|1|

818 23 1
                                    

1941

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


1941

W Nowym Jorku, mieście wielkiego kalibru, żyła dwójka ludzi. Było to rodzeństwo, Steve i Allison Rogers. Żyli całkiem skromnie, w dużej kamienicy na parterze. Ich mieszkanie nie było zbyt duże. Kuchnia, mała łazienka, salon, dwa pokoje, jednak do szczęścia nie potrzebowali wiele.

Blondyn próbował się dostać do wojska, ale przez swoje problemy zdrowotne i mizerną posturę nie dostał się. Allison, dwudziestodwuletnia szatynka, zaledwie rok młodsza od swojego brata, pracowała jako asystentka Howarda Starka - sławnego naukowca, który tworzy broń na potrzeby wojny.

Tak analizując swoje życie, szatynka wstała z łóżka i rozejrzała się po swoim pokoju.

Niewielki pokój w kolorze białym, po prawej od drzwi stało zagracone biurko, przy którym Allison zazwyczaj pracowała. Trochę dalej było łóżko, naprzeciw drzwi znajdowało się duże okno, które wręcz prosiło się by przez nie wyjrzeć i zobaczyć zapracowanych ludzi, którzy spieszą się do pracy. Po lewej od wejścia stała natomiast duża komoda z gramofonem, przy którym Allison spędzała wieczór czytając książkę i słuchając muzyki. Następnie była duża szafa z trochę zabrudzonym lustrem.

I to właśnie w jego kierunku niebieskooka skierowała swoje kroki.

W jej błękitnych oczach pojawił się błysk, który zazwyczaj sugerował, że coś lub ktoś się jej nie podoba. W tym wypadku była to jej twarz.

Spojrzała w lustro i wykrzywiała się z niezadowolenia. No tak, kolejny pryszcz, pomyślała. Jej twarz, mimo iż usypana była piegami to miała tendencję do tworzenia wyprysków. Buzia młodej kobiety była z lekka okrągła, ale szczupła. Duże, błękitne oczy wędrowały po jej średnich ustach, małym nosie i włosach w kolorze mlecznej czekolady, które były po łopatki, nigdy nie chciała dłuższych, zbyt bardzo przeszkadzały jej w pracy. Przechodząc przez korytarz, ujrzała swojego brata, który siedział przy stole i czekał na nią ze śniadaniem. Podeszła do kuchni i zrobiła kanapki dla nich na śniadanie. Kiedy skończyła zrobić podeszła do brata i podarowała mu jego śniadanie. Usiadła na przeciwko brata wzięła łyk gorącej herbaty i zaczęli rozmowę.

-Witaj bracie. Jak noc mijała??- powiedziała Alison

-U mnie wszystko porządku, a u ciebie??- odpowiedział Steve.

-Jakoś ujdzie. Steve. Udało ci się dostać do wojska???- zapytała się go Alison.

-Wiesz dobrze, że nie wypuszczą mnie z powodu choroby, ale słyszałem, że wojsko znajdujące się gdzieś w Nowym Jorku szuka nowych. Może tam mi się uda.- odpowiedział jej Steve

-Steve, jeśli ci się nie uda to masz mnie i Bucky'ego razem trzymamy za ciebie kciuki, ale ja mocno. Wiesz, że zawsze możesz na mnie polegać. Szykuj się bo zapewne się na te zebranie spóźnisz.- powiedziała Alison.

ALISON JAMIE ROGERS [1] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz