiem, z którym jedyny kontakt jaki miał to na zajęciach pozalekcyjnych? Absolutna bzdura.
Jednakże to się działo tu i teraz, cicha miłość Xiao wyznawała mu właśnie swoje uczucia co do jego osoby, a ten jakby w transie, stał uśmiechnięty, nie mówiąc nic, powoli czując ciepłe krople spływające po jego policzkach.
- Dejunnie? Czy powiedziałem coś nie tak? - zmartwił się starszy, ocierając drugiemu łzy, kontynuował. - Przepraszam, mogło to być dla ciebie niekomfortowe. Nie liczę na nic od ciebie, wiem, co ja sobie w ogóle wyobrażam mówiąc ci cos takiego, pewnie i tak uznajesz mnie za jakiegoś dziwaka, który... - nie dane mu było dokończyć, gdy poczuł miękkie usta blondyna zaraz na swoich, z niedowierzania stojąc w miejscu, nie będąc w stanie się poruszyć. Dejun pocałował go mocno, nie odsunął się nawet na sekundę, starając się zastąpić swoje słowa czynami. Po chwili, gdy Kunhang zrozumiał, w jakiej sytuacji się znalazł, złapał młodszego chłopaka i owinął swoje ręce wokół jego talii, przedtym zabierając mu kwiaty z rąk i odkładając je zamaszystym ruchem na ławkę obok nich (w końcu nie może się to wszystko zmarnować.)
Całowali się namiętnie, bardzo chętnie ze sobą współgrali, ich usta przez cały czas były złączone, gdy zbłąkane dłonie próbowały zagarnąć siebie nawzajem, jakby obydwoje chcieli własny świat zatrzymać w ramionach. Było w tym tyle miłości, czułości, że pierwszy raz od jakiegoś czasu Dejun był w stanie poczuć te niesforne motylki w okolicach brzucha, a Hendery dowiedział się, jak smakuje niebo. Po długiej chwili, w końcu się od siebie oderwali, patrząc na siebie wzrokiem pełnym przekonania, że i Xiao jest Kunhanga, i Kunhang należy do Xiao.
- Czyli to oznacza, że przyjmujesz moje wyznanie i oficjalnie stałeś się moim skarbem? - zalotnie zażartował Dery, odgarniając jakiś wystający kosmyk z włosów blondyna.
- Jestes głupi. - pacnął go po główce, po czym szybko pocałował w czoło. - Dlatego tego chcę. Chcę wysłuchiwać twoich głupot codziennie, i chcę, żeby te głupoty były tylko dla mnie, powstawały dla mnie i tylko ja chcę ich wysłuchiwać. - oznajmił Jun, patrząc spod byka na wyższego, który próbował nie wybuchnąć śmiechem.
- Już mi dajesz takie zasady? Muszę wypełnić jakieś dokumenty i akta zanim przejdziemy do rzeczy? - droczył się Guanheng, widząc, że niższy robi się coraz bardziej naburmuszony.
- Cokolwiek rozumiesz przez ''rzeczy'' - przewrócił oczami, z powrotem skupiając swój wzrok na czarnowłosym - Decydujesz się na to, więc jestes mój. Jeśli ktoś mi cie zabierze to go pogryzę.
- Jakże groźna kicia. - pomiział Dejuna po policzku, po czym pocałował raz jeszcze, po chwili tuląc chłopaka czule. - Jestem cały twój, a ty cały mój, tak jak chcesz, tak jak i ja chcę.
Tak oto dwójka nieśmiałych dzieciaków dalej stała w tym nieszczęsnym parku, razem w swoich objęciach rozmawiając i drocząc się ze sobą, podczas gdy życie dalej trwało, a wszystko znów stało się dla Dejuna piękne i kolorowe, lecz teraz było to jeszcze piękniejsze i jeszcze lepsze niż dotychczas. W końcu znalazł swoją wymarzoną październikową miłość.
CZYTASZ
Wetness // 𝓷𝓬𝓽 𝓸𝓷𝓮𝓼𝓱𝓸𝓽𝓼
Fiksi Penggemarkompilacja oneshotów z nct, które **kiedyś** się tu pojawią gatunki: smut, fluff