Rozdział 1

111 8 1
                                    

-       Poproszę dwie filiżanki czarnej herbaty, do obu mleko i miód... Um... Co chciałaś, kochanie? – składająca zamówienie kobieta w średnim wieku zwróciła się do stojącej obok blond dziewczynki, zajętej gapieniem się na oszkloną szafkę przed sobą, pełną ciast, tortów i deserów. Mała przyciskała obie dłonie i buzię do wcześniej pozbawionego smug szkła.

-       Chcę misiowe ciasteczko! – powiedziała, uśmiechając się promiennie do kobiety, która nie mogła tego nie odwzajemnić. Zaśmiała się i ponownie zwróciła do mężczyzny za ladą.

Ciasteczko w kształcie misia i canelé dla mnie, Castielu.

Lisandro, czy to wszystko na dzisiaj?

Tak, dziękuję.

Dobrze, zaraz wszystko przyniosę.

Kobieta zapłaciła za zamówienie i odeszła, prowadząc za sobą dziewczynkę. Mała odwróciła się i uśmiechnęła do ciemnowłosego mężczyzny za ladą, pomachała i poszła za matką na ocieniony dziedziniec.

„Zawsze miło jest je widzieć", pomyślał, uśmiechnął się do siebie i wrócił do kuchni, by zrobić herbatę.


Był niedzielny poranek, dopiero 10 rano, a jego kawiarnia, Petits Gâteaux, już nieźle prosperowała. Skończywszy herbatę i wziąwszy tacę z pieczywem oraz wszystkim dla klientów, Castiel udał się na mały dziedziniec przed swoim sklepem, zatrzymując się na chwilę i przyglądając najnowszym zmianom, jakie on i jego siostra Anna wprowadzili w tym miejscu.

Sklep znajdował się na drodze prowadzącej na plażę, Chemin de la Mer, więc jego klienci mogli siedzieć w cieniu olbrzymiego baldachimu drzew figowych i spoglądać na ocean. Drzewa rosły tam od czasu, kiedy posadzili je jego dziadkowie – po odbudowaniu sklepu w 1946 roku, po tym, jak II Wojna Światowa zniszczyła Hawr, w centrum którego znajdowała się kawiarnia. Figi zaczęły swój żywot jako malutkie drzewka, ale teraz rozciągały się nad drugim piętrem małego sklepu, stojącego na tyłach działki i mieszczącego zarówno kawiarnię, jak i malutkie mieszkanie na górze, które Castiel nazywał domem. Długo przedtem, zanim się urodził, jego rodzice postąpili zgodnie z tradycją zapoczątkowaną przez dziadków, polegającą na tym, by na dziedzińcu sadzić nowe rośliny, i dodali winogrona, wisterię oraz jaśmin w pobliżu wejścia, mając nadzieję, że w gorące letnie popołudnia zapach sprowadzi tu klientów.

Zadziałało. Petits Gâteaux była jedną z najpopularniejszych kawiarni wśród miejscowych, ukrytą za kwitnącymi winoroślami oraz krętą, kutą żelazną bramą i kratą. Niewielu turystów tu zaglądało, ale Castielowi to nie przeszkadzało. Turyści, których spotkał, byli w większości niegrzeczni i bezczelni i nie byli w stanie zrozumieć tego, że on nie mówił po angielsku.

Przypuszczał, że nauczenie się angielskiego byłoby dobrym pomysłem, zważywszy na to, że w obecnych czasach niemal każdy mówił dwoma – swoim ojczystym i angielskim. Z jakiegoś jednak powodu, którego nie umiał dokładnie wskazać, po prostu był temu przeciwny i unikał uczenia się czegokolwiek poza podstawami typu „Przepraszam, ale nie mówię po angielsku" oraz

„Toaleta jest za rogiem."

Zostawiwszy herbatę i ciastka odwrócił się ponownie, by podziwiać ręcznie malowany fresk na jednej ze ścian; Anna była tak utalentowana, że zdołała zmienić całą powierzchnię we francuską wieś, łącznie z drzewami i złotymi wzgórzami, klifami i wielkimi posiadłościami w oddali. Druga ściana była zarośnięta bluszczem, który Castiel posadził, kiedy był młodszy, i który praktycznie przejął ją całą. Sąsiadom nie przeszkadzało, że ich ściany wykorzystano w taki sposób, nawet, jeśli technicznie rzecz biorąc była to ich własność, skoro ściany znajdowały się na zewnątrz ich budynków. Jednak mały dziedziniec Castiela był dla wszystkich przystanią i właściciele okolicznych sklepów cieszyli się, że mieli dokąd uciec, gdy latem robiło się za gorąco, gdy plażę okupowali turyści i gdy przyjezdni szukali rozrywki.

Francuskie wakacjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz