Znów obudziły mnie promienie słońca wychodzące przez okno. Mimo, że byłam zaspana jak nigdy, wstałam i zaczęłam krzątać się po szafie. W szafie zawsze przypominałam sobie o Kordelii i sierocińcu, ale to już minęło... Mieszkanie na Zielonym Wzgórzu to spełnienie moich snów, prawie wszystkich, prawie, bo rude włosy skaziły tą idealność. Trudno było mi nie zatańczyć w sukni jak księżniczka, ale wytrzymałam i założyłam zwykłe ubranie, takie jak zawsze. Usiadłam spowrotem na łóżko już mniej zaspana i wzięłam książkę do ręki. Jak ja kocham tą powieść! Jest o wdowie szukającej nowej miłości... Sama zaczynam się wcielać w rolę tejże wdówki tańcząc po pokoju. Moje "przedstawienie" zostało godnie oklaskane - jak zawsze prze ze mnie. Nagle zadzwonił telefon. Podbiegłam do niego i od razu stuknęłam zieloną słuchawkę:
— Halo?
— Aniu, czemu Cię nie było na lekcji? — z elektrycznego mikro-ekranu, czyli telefonu, wydobył się zmartwiony głos Diany — Coś się stało?
— Nie, a co niby miało się stać? — odparłam trochę niemiło, więc od razu jak zdałam sobie tego sprawę szybko dodałam już trochę przytulniej. — A coś nie tak, powinnam być?
— Aniu, dziś poniedziałek...
— Która jest? — spytałam i popatrzyłam na datę. Tak, dziś był poniedziałek! Zanim się rozłączyłam usłyszałam jeszcze "dziesięć po dziewiątej". Wzięłam plecak na ramię i wybiegłam z domu zapominając, że Maryla przygotowała śniadanie. Szkoła była niedaleko, więc dobiegłam tam już pięć minut. Weszłam do sali lekcyjnej strasznie sapiąc i usiadłam obok Diany.
Lekcja minęła dość szybko, ale i tak nie skupiałam się na niej. Od czasu do czasu słyszałam chichoty na mój temat. Oh, jak ja nienawidzę być wyśmiewana! Najgorsze było to, że Gilbert też się śmiał. Zawsze mi przeszkadzał we wszystkim, zawsze chciał mnie pobić w wynikach, zawsze nazywał marchewką... Szczerze mówiąc nienawidzę go i moim celem w szkole jest go po prostu pokonać go. Właśnie zadzwonił dzwonek, a moja przyjaciółka wyrwała mnie z moich przemyśleń:
— Aniu, chodźmy do biblioteki się pouczyć, mamy teraz godzinę wolnego plus śniadanie, a później mamy sprawdzian z fizyki.
— Sprawdzian?
— Tak — Diana pokiwała głową i przybliżyła się do mnie. — Wszystko ok?
— Tak, tylko jestem roztrzepana... Jak mogłam pomylić niedzielę z poniedziałkiem...
— Spokojnie, każdemu się zdarza — jak zawsze moja kochana przyjaciółka powiedziała z wielką empatią. — To co, idziesz?
— Jasne — uśmiechnęłam się i dodałam — tylko coś załatwię, ok?
— Dobrze, widzimy się na stołówce!
Poszłam do szatni wyjąć ważne notatki zrobione już w piątek, ale zapomnienie również w ten sam dzień. Otworzyłam szafkę moim kluczykiem z breloczkiem pięknego maku w szkle. Wyciągnęłam moje notatki i inne ważne rzeczy. Miałam już zamykać szafkę, gdy podszedł Gilbert Blythe. Czy on na prawdę nie może dać mi spokoju?! Uznałam, że jedynym wyjściem jest zignorowanie go. Zacisnęłam usta i odeszłam jak najszybciej. Myślałam, że "ucieczka" się uda, ale brunet zaczął podążać za mną. I plan runął, westchnęłam. Szłam co raz wolniej aż w końcu stanęłam:
— Gilbert, co ty tu robisz?
— Chodzę po korytarzu — chłopak uśmiechnął się szyderczo.
— A dokładniej?
— Chodzę po korytarzu ZA TOBĄ.
— A więc jeśli możesz nie chodzić ZA MNĄ? — obróciłam się, żeby wykrzyknąć to mu prosto twarz. Gilbert tylko mi odpowiedział zwykłym prychnięciem i zawrócił. Odetchnęłam z ulgą i szybko dobiegłam do stołówki gdzie już czekała Diana. Jej puszyste, krukoczarne włosy były upięte w kok, co mnie zdziwiło. Już jadła, nic dziwnego, bo czekała tu co najmniej dziesięć minut. Usiadłam obok niej i włączyłam się w dyskusję jej i Ruby:
CZYTASZ
𝐂𝐎𝐅𝐅𝐄𝐄 𝐀𝐍𝐍𝐄. ☕ shirbert.
Novela JuvenilKawa - cudowny energytyk o cudownych właściwościach. Może być pita na różne sposoby. Możliwe skutki uboczne: uzależnienie. Ania z swoimi problemami również zażywa kawy, walcząc ze swoimi uczuciami. "Kawa doskonale działa na stres. Znajdź sens w tym...