Na pewno każdy z nas zna to uczucie gdy wie, że musi ruszyć dalej w swoim życiu, że powinien dalej się rozwijać i dążyć do swojego celu, jednak z jakiegoś powodu nie potrafi tego zrobić. Wtedy zazwyczaj prosi się kogoś bliskiego o pomoc i wsparcie. Czy to wytłumaczenie czegoś, czy po prosty zwykłe wsparcie emocjonalne. Czasem jednak nie mamy takiej możliwości lub nie chcemy z niej skorzystać. Głupio zapewnieni, że jesteśmy już samowystarczalni i prędzej czy później damy sobie z tym radę. Przecież tak łatwo lubimy utrudniać sobie życie i brnąć w błędnych przekonaniach wykreowanych pod wpływem chwili i miliona emocji. Po co narzucać się innym? Każdy ma swoje problemy i nie ma sensu dokładać ich jeszcze więcej. Już samo życie stanowi największy problem każdego człowieka, często rzucając mu kolejne kłody pod nogi i z uśmiechem obserwując, jak jego właściciel podupada, zmieniając się nie do poznania w beznamiętną duszę okrytą płaszczem ochronnym - maską, która nie pozwala innym tego dostrzec.
Przynajmniej w takim przekonaniu utrzymywał się Nico. Chłopak już nie pamiętał jak to było czuć cokolwiek. Nie potrafił czuć tego co kiedyś. Nie pamiętał jak to było uśmiechać się szczerze, cieszyć chwilą czy czuć jakąkolwiek ulgę i spokój wewnętrzny. Jedynie co potrafił czuć to pustkę. Powiększała się za każdym razem, gdy usłyszał szepty na swój temat, idąc szkolnym korytarzem, czy czytając różne kartki podrzucane do jego szafki co jakiś czas, nawet jeśli był pewien, że to już go nie rusza, że już się przyzwyczaił.
Gówno prawda.
Każdy kolejny oddech potrafił sprawić mu problem. Często jego myśli uciekały na inny tor. Zastanawiał się jak życie toczyłoby się dalej gdyby nagle zniknął. Nie chciał śmierci, nikt nie chce. Bał się jej tak samo jak inni. On po prostu chciał się uwolnić. Chciał ruszyć dalej, zostawiając ten niewdzięczny balast w postaci cierpienia i bólu, który chętnie przypominał o swoim istnieniu w momentach, gdy chłopak był pewny że już jest lepiej.
Dzień jak co dzień ruszył niechętnie w kierunku szkoły. Pragnął zostać w domu jednak czasem wolał się tam pojawić, żeby jakoś zdać. Pokonywał kolejne ulice swojego miasta z dziwnym uczuciem bycia obserwowanym przez wszystkich. Okej może cały ubrany na czarno chłopak z przydługimi potarganymi włosami, bladą cerą i wielkimi worami pod oczami nie był zbyt częstym widokiem, jednak mogliby się w końcu przyzwyczaić i zająć swoimi własnymi sprawami. Nie ufał nikomu i nie miał zamiaru tego robić. Wystarczył mu sam fakt tego, że dalej działa o zdrowych zmysłach w ciągu dnia i nic ani nikt nie przerwie tego.
Był już grubo spóźniony, jednak miał to gdzieś. Nauczyciele oraz reszta klasy już zdążyli przyzwyczaić się do jego trybu życia "na studenta" pomimo tego, że niedawno zaczął dopiero drugą klasę liceum. Nie trudząc się nawet zaglądaniem do szkolnej szatni, skierował się od razu do klasy, w której zaczynał. Zapukał delikatnie w drzwi i wszedł starając się nie robić przy tym hałasu. Co jak co, ale akurat do własnego wychowawcy miał spory szacunek i nie lubił za bardzo przeszkadzać mu, kiedy już postanowił pojawić się na zajęciach.
- No proszę kogo my tu mamy - usłyszał głos nauczyciela - pan di Angelo raczył w końcu znaleźć się na zajęciach - jego ton nie był prześmiewczy ani irytujący. Chejron ( tak nazywali go ze względu na jego zamiłowanie do historii starożytnej i samej postaci centaura, na serio nazywał się Brunner) jako jedyny znał sytuację życiową bruneta i wspierał go w każdej chwili, gdy przychodził do niego z jakimś problemem. On jako jeden z niewielu należał do tych, kogo Nico dopuszczał do swojego kręgu.
- Dzień dobry sorze - odpowiedział cicho - przepraszam za spóźnienie
- Nic się nie stało Nico - uśmiechnął się ciepło - siadaj szybko na swoje miejsce i uzupełnij notatki od naszego nowego kolegi - odparł, głową pokazując całkowicie nową dla di Angelo osobę. Był to blondyn o niebywale błękitnych tęczówkach, który jak tylko nawiązał kontakt wzrokowy ze spóźnialskim uśmiechnął się równie ciepło co ich wychowawca. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby po pierwsze brunet nie był pierwszą osobą, która w jakikolwiek sposób zaraz na pierwszym spotkaniu zwróciła na niego szczególną uwagę, po drugie siedział w jego ławce, gdzie zazwyczaj jako klasowy dziwak i samotnik mógł pogrążyć się we własnych myślach, nie interesując się zbytnio tematem.
Westchnął cicho i usiadł obok nieznajomego, wypakował swoje książki i jakby nigdy nic wlepił wzrok w nauczyciela. Nie miał ochoty na zabawę w nawiązywanie kontaktów tym bardziej, że połowy swojej klasy praktycznie nie znał. Kątem oka zauważył, że blondyn wierci się na swoim krześle, jakby próbował coś zrobić.
- Umm hejka - usłyszał po chwili cichy szept nowego - Jestem Will, Will Solace - znów uśmiechnął się ciepło i wyciągnął rękę w stronę bruneta. Ten tylko wywrócił oczami i oparł polik na własnej dłoni całkowicie zlewając ten gest.
Nie wiedział jednak, że niebieskooki jest znacznie twardszy jeśli chodzi o zawieranie znajomości. Otóż należał do osób, które zrobią wszystko, aby zwrócić na siebie uwagę konkretnej osoby, nawet jeśli reszta społeczeństwa obdarowywała go nią wręcz w nadmiarze.
Tym razem bez słowa położył swój własny zeszyt na ławce bruneta, który spojrzał na niego skołowany.
- A tobie co?
- Pan Brunner chciał, żebyś przepisał temat ode mnie więc masz.
Nico westchnął pod nosem i spojrzał przelotnie na zarys notatki. Przepisał ją na szybko do własnego zeszytu, po czym bez patrzenia w stronę blondyna oddał mu jego własność.
- Zawsze jesteś taki małomówny?
- A ty zawsze jesteś taki upierdliwy? - odpowiedział mu z nutą irytacji w głosie di Angelo.
- Chłopcy co się tam dzieje? - zapytał nauczyciel, który usłyszał podirytowany głos bruneta. Był świadomy tego, jak reszta uczniów mówiła o biednym chłopaku, który niczym nie zasłużył sobie na taki cios od losu - Nico?
- Nic takiego sorze, sor nam wybaczy - odpowiedział za bruneta Will.
- Ach tak? Więc panie Solace proszę mi powiedzieć, co pan wie na temat greckiego boga Hadesa, a pan di Angelo niech przygotuje swoją wiedzę na temat Apollina.
CZYTASZ
White Blood l| SOLANGELO
FanficI'm ready to go, I'm ready to go Can't do it alone, can't do it alone I'm ready to run through the heat of the sun Can't do it alone, can't do it alone - Oh Wonder; "White blood"