Rozdział 6

61 6 2
                                    

Anna i Gabriel na cały dzień zajęli się kawiarnią, pozwalając Castielowi i Deanowi spędzić tyle czasu razem, ile chcieli, by się odprężyć i po prostu być razem. Oboje zgodzili się też zająć interesem na tydzień wyjazdu Castiela, Anna z radością, natomiast do Gabriela trzeba było przymilać i obiecać mu nowe słodycze, gdy tylko Castiel wróci.

Cas leżał otulony ramionami Deana, przez talię miał ryzykownie przerzucone prześcieradło. W dłoniach trzymał notes z przepisami na cały tydzień ich nieobecności. Jego bazgroły trudno było odczytać, ale dawało się to zrobić odpowiednio trzymając papier. Sprawdzał listę z Deanem, śmiejąc się za każdym razem, gdy mężczyzna stękał z zazdrości o jedzenie; wibracje dochodzące z klatki piersiowej, o którą się opierał, wywoływały mu drżenie w głowie.

- Dean, kiedy wrócimy z Paryża, przygotuję ci wszystkie ciastka, jakie będziesz chciał... Jusque- là... Muszę przygotować kawiarnię... Jest dużo do kupienia... – wtulił się ponownie w pierś Deana i zarumienił, kiedy zaburczało mu w brzuchu. – Mmm... Może powinniśmy zjeść kolację? Chcę cię zabrać do restauracji pas loin d'ici...

Słońce zaszło jakąś chwilę temu, ale Castiel wiedział, że mieli dość czasu, by wziąć prysznic, ubrać się i udać się plażą do innej kawiarni, tym razem specjalizującej się w kuchni brazylijskiej, czyli w innych smakach niż te, które Castiel podawał dzień w dzień.


Dean przeciągnął się, po czym oparł się nieco o zagłówek i spojrzał w dół na Castiela.

- Chcesz iść na randkę? – zapytał żartobliwie sceptycznym tonem i uniósł brew. – A ja myślałem, że etap zalecania się do siebie już przeszliśmy – zaśmiał się lekko i szybko pokręcił głową, widząc pytający wzrok Casa. – Tylko sobie żartuję, w ogóle mnie nie słuchaj – powiedział, zabierając Castielowi notatnik i przyciągnął go do siebie w powolnym, otwartym pocałunku. Nigdy mu się to nie znudzi, Castiel leżący miękko i ulegle w jego ramionach, otwierający dla niego usta, wpuszczający go do środka i wydający te słodkie dźwięki, gdy tylko dotykały się ich języki.

Puścił Castiela wcześniej, niż miał na to ochotę, i niechętnie wstał, by się ubrać. Był gotów jako pierwszy i oparł się o poręcz schodów, patrząc, jak Castiel próbował zawiązać niebieski krawat, ale bezskutecznie.

- Pozwól mi – powiedział Dean cicho podchodząc do Castiela. Odepchnął lekko jego ręce i poluzował węzeł, tylko po to, by zacząć go na nowo wiązać. – Proszę bardzo – dodał, gdy tylko skończył, i uśmiechnął się do zaczerwienionego Castiela.


Castiel oblizał się i zaczerwienił jeszcze silniej widząc zadowolony uśmiech Deana – fascynujące było, że mógł nie tylko pozwolić komuś innemu robić coś dla siebie, ale że tęsknił za okazywaną w ten sposób uwagą. Dłonie Deana przesuwające mu krawat wokół szyi były dobre; ich ciepło przepalało mu koszulę i docierało do skóry, wywołując w nim dreszcze.

- Merci... Ach, pójdziemy już?

Przechylił głowę i wziął Deana za rękę. Zeszli razem na dół i opuścili kawiarnię machając Annie i Gabrielowi na pożegnanie – Anna się uśmiechała, Gabriel burczał, ale oboje też pomachali, autentycznie szczęśliwi z powodu szczęścia Casa.

Spacer do drugiej kawiarni nie trwał długo, ale spojrzenia, jakie para otrzymywała od przechodzących, wystarczyły, by Castiel poczuł się trochę niezręcznie, i w połowie drogi puścił dłoń Deana, zaczerwieniony. Pod wpływem szyderczego wzroku od przechodzącego mężczyzny coś go zaczęło ugniatać w żołądku.

Francuskie wakacjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz