*cytat z "All Of Me" John'a Legends*
Calum uwielbiał patrzeć, jak Cherry śpi. Uwielbiał też patrzeć, jak czyta książkę. Albo jak gotuje. Albo jak sprząta, myje zęby, robi sobie makijaż, czy klika w klawisze laptopa. Uwielbiał, jej głos. Jej śmiech, jej płacz, jej krzyk, jej szept, jej śpiew. Krótko mówiąc, uwielbiał w niej wszystko. Kochał ją bezgranicznie i bezwarunkowo.
A Cherry nie była mu dłużna. Sposób, w jaki się uśmiechał, ukazując dołeczki w policzkach, sposób, w jaki grał dla niej na gitarze, sposób, w jaki dla niej śpiewał, sposób, w jaki ją przytulał, całował, sposób, w jaki mówił jej, że ją kocha. To wszystko było dla niej najważniejsze w życiu i gdyby nie Calum, wiedziała, że byłoby ono puste.
- Kotku... Wiesz, zapomniałem ci powiedzieć o jednej ważnej rzeczy... - wyszeptał brunet, gdy leżeli razem w łóżku i słuchali muzyki.
- Hmm?
- W związku z twoimi dzisiejszymi urodzinami...
- Calum, daj spokój, przecież wszystko ustaliliśmy. - przerwała mu Cherry. - Złożyłeś mi życzenia, okej, bardzo ci dziękuję, ale wiesz, że nie lubię celebrować dnia, w którym się starzeję.
- W takim razie uznajmy, że ten prezent nie jest z okazji urodzin, tylko z okazji dnia drugiego lipca, w porządku?
- Calum!
Dziewczyna nagle usiadła na łóżku i spojrzała zirytowana na swojego chłopaka. Ten też się podniósł i sięgnął do szuflady szafki stojącej przy łóżku. Wyjął z niej różową kopertę opatrzoną napisem "W dniu urodzin mojego sensu życia", a następnie sięgnął po czarny flamaster i zamazał trzy pierwsze słowa. Taki pakunek podał Cherry. Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie, ale wzięła kopertę do ręki, jednym ruchem ją rozerwała, po czym otworzyła, najszerzej, jak się dało, oczy i usta. Trwała w takiej pozie kilkanaście sekund, zaraz jednak rzuciła się na Caluma i bardzo mocno go przytuliła. Po jej zaróżowionych od emocji policzkach popłynęło kilka łez szczęścia. Kiedy już odlepiła się od chłopaka, otarła wierzchem dłoni mokrą twarz i wybąkała:
- Ale... Jak ci się udało...? Przecież to majątek! Calum... Boże, jak ja cię kocham...
- Powiedzmy, że mam swoje sposoby. - brunet objął Cherry i pogłaskał ją po głowie. - Rozumiem, że ci się podoba? - uśmiechnął się.
- Jejku, ja nie wiem, co powiedzieć! To najlepszy drugi lipca w moim życiu!
Calum zaśmiał się i patrzył, jak jego dziewczyna upaja się widokiem dwóch biletów. Biletów na koncert zespołu Green Day, ściślej mówiąc.
Po wypiciu gorącej czekolady i obejrzeniu po raz pięćdziesiąty ulubionej bajki Cherry "Piękna i Bestia", para położyła się spać. Położyła to dobre określenie, ponieważ ani jedno, ani drugie nie mogło zasnąć. Calum zbyt szczęśliwy widokiem roześmianej dziewczyny, a Cherry zbyt przejęta prezentem, jaki dostała od bruneta. Po półgodzinie jakoś udało im się zapaść w sen i odpłynąć do krainy marzeń.
***
- Podaj mi mąkę i szklankę. - rozkazała ubrana w za dużą bluzę i kolorowe skarpetki w jednorożce Cherry Calum'owi.
- Fajna bluza, kochanie. - powiedział brunet, wykonując to, o co prosiła go dziewczyna. Podając szklankę pocałował ją delikatnie w policzek, na co Cherry uśmiechnęła się pod nosem.
- Bo twoja. - odpowiedziała i sypnęła mu w twarz mąką.
Tak wyglądały przygotowania do sobotniego śniadania pary. Tak naprawdę, to parą tą byli od zawsze. Nikt jakoś nie mógł sobie wyobrazić Cherry bez Calum'a, a Calum'a bez Cherry. Oni po prostu ze sobą byli i nie mogło być inaczej, bo wszechświat nie pracowałby poprawnie. Są po prostu na świecie takie pary ludzi, którzy pasują do siebie idealnie w każdym calu i to nigdy się nie zmieni. Taką parą byli właśnie Hood i Lenox.
CZYTASZ
Follow Your Dreams || n.h/5sos
FanfictionCzy warto walczyć o marzenia? Bohaterowie tego opowiadania udowodnią, że mimo wszystkich trudności losu - tak, na pewno warto. okładka by: notso_ordinarygirl ♥